Zeszły śniegi, pojawiła się pierwsza zieleń, pojawili się też pierwsi ludzie. Oto wiosna 1977 roku, pierwsza wiosna na Ursynowie. Wśród błota, kurzu i budowlanego bałaganu osiedlowi pionierzy zaczynają się urządzać.
Taka piękna wiosna, a ja jeszcze nic o tym nie wiem. W początkach 1977 roku siedzę wciąż w środku i chociaż z całej siły kopię mamę, na wyjście na świat poczekam aż do upalnego lipca. No nie, tyle straciłem! Dobrze chociaż, że jeden z projektantów Ursynowa Północnego, Włodzimierz Witaszewski, nie tracił czasu i wszystko dokumentował. W kolorze! Na zdjęciu tytułowym – gdyby ktoś nie poznał – to widok na Wiolinową i Puszczyka. Błotnisty plac po prawej stronie jest dziś placem zabaw z dinozaurami. Zabudowa na razie kończy się na linii ulicy Dembowskiego, dalej wciąż pola aż po Las Kabacki. Zejdźmy na ziemię.
To widok w przeciwną stronę. Za drewnianym płotkiem trwają wykopy pod pierwszy w okolicy pawilon handlowy, czyli istniejący do dziś kompleks blaszaków przy Wiolinowej. Spożywczy działa tam od zawsze, obok jest teraz Komfort, działający w miejscu dawnej restauracji. Na Końskim Jarze też jeszcze budują sklep spożywczy, chociaż tu prace są dużo bardziej zaawansowane.
Zazieleniła się trawka, na balkonach zakwitło pranie. Przed blokiem zaparkowały dwa maluchy. Od razu widać, że tu już tętni życie! Mieszkańcy świeżo zasiedlonego domu przy Pięciolinii postawili na technikę z NRD. Przed klatką stoją dwa sine Trabanty. W niskim parterze niebawem otworzy się klub mieszkańca – taka niesamowita nowość przywieziona z Danii. Będzie barek, sauna, pralnia i miejsce do pogawędek sąsiedzkich. Serio, serio! Już to nawet opisywałem – o tu.
Przed wejściem do klubu prosimy tylko zmienić obuwie, bo jednak w gumofilcach nie wypada wchodzić na salony. A gumofilce podczas tych pierwszych wczesnych ursynowskich wiosen, to produkt pierwszej potrzeby. Tylko takie buty zapewniały w miarę pewne i bezpieczne poruszanie się wśród wypełzającego zewsząd błota.
Buty są, wóz zaparkowany, to co – może skoczę wstawić herbatę a wy się rozgościcie? Czajnik już jest. Przywiozłem go Syrenką. Wpadajcie koniecznie, zobaczycie jak się tu mieszka.
Panie Maćku, jak zawsze super robota. Dziękuję za artykuł 🙂