Boję chodzić się po nocy, tyle teraz jest przemocy – rapował Kazik w słynnym utworze „Jeszcze Polska” z 1991 roku, a to przecież dopiero był początek tych dzikich lat, gdy gangsterzy w beemkach drwili sobie z policjantów w Nyskach, a szelest dresu w ciemnym zaułku kazał sobie zadać pytanie: wrócę dziś do domu z portfelem czy bez?
To nie jest scena z „Akademii Policyjnej”, to nie pocztówka z Bronxu. Bo to też nie nowojorscy gliniarze, tylko nasi dzielni ochroniarze. Uchwyceni podczas sesji zdjęciowej na podwórku osiedla „Techniczna” pod Kopą Cwila. Fotografię wyciąłem z reklamy agencji „Alamein”, która – niczym generał Montgomery Afryki Północnej – broniła porządnych mieszkańców Ursynowa przed falą przestępczości.
Jak widać, sprawni ochroniarze nie tylko patrolują osiedle w strojach z Ameryki… Chociaż tak szczerze mówiąc, to moja mama mieszka na tym osiedlu od końca lat ’90 i nie przypomina sobie, aby między śmietnikiem i placem zabaw pojawiali się goście z NYPD. No dobrze. Jak widać, na reklamie sprawni ochroniarze nie tylko patrolują osiedle na piechotę, ale też dysponują odwodem zmotoryzowanym. W Fordzie Crown Victoria? No niestety. W Polonezie i Daewoo Nexia, ale to i tak porządny standard pojazdów sił prawa i porządku lat dziewięćdziesiątych.
Wracamy do Kazika. Pamiętacie, co było dalej w ponurej wizji z piosenki?
W samochodach przy chodnikach z lustrzanymi okularami
Siedzą groźni i ponurzy z gazowymi naganami
Tu złodzieje okradają wszystkich, którzy się ruszają
I nie myślą o policji, bo ci teraz spowiedź mają
Z tymi złodziejami to rzeczywiście było coś na rzeczy. Jeszcze pod koniec lat ’80 było przecież nie do pomyślenia, aby zbóje wysadzili porządnego człowieka z samochodu, a parę lat później – już owszem, czemu nie. Bezczelność bandytów sięgała szczytu, a policjanci wymyślali kolejne kategorie przestępstw, którym nie byli w stanie zapobiec. Na Wydrę na przykład. Wydra to nie tylko wydarcie kobiecie torebki w tłoku, ale także na przykład wydarcie Poloneza, co opisuje „Życie Warszawy” z lipca 1993 roku.
Ta sama gazeta miesiąc wcześniej opisała niezwykłą przygodę pewnego mieszkańca ulicy Hirszfelda, który na kracie swojego balkonu znalazł dziwną torbę foliową. Zaintrygowało go dochodzące z wnętrza cykanie. W późnym PRL-u pewnie by pomyślał, że ciocia podrzuciła mu budzik w ramach aluzji do spóźnień na niedzielne przyjęcia, ale tu już mamy nowe czasy, więc cykanie wzbudziło czujność lokatora. I słusznie, bo w torebce była bomba.
Dzielni policjanci rozbroili ładunek, po czym wszyscy wrócili do swoich zajęć. Po co zadawać dodatkowe pytania – na przykład dlaczego ktoś sąsiadowi wiesza bombę na balkonie? To są wczesne lata dziewięćdziesiąte, lepiej nie wsadzać nosa w nie swoje sprawy, tylko wynająć agencję ochrony i żyć iluzją Nowego Jorku ale bez gangów. O, patrzcie – nadciąga już Królewska Konna. Policyjna kawaleria rozwiąże wszystkie problemy.