Zaciągnął mnie tam syn, kiedy jeszcze wolno było spacerować. Co to, tato? No, murek, synku. Ale po co taki murek? No wiesz… Murek… Murek, synu, to jest podwórkowa instytucja. Społeczna, kulturalna, a czasem także gastronomiczna. Dziś obrasta mchem i smętnie kruszeje, ale przecież kiedyś tętnił życiem, prawda?
Te murki moja dzieciarnia zauważyła na podwórku Na Uboczu. Okoliczni mieszkańcy na pewno powiedzą o nich nieco więcej – jak to wyglądało w czasach, gdy pachniały świeżym betonem. Czy w tym kwadracie na zdjęciu poniżej była piaskownica? A może drabinki i zjeżdżalnia?

Cofnijmy się o kilkanaście lat. Idę o zakład, że te dziś szare i opuszczone konstrukcje Na Uboczu wówczas wyglądały tak, jak murek przed wejściem do bloku przy Janowskiego. Tętnił życiem, zastępował ławki, fejsa, insta i tik-toka na pewno też.

W zamyśle projektantów spora część tych murków – zwłaszcza przed szkołami – miała pełnić właśnie takie funkcje społeczne. Betonowe wygrodzenia na zdjęciu poniżej wybudowano je wraz ze szkołą 309 i miała to być fontanna. Przygotowano betonową nieckę, wyłożono ją różowymi kafelkami, ale nigdy nie popłynęła z niej woda. Pierwsza zima, druga, trzecia. Mróz połamał kafle. Resztę połamała dzieciarnia. Murki zasypano. Ale wciąż są tam, tkwią pod metrową warstwą ziemi. Słowo.

Kolejne murki to też SP 309, chociaż podobne są też w okolicach Kamyka, czyli dawnej szkoły 305. Nieregularne kształty wyznaczały obramowania sal do plenerowych lekcji. Lekcji nigdy w nich jednak nie poprowadzono.

W latach dziewięćdziesiątych te różne murki stały się przekleństwem okolicznych mieszkańców, gdy w nowych czasach chętnie spotykała się na nich młodzież spożywająca różne produkty i substancje. No a dziś… Dziś prędzej lub później czeka je taki los jak na ostatnim zdjęciu. Ten konkretny już zburzono w zeszłym roku, w przypadku reszty wiele chyba zależy od jakości użytego betonu.

Jeżeli chcecie poczytać nieco więcej takich ursynowskich historii, to na czas pozostawania w domu serdecznie polecam swoją książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Wysyłamy z autografem autora i prezentem – albumem „Witajcie na Ursynowie”. Takie cuda tylko u osiedlowego wydawcy, czyli tu:
Przejdź do sklepuNa mur-beton.
Nie które z tych murków maja nawet swoje nazwy np ten na uboczu nazywa się labirynt
Te murki są bardzo fajne, ale niestety ten Na Uboczu jest strasznie zaniedbany. Mieszkam 100 m obok od 14 lat i niestety tak wygląda. Muszę kogoś zapytać, czy wcześniej tam była piaskownica. Ale to mógłby też taki kwietnik. Moje dzieci jednak jak wykorzystują te murki do biegania. Obok można się też taplać w tworzących się kałużach,
Nigdy tam nie było piaskownicy ani żadnego placu zabaw. Za to spotkania towarzyskie na „Labiryncie” to cała nastoletnia młodość i lata 90:)
był tam też tor do kapsli namalowany farbą i grało się w tenisa. Kiedyś była tam obok jeszcze górka, przez którą chodziłem wracając z SP 325.
Niecka (piaskownica) o którą pyt autor to kwietnik. Został tam postawiony w połowie lat 90’tych aby uniemożliwić nam grę w piłkę a dokładnie w „Kwadraty”
Generalnie działo się tam wszytko – kapsle na jednej z najdłuższych tras jakie znam, zbijak, tenis, berek po murkach, wyścigi rowerowe, no i ta „ciemna” strona życia.
Do pierwszej połowy lat 90’tych w części zielonej zamiast trawy i sosenek były posiane rzędami róże. Pamiętam jak co roku dozorca je pielęgnował a te w okresie kwitnienia wyglądały jak wielki dywan
Labirynt …. to miejsce ma swoją Historię a teraz bym powiedział że nawet legendę…
To miejsce gdzie uczyłem się życia
Pozdrawiam wszystkich z Labku i Dzięki tym wszystkim z którymi mogłem tam spędzić najlepsze chwile młodości.
A Labirynt właśnie ulega zniszczeniu/przekształceniu…