Ten sielski, wiejski obrazek to jest Natolin. Z grubsza gdzieś w okolicach Belgradzkiej, może nawet przy dzisiejszym Sadku między Małcużyńskiego i Żabińskiego? Rok chyba 1978. W tle nadciąga już wielkopłytowe miasto, tu wciąż szumią sady.
Hulali po polu i pili kakao. No, prawie. Nie tyle kakao, co białe wino Sofia i gazowaną Mazowszankę. Ale dalej było jak w piosence śpiewanej przez Majkę Jeżowską:
„Czy pamiętasz jeszcze tę wycieczkę pierwszą, tę sprzed lat?
Z placu tuż za szkołą zabrał was autokar prosto w maj.”
Maj był piękny, rok 1978. Tak przynajmniej zakładam patrząc na zasięg wielkopłytowej cywilizacji. O niej zaraz. Wiosenne słońce przygrzewało, na polance między równymi rzędami wypuszczających listki drzew owocowych śpiewały ptaki. Drzew były setki. Zaraz zakwitną, potem na gałęziach wyrosną jabłka, których nie będzie komu zbierać. Wielki sad już przejęło państwo mające wielką wizję postawienia tu jeszcze większych bloków. Ale to jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tym roku.
Na razie siedzieli więc wokół ogniska rozpalonego z zebranego chrustu. Oni. Awangarda polskiej architektury. Młodzi, ambitni i z wielkimi wizjami. Hen, na horyzoncie widać było efekty ich pracy. Las budowlanych żurawi i pudełkowe konstrukcje bloków z wielkiej płyty. – Ech, szkoda… – pomyśleli pewnie sobie. – Szkoda by było tego sadu. Może uda się zachować chociaż kawałek?
Udało się. Kawałek został. Kilkanaście drzew owocowych między ulicami Żabińskiego i Małcużyńskiego. Polana grillowa, plac zabaw, siłownia plenerowa i niewielka górka. Zimą miejsce do lepienia bałwanów, w lecie w cieniu drzew można odpocząć a jesienią zbierać spadające jabłka z wciąż owocujących drzew. Kawałek starej wsi między betonowymi domami. Kiedyś sad rozciągał się w całym kwartale wyznaczanym obecnie przez Belgradzką, Aleję KEN i Przy Bażantarni. A od strony zachodniej, gdzie stoją bloki przy Małej Łąki – wiecie co wówczas tam było? Tak jest. Mała łąka. Poważnie!
Tak to wyglądało mniej więcej do roku 1983, gdy do sadu wkroczyli drwale. Dwadzieścia lat później znów ostrzyli piły, ale zdecydowany opór mieszkańców powstrzymał plany zamiany tego terenu w plac budowy. Bo nadal warto tu przyjść na majówkę, hulać po polu i pić kakao. Tylko ognisk nie palcie!
No więc tak. Ten pretensjonalnie poetyzowany obraz pojawił się w mojej książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa” i znajdziecie tam oczywiście więcej takich ciekawostek. Książkę można kupić z autografem i dedykacją autora w sklepie Wydawcy. To tu:
Przejdź do sklepu
A jeżeli chodzi o majówkę, to w najbliższy weekend, 8 czerwca pod Kopą Cwila będą Dni Ursynowa. I my też tam będziemy, jak zwykle poznacie nas po brązowym 125p. Kto ma książki a nie ma dedykacji, niech przyniesie i dostanie. A kto nie ma, będzie mógł sobie kupić. To do zobaczenia!
Na zdjęciu „Między sadami Natolina” widać w tle (nie chyba lecz z pewnością) ścianę lasu otaczającego pałac natoliński, którego bryła majaczy między drzewami. Polna droga biegła więc zapewne z grubsza w miejscu dzisiejszej ul. Przy Bażantarni.
Popatrzyłem jeszcze na fotomapę z 1977 i potwierdzam, że dokładnie tam, gdzie dziś przebiega ul. Przy Bażantarni, wcześniej była droga polna, ta ze zdjęcia. Spacerowicze znajdują się zapewne na wysokości dzisiejszego przedszkola nr 400 przy Lokajskiego.
tam biegnie aleja kasztanowa i zawsze była..wiec niemożliwe, byłoby ją widać
Al. Kasztanowa jest 200m na południe od Przy Bażantarni, proszę zerknąć na mapę 🙂
Pamiętam resztki tego sadu na początku lat ’90 w miejscu dzisiejszego osiedla „Dębina” przy Rosoła. Kilka drzew na tym osiedlu się zachowało jak również w trójkącie między ulicami Nowoursynowską, Rosoła i murem osiedla.
A moze ktos podałby nazwiska osób na zdjeciach?