Ach, te zapiekanki z Unibarku! Podobno były pyszne. Unibarek z kolei był ozdobą bazarku rozkładającego się pod koniec PRL-u na pustym jeszcze wtedy polu między Lanciego i Laskiem Brzozowym. Bazarek przetrwał kilkanaście lat, po czym teren zajęły dość oryginalne bloki – też będą pomnikiem swojej epoki.

Zdjęcia bazaru i okolicy nadesłał Marcin Darmos. Datuje je na rok 1989 lub 1990. Na fotografii tytułowej za drewnianymi domkami powstającego bazaru mamy wielkie rozlewisko między Lanciego i bazą budowniczych metra. Lokalna młodzież wykorzystywała je do urządzania spływów styropianowych. A lokalna fauna wydawała z siebie kolejne już pokolenie żab, bo jezioro miało się świetnie przez kilka dobrych sezonów.

Nadsyłający to zdjęcie Marcin Darmos wspomina cudowny smak zapiekanek z Unibarku, lokalu gastronomicznego w budkach bazarku przy Lanciego. Marcin stoi pośrodku, obok Malucha.
Unibarek zaprasza. 1989, nad. M. Darmos

Kluczowym miejscem samego bazaru był Unibarek serwujący wyśmienite zapiekanki. Co do ich smaku nie ma wątpliwości, bo po pierwsze nie jest to zbyt skomplikowana receptura, a po drugie – po 30 latach wszystkie ówczesne zapiekanki w pamięci smakują cudownie. W początkach transformacji bazarek przeżył swój złoty wiek a sam dotrwał do początków XXI wieku. W końcu jednak przegrał rywalizację z nieodległym bazarkiem Na Dołku oraz z rachunkiem ekonomicznym, który nakazał spółdzielni mieszkaniowej zabudowanie tego terenu. Powstało dość fikuśne osiedle bloków o zaokrąglonych kształtach. Ono też będzie (i to na długie lata) świadectwem wesołej epoki w architekturze.

Lanciego, po lewej Lasek Brzozowy. Na wprost trwa jeszcze budowa metra. Data orientacyjna, zdjęcie znalezione, autor poszukiwany.
Pole przy Lasku Brzozowym. 1987, autor poszukiwany.

Przeglądając archiwum znalazłem jeszcze dwa zdjęcia z okolicy. Wygrzebałem je kiedyś w sieci i nie znam autora – jeżeli ktoś się przyznaje, to niech się zgłosi. Moim zdaniem jest to rok 1987, jeszcze przed początkami bazarku. Na zdjęciu powyżej mamy wyjazd na ulicę Lanciego i drzewa Lasku Brzozowego, a potem wielkie, puste pole ciągnące się aż do trwającej jeszcze budowy metra. A niżej – skrzyżowanie Lanciego i Migdałowej z wielką halą magazynową i dziwnym usypiskiem. Ktoś może coś? Czekam na komentarze.

Lanciego róg Migdałowej, widok z Lasku Brzozowego. Data orientacyjna, zdjęcie znalezione, autor poszukiwany.
Lanciego/Migdałowa. 1987, autor poszukiwany.
Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

14 KOMENTARZE

  1. w 87 roku bazarek ( pierwsza jego odsłona ) juz istniał…. pamietam bo dostałem piórnik kupiony w papierniczym zlokalizownym w jednej z bud. Dodatkowo codziennie wracalem pomiedzy tymi budami z przystanku – zatrzymywal sie na nim mój szkolny autobus w 1 i 2 klasie S.P. Dwa ostatnie zdjecia nie pokazują bazarku bo on byl troche bardziej w prawo. Kilka lat pózniej pojawila się dodatkowa aleja z ciagiem bud ale to juz lata 90 te

  2. To usypisko na ostatnim zdjęciu to miejsce, gdzie później został zbudowany budynek, w którym mieściła się spółdzielnia mieszkaniowa.

  3. Metalowa hala i górka chyba nie byly na skrzyzowaniu Migdalowej i Lanciego tylko po lewej stronie nie istniejacego bazarku.

  4. Hala magazynowa była przy skrzyżowaniu Lanciego i Lasku Brzozowego (wjazd od Lanciego). A usypisko to lokalna górka – zimą tłumy dzieciaków zjeżdżały tam na sankach. Przed halą był plac zabaw – taki z metalowych rur – najlepszy był pociąg z wąskim kominem – dzieciaki sprawdzały, czy jeszcze się zmieszczą do komina, czy już są za duże, by do niego wejść.

