Była jednym z najbardziej znanych osiedlowych dzieł sztuki. Jedni mówili o niej Oko, inni nazywali Radarem, oficjalnie była po prostu „Abstrakcją Geometryczną”. Stanęła w 1977 roku na cokole przed blokiem przy Wiolinowej 1. Wystąpiła w roli tła do mnóstwa zdjęć, zagrała nawet w filmie. A potem nagle zniknęła. Został tylko cokół.
Metalowa instalacja była dziełem Tadeusza Siekluckiego, autora kilku innych żelaznych punktów programu sztuki nowoczesnej. Kto był na Woli i podziwiał rzeźby na skwerze między Wolską i Kasprzaka, ten wie o co chodzi i o kim mowa. Ta nasza pojawiła się zapewne w 1977 roku, ale nie była elementem pleneru rzeźbiarskiego SARP (to z niego pochodzi większość stojących do dziś ursynowskich rzeźb). Nie ma chyba osoby mieszkającej na Ursynowie w latach osiemdziesiątych, która tego dzieła by nie pamiętała.
No i nagle zniknęło. Nawet nie do końca wiadomo, kiedy. Na pewno jeszcze było w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Miejscowa dzieciarnia uwielbiała wspinaczki po cokole zakończone triumfalnym wejściem na metalowe oko. Taka scena zainspirowała nawet reżysera Józefa Gębskiego i umieścił ją w „Skupisku”, pierwszym dokumencie o Ursynowie z 1980 roku.
Co się stało z tą rzeźbą? Może ktoś coś wie, albo słyszał? Legendy są różne. Jedna głosi, że instalacja przeraźliwie grała na wietrze, który wpadał w jej zakamarki i gwizdał, świdrując uszy okolicznym mieszkańcom. Ci podobno nie wytrzymali i doprowadzili do jej usunięcia. Zgoda, ale wtedy zostałaby gdzieś przeniesiona i skatalogowana. A jej nie ma. Nie ma po niej śladu, poza cokołem na górce przy Wiolinowej 1. Może po prostu ktoś ją ukradł?
Mogę sobie wyobrazić scenariusz, że na początku lat dziewięćdziesiątych ktoś zadaje sobie trud, wynajmuje dźwig, demontuje instalację i… no właśnie. Oddaje do skupu? Do Desy? Stawia sobie na działce? Jeżeli ktokolwiek coś wie, to niech się podzieli. Czekam niecierpliwie.