Zgrupowanie akcji „Telefon” wsparte przez kompanię ZOMO, melduje wykonanie zadania. Podłączono 10 tysięcy numerów do nowej centrali telefonicznej. Zaczyna się epoka prefiksów 641 i 643. Zomowcy i wojsko tak się uwijali, że powstaje pytanie, czy te rozmowy z nowych numerów nie będą przypadkiem kontrolowane?
Październik 1988 roku wyznacza początek nowej ery telekomunikacji. Już nie kilkuset szczęśliwców z koneksjami u góry, tylko dziesiątki tysięcy prywatnych abonentów wreszcie będzie mogło sobie gdzieś zadzwonić. „Sztandar Młodych” nie kryje, że w ramach podziękowań warto wykręcić numer 997, bo to dwustu zomowców wspartych przez stu żołnierzy sprawiło ten telefoniczny cud.
![Sztandar Młodych, 7 października 1988 r.](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/ArchiwumPrasowe/1988_10_07_SM_Centrala.jpg?resize=400%2C270&ssl=1)
Cud, bo przez jedenaście lat (od zasiedlenia pierwszych bloków) nie udało się rozwiązać problemu łączności ze światem. Mokotowskie numery zaczynające się na 47 miało może kilkaset osób, kilka sklepów i milicja. Linie zbiegały się w tymczasowej centrali umieszczonej w kontenerze na Końskim Jarze. Docelowa centrala była oczywiście w planach. Przy pętli autobusowej Ursynów Południowy. Dzielnie ją budowano z mocno zmiennym szczęściem. Na zdjęciu z 1986 roku jest już wymurowana. To spory sukces.
![Budowa stacji metra Stokłosy, z chirurgiczną precyzją na dno tunelu podawany jest beton. Po prawej stronie trwa też budowa nowej centrali telefonicznej. Zdjęcie: Bartosz Dominiak.](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/1986/1986_11_MetroStoklosy.jpg?resize=400%2C263&ssl=1)
Kolejne dwa lata zajęło wyposażanie jej w system Pentaconta, czyli urządzenia robiące try-ty-ty-ty-ty-ty i łączące abonentów. Pentaconta potrzebowała niejednego kąta, stąd też dość spory rozmiar centrali. Dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych. W epoce miniaturyzacji nie bardzo wiadomo, co z tą przestrzenią zrobić, centrala kilka lat temu trafiła więc na sprzedaż. Nie wiem niestety, czy transakcję sfinalizowano.
![Sklep spożywczy przy Szolc-Rogozińskiego, na ścianie dwa aparaty telefoniczne. Ten po lewej najwyraźniej nie działa. Fot. Włodzimierz Pniewski, garnek.pl/zdyrma](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/1981/1981_Telefon1.jpg?resize=400%2C268&ssl=1)
Pamiętam natomiast tę ogromną radość, gdy kolejni koledzy z podstawówki z dumą ogłaszali, że już mają telefon i dzielili się numerami. 641 lub 643 oczywiście. ZOMO – jak wiemy – nie próżnowało i podłączało te kabelki bez opamiętania. Czytając ten tekst na smartfonie w metrze można docenić gigantyczny postęp, jaki się dokonał przez te trzydzieści lat. Kolejki do budki telefonicznej – jak ta na Szolc-Rogozińskiego sfotografowana wyżej – wydają się czymś kompletnie niedorzecznym. Pomyłka, po prostu jakaś pomyłka. Proszę się rozłączyć.
Zdjęcie tytułowe zrobił Robert Danieluk w 1998 roku. Za centralą mamy jednopasmową Aleję KEN i Leclerca w pierwotnej postaci.
Try-ty-ty to robił raczej biegowy system Strawgera, przekaźnikowa Pentaconta to raczej klap-klap-klap 🙂
Telefony na Ursynowie rozpowszechniły się dopiero w latach 90. Wtedy też nawet „wybrańcom” zmieniono 6-cyfrowe numery na 7-cyfrowe, zaczynające się na cyfrę 6. Pamiętam, że czytając w podstawówce przygody Marka Piegusa (książka z czasów moich rodziców), zazdrościłem tym chłopakom, że posługują się telefonami, dzwonią do siebie, każdy ma w domu. Ja z kolegami nie miałem możliwości porozmawiać przez telefon aż do mniej więcej 5 klasy podstawówki.