W dniu dziecka oczywiście idziemy na wesołe miasteczko a potem na lody. W tej właśnie kolejności, aby uniknąć ewentualnych nieprzyjemności. Bo zabawa czeka nas odlotowa – spójrzcie tylko, jakie cudowne maszyny pojawiły się na karuzeli przy Wokalnej!
Karuzela z samolotami rozstawiła się wiosną 1981 roku. Kto wie, może to też był Dzień Dziecka? Malec w kapelusiku FSO wydaje się podchodzić do tej atrakcji z uśmiechem, ale i pewną rezerwą. Tak szczerze mówiąc – w ogóle mu się nie dziwię! Zdjęcie pochodzi z archiwum Stefana Sosnowskiego. No dobrze. Jak nie samoloty, to może klasyczne zamykane siedzenia? Bo takie też mamy. Na Końskim Jarze.
Kierownik karuzeli wyraźnie już jest znudzony. W kółko to samo, a dzieci wciąż chcą więcej i więcej. Codziennie przecież na Ursynów nie przyjeżdża wesołe miasteczko. Kiedy więc już przyjedzie, wieść szybko się rozchodzi i dzieciarnia zbiega się ze wszystkich osiedli. W 1989 roku karuzela zawitała na wielką łąkę przy Romera.
Nie mówcie, że nie zwróciliście uwagi na nietypowy kształt gondolek. Latające parasole naprawdę robią wrażenie. Ciekawe, czy te maszyny i ich obsługa były czeskie? Bo jakoś tak się złożyło (być może ktoś z branży wyjaśniłby nam, dlaczego) że rynek obwoźnych lunaparków zdominowali Czesi. Niczym husyckie tabory rozstawiali swoje żelazne warownie rozrywki na kolejnych podbijanych skwerkach. Pozostajemy w okolicy. Znów te parasole… To chyba jest ten sam lunapark, tylko z innej perspektywy?. Zgadza się barak w tle i ciężarówka. A skąd wiemy, że to Czesi? No jak to, skąd… Kto inny tłukłby się Liazem?!
Karuzela karuzelą, ale powiedzmy sobie szczerze – największą atrakcją wesołego miasteczka zawsze był autodrom, czyli elektryczne samochodziki zderzające się ze sobą. Proszę bardzo, mamy takie w zanadrzu. W 2015 pojawiły się w lunaparku przy Dereniowej, tuż obok siedziby spółdzielni Imielin.
Dziś stoją tu bloki, trzeba by poszukać innego miejsca na rozstawienie tych wszystkich atrakcji. Zresztą – same karuzele i autodromy trochę chyba straciły na popularności. Czesi powiedzieli „ahoj”, nam na Dzień Dziecka zostały lody. To akurat się nie zmienia. Drogie dzieciaki, bawcie się ile wlezie!