„Oglądanie grozi rozmiękczeniem mózgu” – ostrzega napis na telewizorze Rubin w mieszkaniu na Bacewiczówny. Rok był 1982, więc ostrzeżenie bardzo na czasie, chociaż oglądanie telewizji na tym odbiorniku miało też nieco inne skutki.
Napis ostrzegawczy to te małe czarne literki u góry ekranu. Pomysłowe rozwiązanie, prawda? A wiecie, o co chodzi z tymi „innymi skutkami”? Kto miał Rubina, ten pewnie wie. Ale zacznijmy od przedstawienia naszego bohatera. Oto on, reklamowany w tygodniku „Stolica”.
![22 tysiące złotych i jest twój. O ile akurat będzie w sklepie.](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/1977/1977_Stolica-Rubin-400x342.jpg?resize=400%2C342)
Cena Rubina na tej reklamie to 22 tysiące złotych i z grubsza możemy ją przeliczyć na dzisiejsze pieniądze jeden do jednego. Tak jest, to był luksusowy, duży, kolorowy odbiornik. Produkowany w Polsce na licencji radzieckiej. Opakowany w ciężkie, drewniane pudło, idealnie się komponował z klasyczną meblościanką na wysoki połysk.
![Salonik stróża Anioła. Albo kogokolwiek innego z epoki wczesnego Jaruzelskiego. Fragment Muzeum Ursynowa na Barwnej 8. Fot. Maciej Mazur.](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/2014/2014_05_Czerwoniak-Muzeum3-400x225.jpg?resize=400%2C225)
– Na ekranie dominował kolor czerwony, na co wpływała tak ideologia, jak i technologia Secam. Głośnik mono, obraz więcej niż doskonały na butelkowo wypukłym, zaokrąglonym kineskopie, waga więcej niż pokaźna. Wewnętrzny rząd lamp i kondensatorów przepoczwarzał się poprzez strumień obrazu i dźwięku w rząd dusz – wspominał po latach Michał Myśliński, wydawca książek o Ursynowie, na zdjęciu tytułowym uchwycony właśnie przed Rubinem. Ale miało być nie o rządzie dusz, tylko o innych zgubnych skutkach oglądania telewizji.
Rubin był wybuchowy. Zbyt długie oglądanie groziło przegrzaniem tego rzędu lamp i kondensatorów a to powodowało, że po prostu zaczynał się fajczyć. Siedzisz, oglądasz Kobrę a tu z obudowy leci dym. Poważnie! Mój Rubin też tak skończył. Kiedy w lepszych czasach w salonie pojawiło się 21-calowe Sony, Rubin trafił do dziadka. Dziadek oglądał Totka. I w trakcie losowania emocje były takie, że Rubin też się zajarał. Dziadek z wujkiem wynieśli go na balkon. Adrenalina musiała być niezła, skoro dziadek dźwignął te 50 kilogramów radzieckiej licencji i wytargał na dwór. Tam Rubin dokonał żywota. Rok był 1990, więc nie trafił do ZURT-u ani do warsztatu ze zdjęcia poniżej. Trafił na śmietnik.
![Pan Błażej naprawi telewizor, PKF 01/83](https://i0.wp.com/ursynow.org.pl/wp-content/uploads/1983/1983_PKF_NaprawaRTV-400x320.jpg?resize=400%2C320)
Pożegnaliśmy się bez żalu. A morał z tej historii aktualny do dziś: nie przesadzajcie z oglądaniem telewizji. Pamiętajcie, czym to grozi!