Bitwę o handel projektanci przegrali. Co do tego nie ma dwóch zdań. W połowie lat ’70 narysowali ogromne zamierzenie – wielki, kryty pasaż handlowy będący usługowym centrum osiedla. Niestety, prawie cały pozostał na papierze. W sumie sam nie wiem, czy niestety. Może to jednak lepiej?
To miało być coś na kształt Galerii Mokotów, ale rozciągniętej na prawie półtora kilometra. Do dzisiejszych galerii handlowych ursynowski projekt zbliżała koncepcja zadaszonego pasażu łączącego kolejne dziedzińce. Jak na tych wizualizacjach opublikowanych w czasopiśmie „Architektura” w 1975 roku. Spójrzmy.
Północne wejście do tego kompleksu zwanego Pasażem Imielińskim znajdować się miało na wysokości adresu Koncertowa 1 i 2 – czyli w miejscu dzisiejszego bloku na rogu KEN i Bartoka. Stamtąd przejście podziemne (dziś działa w nim sklep Gianta) prowadzi do jedynej zrealizowanej części wielkiej galerii, czyli pawilonu usługowego. Dziś wygląda paskudnie, w latach osiemdziesiątych prezentował się nieco lepiej. Serio. Na galerii gęsto stały latarenki, w dolnej części działał pub (tak, tak – opisałem go tu) i sklep wielobranżowy a w części górnej: Baltona!
Projekt zakładał, że stąd wchodzi się do kolejnego, zadaszonego kompleksu pawilonów ciągnących się w miejscu dzisiejszych domów przy Alei KEN 90-98. W planach całe to założenie nosi nazwę „Podstawowy Ciąg Usługowy”. Podobnie jak dzisiejsze centra handlowe – zwrócony jest frontem do klienta podążającego zadaszonymi pasażami. Na zewnątrz architektura hołduje minimalizmowi i ogranicza się do reklam, śmietników oraz ramp załadunkowych. Kierowca jadący Aleją KEN widziałby coś takiego, jak na czerwonym rysunku poniżej. Rampy, śmietniki, podjazdy, parkingi. Jak na tyłach Arkadii czy Galerii Mokotów. Z tym, że te tyły miały być – powtórzmy – od frontu.
Nieciekawe. Wracamy do środka. Przed nami jeszcze mnóstwo atrakcji. W tej części pasażu zaplanowano kwiaciarnię, restaurację, Centralę Rybną, Klub Międzynarodowej Prasy i Książki, krawca, kuśnierza, Spółdzielnię Chałupniczą „Stopa”, pocztę i jubilera. Ciąg kończy się przejściem podziemnym na wysokości dzisiejszego przejścia naziemnego przez KEN obok kościoła. Pod ziemią przechodzimy na drugą stronę i trafiamy na osiedlowe targowisko. I to jest drugi częściowo zrealizowany fragment ciągu. Co? Gdzie? To taki pawilonik pod blokiem przy Wiolinowej 2. Na zdjęciu z 1981 roku jest jeszcze w budowie.
Targowisko nigdy oczywiście się tu nie wprowadziło. Zaprotestowali okoliczni mieszkańcy. Pawilon zagospodarował kościół a potem prywatna inicjatywa. Ale co tam targ. Ta część centrum nazywa się już (jak dziś) Pasaż Ursynowski. Czego tu miało nie być! Restauracja, hotel, spółdzielczy dom handlowy, Toto-Lotek, cocktail bar, łaźnia, sauna, dyskoteka, kino (akurat grają w nim „Zorro”), szkoła języków obcych. Nie sposób się nudzić, a wszystko to wygląda tak:
Na koniec atrakcja nad atrakcje – aquapark. Zjeżdżalnie, basen kryty i otwarty. Projektujący tę część Marek Budzyński tu już bardzo popłynął. Basen z grubsza miał stać w miejscu, gdzie po latach ten sam Budzyński nakreślił i postawił kameralne osiedle Pasaż Ursynowski 7-9.
Ostatnim elementem układanki były dwa hotele przy wyjściu ze stacji metra Stokłosy. Tak to wszystko miało wyglądać. A jak wyszło? Jak zawsze. Jeden pawilon, drugi niedokończony a zamiast wielkiej galerii handlowej postawiono blaszane kontenery.
Wielkie wczorajsze wizje jutra dziś zmieniły się w kawałek w sumie znacznie lepiej zaprojektowanego „miasteczka”, bo Pasaż Ursynowski to jest takie małe miasteczko z rynkiem i kościołem. Przy KEN też powstały usługi, ale już klasycznie, frontem do ulicy. Kontenery postały krótko i zniknęły ustępując miejsca budowie metra. A ten pawilon przy stacji Ursynów? Ech. Nie płakałbym po nim.
Jeżeli temat was zainteresował, to już dziś serdecznie zapraszam na wtorek, 25 lutego, do Klubokawiarni KEN54. O godzinie 19 będę miał przyjemność poprowadzenia krótkiej prelekcji o ursynowskiej bitwie o handel. Serdecznie zapraszam.