Piękny widok. To jest Moczydło widziane od Moczydłowskiej oczywiście. Wiejskie i sielskie. Warto było przyjechać tu tym ślicznym, nowym i zadającym szyku Citroenem ZX aby zrobić kilka zdjęć, bo za parę lat takich widoków już tu nie zastaniecie.
Francuza zostawimy zaparkowanego przy Moczydłowskiej i trochę się przejdziemy. Spójrzmy teraz w kierunku skrzyżowania Stryjeńskich z Wąwozową. Widzicie jaki piękny las dźwigów wyrasta za bielejącą nowością przepompownią? Ten mały budynek stoi tam do dziś, pola pełnego owsa oczywiście nie ma już od lat.
Teraz spójrzmy z góry. Wdrapiemy się na Kazurkę aby zrobić jeszcze lepsze zdjęcie. U podnóża góry mamy zarastający trawą sprzęt budowlany – wkrótce się go ogrodzi i złoży na kupie na kolejne kilkanaście lat. Dalej rosną drzewa przy Moczydłowskiej, nasze pole owsa oraz otwiera się nieco szersza perspektywa budowlanych zysków deweloperów ciasno zabudowujących pola za Wąwozową.
Te zdjęcia zrobił i przekazał Mirosław Antoniak. Następne pochodzą z archiwum Anny Soboniak, są cztery lata starsze a przypominam je, bo pięknie pokazują nam widok na drugą stronę Kazurki. Akurat trwają loty paralotniarzy. Zwróćcie uwagę, gdzie przebiega koniec linii zabudowy.
Teraz spojrzymy trochę bardziej w lewo. Może paralotniarz leci do Geanta? Właśnie go otworzyli latem 1997 roku, więc miałby ciekawy cel podróży.
I to już koniec wycieczki. Pilot poleciał, Francuz odjechał, wracamy więc rowerem do domu. I nawet bluzka z hitowego wówczas filmu „101 Dalmatyńczyków” nie poprawia specjalnie nastroju. Hej, głowa do góry! Za dwadzieścia kilka lat takie zdjęcia będą wywoływać uśmiechy i wspomnienia!