  5. Górka obok blaszaka to było nasze miejsce spotkań czasie zimy. Sanki łamały sie w drzazgi, a lód był czerwony od krwi. Ale i tak jak wracaliśmy do domów to nasze gęby były uśmiechnięte od ucha do ucha

    • Tak było. Krew na lodowisku powstrzmała mój zapał do łyżew na dobre kilkanaście lat 😀 A placyk zabaw był najlepiej wyposażonym [po tej stronie LB]. Wg mnie z nim mógł konkurować jedynie ten na rogu Rosoła i Belgradzkiej. 😀

      Jeszcze odnośnie zapytania: teren od bazarku do Lanciego 8 był zostawiony samemu sobie. Latem przy bazarku była łąka z dwoma wielkimi bramkami, jesienią i na wiosnę większą część łąki zalewało. Pamiętam jeden spacer po zamarzniętym dnie w kaloszach prawie do kolan.. ostatecznie zalanych od góry.

      Górka miała conajmniej dwie odsłony [nie pamiętam kolejności] raz miała dwa biegi [kierunek PN i WSCH], potem chyba tylko WSCH.

      • Dodatkową ciekawostkę wtrącę, że odbywały się pod tą górką msze (zanim wybudowano kościół/barak na Przy Bażantarni 🙂

  6. Na tyłach bloków Lasku, czyli między górką a wspomnianym bazarkiem, była kwiaciarnia a obok barakowóz- „salon gier”. Była tam jeszcze wypożyczalnia VHS – wchodziło się po wąskich schodkach. Pamięta ktoś?

  7. Pamiętam jak przez mgłę jak mama prowadziła za rękę wśród tych budek (rocznik 88 🙂 )
    Pamiętam że był sklep rybny i drogeria.
    Barku niestety niepamiętam 🙁

  8. Ta górka z ostatniego zdjecia to nie bylo skrzyzowanie z Migdalowa, tylko kawalek w stronę Belgradzkiej, mniej wiecej tam, gdzie teraz ten okrągły budynek Lanciego 10. W blaszaku spółdzielnia długo trzymała sprzęty przeróżne, w tym te wku…. traktorki do odsniezania, wypuszczane do roboty jak spadlo 3 mm sniegu..

  9. Zapiekanki w istocie były pyszne… Choć raz zdarzyło mi się być prawie stamtąd wyrzuconym przez panią barmankę (i chyba właścicielkę w jednym). Jesienią 1989 poszliśmy tam z kolegą (obaj wtedy chodziliśmy do siódmej klasy w pobliskiej SP 330) coś zjeść. Ja zadysponowałem słynną zapiekankę, colę i na deser bodajże sernik, kolega zamiast sernika zamówił… no właśnie. Zamówił coś, co w menu wiszącym na ścianie było określone mianem „babka owoc.”, dokładnie tak, z kropeczką na końcu. Kolega kropeczki nie zauważył, pomyślał, że najwyraźniej wymyślono dla tego ciastka oryginalną nazwę i powiedział: „poproszę zapiekankę z colą, a ze słodkiego tę BABKĘ-OWOC”. „Co takiego???” – zdziwiła się pani. „Babkę-owoc” – powtórzył kolega jakby trochę mniej pewnie. „Co ty powiedziałeś, że jak???” – podniosła głos pani. „No, to takie tu… Babka-owoc” – wyjąkał chłopak. A pani wpadła w szał. „Proszę wyjść!!! Nic nie dostaniecie! Człowiek się męczy, kaligrafuje asortyment, a potem przychodzi gówniarzeria i żarty sobie robi! Już, zabierajcie się stąd! Pieniądze proszę zabierać! Do widzenia!”
    I bardzo długo musieliśmy ją przekonywać, że nawet nie śmieliśmy się śmiać z jej pracy nad plansżą z menu, tylko kolega źle przeczytał napis… Na szczęście jakoś dała się przekonać, a kolega zjadł w końcu swoją babkę owocową, ale pani właścicielka już do końca istnienia lokalu dziwnie się na obu nas patrzyła 😀

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?