Radio NRD, radio z zielonym okiem – cytat z klasycznej piosenki zespołu Armia od razu mi się przypomniał, gdy tylko spojrzałem na ten NRD-owski zielony cud techniki zatrzymany w czasie ponad dziesięć lat temu na zupełnie innej Nowoursynowskiej.

To jest IFA Multicar, taka enerdowska mikro-ciężarówka. Po maską dwulitrowy diesel o potężnej mocy 45 koni. Pojazd najczęściej można było spotkać w różnych fabrykach czy magazynach, ale ten akurat Paweł Starewicz uchwycił na Nowoursynowskiej na wysokości SGGW. Jeden pas ruchu, fatalna nawierzchnia i latarnie na wiejskich słupach. Skansenik.

Gdy w latach '70 i '80 pojawiał się na horyzoncie, oznaczał zwykle wizytę ekipy TVP. Tym razem solidny niemiecki Robur przywiózł zaopatrzenie na kabacki bazar. Ze zbiorów Pawła Starewicza.
Robur z DDR. 2007, fot. Paweł Starewicz

I kolejny produkt z NRD. Swego czasu pojawienie się Robura zwiastowało nadjeżdżającą ekipę telewizyjną, bo w latach realnego socjalizmu Robury były pojazdami TVP. Ten jednak gra w innej produkcji. Służył (a może jeszcze służy, bo to jednak niezniszczalna konstrukcja) jako pojazd dostawczy dowożący towar na bazarek przy Wąwozowej.

Wartburg w wersji Tourist czeka na jakichś zagubionych tourists. Jakby się znaleźli, to czeka na Surowieckiego. Zdjęcie: Paweł Starewicz.
Wo sind die Touristen? 2007, fot. Paweł Starewicz

A co powiecie na to? Futrzak z zebry na siedzeniach i tylko trochę powietrza z niego uszło. Ale w razie czego byłby gotowy na wycieczkę. Wartburg w wersji Tourist. Przestrzeń ładunkowa z tyłu powiększona jest o bagażnik dachowy, więc w czasach świetności musiał jeździć na tęgie wyprawy. Na tej samej ulicy (Surowieckiego) stało jeszcze to.

Dacia 1310p, produkt rumuński, zastygły w pozie pomnikowej przy Surowieckiego. W jedną z dziur pod zderzakiem wpychało się korbę i auto zapalało. Poważnie! Zdjęcie: Paweł Starewicz.
15 cm ponad chodnikami. 2007, fot. Paweł Starewicz

Dacia 1310p. Nienawidziłem tego modelu, bo miałem nieprzyjemność podróżować nim przez końcowe lata komuny. W dodatku ojciec zamienił na to rumuńskie coś ukochanego przeze mnie dużego fiata. Skandal, chociaż akurat ta Dacia z Surowieckiego ma w sobie coś. Słuchała chyba Fisza, bo unosi się ponad chodnikami. Prawie 30 centymetrów.

Terenowy rumuński ARO 244 w każdej chwili może wyruszyć na front. Na razie zadekował się w barwach maskujących na parkingu przy Stryjeńskich, Zdjęcie: Paweł Starewicz.
Zaginiony w akcji. 2007, fot. Paweł Starewicz

Rumuńska myśl techniczna zaowocowała też taką piękną terenówką parkującą przy Stryjeńskich. To jest ARO, które w początkach XXI wieku kupiła też polska policja.

– Już od początku nie działał w nim np. obrotomierz. Kiedy chciałem ustawić wewnętrzne lusterko, zostało mi w ręku – opisuje swoje doświadczenia z ARO jeden z funkcjonariuszy. – Po dwóch dniach użytkowania, drzwi pasażera zablokowały się, z tyłu z drzwi powypadały wszystkie uszczelki. – Nasze wspaniałe ARO przejechało w sumie tylko 700 km i pociekło z silnika, układu chłodniczego. Dobrze, że to zauważyliśmy w porę… Koledzy z sąsiedniej jednostki nie byli tak spostrzegawczy i silniczek się zatarł – mówi inny policjant. 'Złom w służbie policji', Motofakty.pl 9 lipca 2005

Na koniec jeszcze jeden rarytas. Pod koniec PRL inwalidzi poruszający się na wózkach mieli zasadniczo dwie możliwości własnego transportu: albo upolowali jakoś malucha w wersji inwalidzkiej (EI) albo byli skazani na takie coś. Skrzyżowanie motoroweru z samochodem. Pojazd wręcz hybrydowy.

Simson Piccolo Duo - jeden z dziwniejszych pojazdów w historii motoryzacji. Samochód zbudowany w NRD na bazie motoroweru Simson przeznaczony był dla inwalidów. Zdjęcie z ulicy Ciszewskiego: Paweł Starewicz.
Simson Piccolo Duo, fot. Paweł Starewicz

No a tak swoją drogą, to kto z was pamięta, że tytułowy cytat z Armii był też nazwą doskonałej audycji w nieodżałowanej Radiostacji jakieś piętnaście lat temu?

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?