Jest okazja. Jeżeli ktoś ma 18 milionów złotych (netto) to może sobie kupić symbol nowoczesności lat osiemdziesiątych, czyli budynek centrali telefonicznej przy Alei KEN 81. Przy okazji centrali kupi sobie też chyba stację benzynową.
Zwróciły moją uwagę podczas spaceru. Dwie charakterystyczne rury odpowietrzające i wystające ponad poziom gruntu klapy. Widać je na zdjęciu tytułowym. Klasyczna instalacja podziemnego zbiornika paliwa znana z każdego starego CPN-u. Tylko co ona robi w centrali telefonicznej?
Trzymano tam olej napędowy do diesla agregatu prądotwórczego? Czy też może benzynę do pomarańczowych Żuków z napisem ŁĄCZNOŚĆ na drzwiach? Jeżeli ktoś wie, to niech się podzieli wiedzą. Będę wdzięczny.
Właścicielem budynku centrali jest oczywiście spadkobierca TP SA, czyli Orange. Wystawił ją na sprzedaż za 18 milionów złotych netto. W ofercie zachwala awangardową konstrukcję budynku – piętra o wysokości pięciu metrów. Dlaczego takie wysokie?
Bo musiały pomieścić gigantyczne szafy pełne kabli łączących Ursynów ze światem. To przez ten niepozorny budynek przebiegała większość połączeń z klasycznymi numerami zaczynającymi się prefiksami 641 i 643. Kiedy po długiej budowie na przełomie lat 80/90 otwarto wreszcie tę centralę, skończyły się takie widoki:
Wcześniej telefon mieli tylko wybrańcy. Tysiąc numerów na cały Ursynów zaczynających się na 47. Mój ojciec miał gdzieś tam znajomości, więc byliśmy wśród tych super szczęśliwych posiadaczy własnego telefonu, który to telefon ze światem łączył się przez tymczasowy niebieski kontener ustawiony na Końskim Jarze.
Kontenerowa tymczasowość trwała wyjątkowo długo, budowa centrali przy KEN niemiłosiernie się ślimaczyła. Kiedy wreszcie ją skończono, była jednym z dwóch budynków z adresem przypisanym nieistniejącej jeszcze wówczas Alei KEN. Drugim był kościół. Co tam jednak adres – ważne, że była centrala. Sukcesywnie podłączano kolejne bloki. Można było sobie pogadać! Gadaliśmy więc ile wlezie. Tak wielka centrala była jednak łabędzim śpiewem ery zamawianych rozmów międzymiastowych. Kilka lat po jej otwarciu uruchomiono już sieci komórkowe. Potem nastąpiła miniaturyzacja. Wielkie szafy pełne kabli okazały się nieprzydatne. Dwa i pół tysiąca metrów powierzchni również.
Zamiast drutów i kabli wielkie wnętrza wypełniły pary taneczne – część powierzchni wynajęła szkoła tańca Riviera. No a teraz centrala trafiła na sprzedaż. Wielkie mi halo… Nie, naprawdę wielkie! I tylko powiedzcie – co z tą tajną stacją benzynową?
Tego budynku nie znam, ale pod pudynkiem PESELu, też były zbiorniki z paliwem i służyły właśnie do zasilania agregatów awaryjnych. Myślę że w przypadku tej centrali było tak samo 🙂
Centrala mieściła się od pleców strony pętli Ursynów Płd. i przez tę właśnie pętlę był pierwotnie do niej dojazd. Żadne Żuki z napisem ŁĄCZNOŚĆ tam nie stacjonowały, poza tym Żuki były wtedy jeszcze na benzynę (podwozie i silnik pochodziły z Warszawy 223, z późniejszymi zmianami) – agregat prądotwórczy napędzany silnikiem Diesla w takim obiekcie, zaprojektowanym wszak w czasach „zimnej wojny”, był obowiązkowy i paliwo do niego także musiało być gdzieś przechowywane – wprawdzie same klasyczne telefony CB i obwody rozmówne były zasilane prądem stałym o napięciu około 60V z baterii akumulatorów, ale oświetlenie, sterowanie centralą i ładowanie tych akumulatorów wymagało zasilania – nawet gdyby dostaw prądu z zewnątrz miało nie być przez dłuższy czas. Mój numer telefonu, otrzymany po uruchomieniu tej właśnie centrali, to 641 2x x7 (lata 80-te XX w. ale może ktoś ma ten numer obecnie, więc wyciąłem dwie jednakowe cyfry)