Maestro, zaczynaj! Urząd Dzielnicy ogłosił, że znów zamierza odzyskać Ursynowski Fortepian, czyli ogrodzone ruiny na rogu Gandhi i Cynamonowej. Urzędnicy wybrali się do spółki administrującej ruinami i zażądali wydania terenu. A ponieważ nikogo nie było w domu – cóż. Teren będzie wydawał sąd. Idealnie się to wpisuje w długą historię najbardziej pechowej budowy Ursynowa.
Do tego utworu maestro nie miał ręki. Partyturę rozpisano na dwuletni koncert. Okładka zachęcała nowoczesnością i szybkim tempem. Miało pójść gładko i sympatycznie a publiczność aż przebierała nogami. Nic, tylko zagrać, wstać, ukłonić się i do kasy. Marzenie każdego artysty. No ale niestety. Kiedy tylko mistrz usiadł do fortepianu okazało się, że zamiast pięknego koncertu mamy same fałszywe tony, muzyków i mecenasa diabli wzięli, a najgorsze, że samego fortepianu też nie było. I jak tu grać – można zapytać, niczym Pan Czesio z Kabaretu Olgi Lipińskiej. Tu też mamy niezły kabaret, chociaż sponsorom koncertu raczej nie chce się śmiać, tylko płakać.
Ursynowski Fortepian to klasyka gatunku nieudanych inwestycji. Od końca Polski Ludowej w miejscu dawnej bazy budowlanej u zbiegu Cynamonowej i Gandhi rozrastało się targowisko. Najpierw na dziko, potem nieco bardziej ucywilizowane w formie blaszanych kontenerów. – Godny naśladowania jest nie tylko pomysł stworzenia na odległym Ursynowie centrum handlowego oraz samodzielność, jaką wykazała się dyrekcja osiedla „Na Skraju”, podpisując z Warszawskim Przedsiębiorstwem Budowlanym samodzielną umowę – chwali inicjatywę cywilizacji bazaru „Życie Warszawy” z grudnia 1990 i zapowiada dalsze cuda. – Na uwagę zasługuje przede wszystkim iście japońskie tempo prac. Rozpoczęły się w drugiej połowie września a oficjalne otwarcie targowiska zaplanowano na 12 grudnia.
Handel szedł świetnie, kupcy konkurowali z Dołkiem przy Braci Wagów, nawet zarządcy komunikacji miejskiej pobliski przystanek nazwali „Targowisko Na Skraju”. – Skoro idzie dobrze, to czemu nie mogłoby lepiej? – pomyśleli handlowcy po kilku latach. Tuż obok otwarto metro, budowano właśnie Multikino, okolica zdecydowanie miała potencjał. Zawiązali więc spółkę. Był rok 1997. Wszystko miało pójść sprawnie jak w dobrze rozpisanej etiudzie: zamykamy targowisko, likwidujemy budy, stawiamy na ich miejscu konstrukcję w kształcie przypominającym fortepian i na początku 2000 roku wychodzimy frontem do klienta.
Likwidacja poszła sprawnie, z wielkiego bazaru został rząd pawilonów od strony Kulczyńskiego. Wykopano dół, wstawiono żelazne konstrukcje. I wówczas maestro pomylił klawisze. Coś źle zagrał, ktoś źle usłyszał, ktoś inny miał pretensje. Kupcy mieli handlować na terenie wydzierżawionym od Spółdzielni, który to teren miasto jej odda o ile ona dogada się z kupcami. Prosty deal, prawda? No ale spółdzielnia z kupcami się nie dogadała. Spór o prawo do dysponowania terenem trafił do sądu. Prace stanęły. Miał to być krótki antrakt w koncercie, ale kolejne instancje, wyroki i odwołania zajęły piętnaście lat. Nic dziwnego, skoro były aż trzy strony chętne do zagrania na tym fortepianie.
Przez ten czas niejedno pokolenie kaczek udało się wychować w błotnistej sadzawce na dnie betonowej konstrukcji. Wyrosły w niej nawet solidne drzewa. Aż żal było ścinać, gdy w 2014 roku spór zakończono. Do rezerwatu ekologii i biznesu końca ubiegłego wieku wjechał ciężki sprzęt oraz ekipa uzbrojona w palniki. Ciąg dalszy? Przepis był dobrze znany: likwidujemy pozostałości, stawiamy na ich miejscu konstrukcję w kształcie przypominającym nowoczesny fortepian i na początku (tu wpisać datę) wychodzimy frontem do klienta. Brzmi znajomo, prawda?
Niestety – znów nic z tego. Pech, fatum, klątwa. Minęło kolejnych sześć lat. Mamy rok 2020 i wracamy do punktu wyjścia. Fortepian nie zagrał. Urząd wybiera się do sądu. Drodzy słuchacze, siadajcie. To może być jeszcze bardzo długi koncert.
Krótki utwór literacki o Fortepianie pochodzi z mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli macie ochotę na nieco więcej, to nie krępujcie się. Książkę można kupić w sklepie internetowym mojego osiedlowego wydawcy. Dedykację i autograf dorzucam w prezencie.
Przejdź do sklepu
[…] Właściwie to budowa się zaczęła i zarazem skończyła. Na placu po targowisku wylano fundamenty i zespawano fragment szkieletu budowy, po czym wszystko zamarło. Tę historię już opisywałem tutaj. […]
Jak to możliwe, że rozpoczęto budowę bez podpisania umowy dzierżawy terenu ? Hmm, chyba potrzebne jest jakieś pozwolenie na budowę…
[…] przez dwa lata, dopóki kupcy nie uwierzą w sen złoty o domu handlowym Ursynowski Fortepian. O nim już pisałem kilka razy, choćby tu. Fortepianu wtedy jeszcze nie było, później był tylko jego szkielet, dziś też już go nie ma i […]
[…] Aż szkoda, że przetrwa tylko dziewięć lat. W 1999 roku kupcy, zwiedzeni mirażami upgrade’u kontenerów do funkcji eleganckiego centrum handlowego, zamkną to miejsce w oczekiwaniu na pierwsze akordy Ursynowskiego Fortepianu. Ten plan nigdy jednak nie zagrał, ale to już temat na inną opowieść. Znajdziecie ją tu. […]