Budowniczowie idą na rekord, nie ma dwóch zdań. W marcu mija czwarta rocznica rozkopania skrzyżowania Alei KEN i Płaskowickiej. Cztery lata. Ostatnie pół roku zajęła odbudowa połowy ronda. Strach pomyśleć, ile zajmie odbudowa drugiej połowy.

Wytęż wzrok i znajdź na placu budowy chociaż jedną osobę. Nie wytężajcie wzroku, nikogo nie zobaczycie. Praca nie idzie i już. Raz na dwa tygodnie pojawi się jakiś nowy element. Zasłonięty znak, kawałek krawężnika. Stanie nad nim dumny ze swego małego dzieła twórca, po czym odejdzie. Na ten tydzień już wystarczy.

Pół roku zajęło drogowcom odbudowanie połowy ronda KEN/Płaskowickiej. Strach pomyśleć, ile zajmie drugie pół. Fot. Maciej Mazur
Pół ronda i tyle. 2021, fot. Maciej Mazur

Gdy tak spojrzeć na tę budowę – a patrzę na nią niemal codziennie – przypominają się najlepsze wzorce sprzed wielu lat. Bo ile można odbudowywać jedno rondo? Miesiąc? Dwa? No ale pół roku?! Ludzie! Co w tym jest takiego skomplikowanego?! Szczęściem w nieszczęściu jest epidemia, która mocno ograniczyła ruch, więc przynajmniej nie tkwimy tu w gigantycznych korkach.

Zasypany tunel POW między KEN i Lanciego. Uskok po lewej to miejsce na odbudowę jezdni Płaskowickiej. Fot. Maciej Mazur
Zasypany tunel i pustka. 2021, fot. Maciej Mazur

A jeżeli ktoś nie wierzy, że to już cztery lata – proszę bardzo. Dowód. Zdjęcie z wczesnej wiosny 2017 roku, tuż po zamknięciu ronda. Prezydentem miasta była jeszcze wtedy Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale wspominam to tylko po to, aby uprzytomnić wam, jak długo to już trwa. Drogę odbudowuje bowiem wykonawca obwodnicy, a nie miasto, więc pretensje do niego. A wykonawca – jak wiemy – ma inne priorytety, czyli opóźnione prace w zasypanym tunelu. Tak przynajmniej sobie to tłumaczę.

A co tu tak pusto? Bo jest sobota. Normalnie parę aut próbuje jednak pokonać niedawno zamknięte rondo u zbiegu KEN i Płaskowickiej. Fot. Maciej Mazur
Początek objazdu. 2017, fot. Maciej Mazur

W podobnym tempie prace posuwają się na zamkniętym od czerwca (!) zeszłego roku odcinku Płaskowickiej między Cynamonową i Rosoła. Zresztą akurat tam to nawet się nie dziwię, że się nie spieszą. Pośrodku skrzyżowania Rosoła i Płaskowickiej drogowcy machnęli tak piękną poprzeczną hopkę, że auta będą tam lecieć jak Żyła, gdy dobrze wybije się z progu. Nie wiem tylko, czy kierowcom będzie tak do śmiechu, jak Żyle.

Na koniec pocztówka z przeszłości. Wtedy też kopano i też były objazdy. Budowa metra w Alei KEN na wysokości Końskiego Jaru. Ten objazd zamkniętego odcinka też trwał – o ile dobrze pamiętam – cztery lata. Albo może pięć? Wtedy nasze zuchy z dwudziestego pierwszego wieku mają jeszcze sporo czasu. Nie muszą się spieszyć.

W oczekiwaniu na autobus na przystanku przy Koncertowej, podziwiamy panoramę Końskiego Jaru, budowę metra - no i produkty polskiej motoryzacji. Po prawej stronie zdjęcia mamy przystanek autobusowy, jego resztki widoczne są do dziś. Zdjęcie: Krzysztof Serdakowski, photochris.com/Polska.htm
Koński Jar i budowa metra. 1985, fot. Krzysztof Serdakowski

 

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

1 KOMENTARZ

  1. To rondo, jak i pozostałe skrzyżowania w ciągu ul. Płaskowickiej, rozkopała na potrzeby budowy tunelu w ciągu drogi ekspresowej S2, a więc także zobowiązana jest odbudować (i odbudowuje – tak samo szybko, jak budowała ten tunel) Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (tak, GDDKiA), więc to kto był lub jest Prezydentem Warszawy, Burmistrzem Ursynowa, itd. itp. ma drugorzędne znaczenie – to państwowa inwestycja, nie miejska i miasto czy dzielnica generalnie nie mają tam nic do zrobienia, ani nawet specjalnie dużego wpływu na bieg wydarzeń. Odbudują i oddadzą zajmowany na potrzeby budowy teren miastu – wtedy odpowiedzialnym za rondo będzie znowu ZDM.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?