Niebezpieczne grzyby kontra dzielni policjanci. Opierali się długo. Naprawdę długo trwali na posterunku, ryzykując co najmniej zdrowiem. Nie mieli jednak szans. Pozbawieni wsparcia, pozostawieni przez dowódców, wycofali się. Oddali redutę organów ścigania w ręce pasożytniczych grzybów. Dziś ta ich reduta legła w gruzach. Uczcijmy ją krótkim wspomnieniem.

Zimowa sceneria 1989 roku wprowadza nas w historię pawilonu przy Belgradzkiej. Ostatnio znanego głównie z kolejek na poczcie, ale wcześniej przez całe lata była to także natolińska twierdza prawa i porządku publicznego. Od tyłu mieścił się tu komisariat policji. Otwarto go pod koniec lat osiemdziesiątych i otrzymał numer trzydziesty trzeci.

Budowana stacja metra Natolin. Belgradzka puszczona przesmykiem przez plac budowy. Zwróćcie uwagę: na obrazie nie ma ani jednego drzewa. Fot. Bartosz Rożeński.
Budowa stacji Natolin i pawilon przy Belgradzkiej. 1987, fot. Bartosz Rożeński

Komisariat trzydziesty trzeci – uważajcie, dzieci! Uważajcie, bo historia to dość smutna. Pomieszczenia w pawilonie urządzono raczej skromnie. Spółdzielnia nieodpłatnie przekazała je policji. Dzielni stróże prawa dyżurowali tu, przyjmując zgłoszenia od okolicznych mieszkańców. Czasy były ciężkie. Dzikie lata dziewięćdziesiąte, dilerzy, dresiarze, wymuszenia, rozboje. Roboty huk, a w policji bieda aż piszczy. Odprawy, wyjazdy, powroty, zatrzymania. I wtedy nieoczekiwanie pojawił się on. Grzyb. Wróg wewnętrzny.

Policyjny radiowóz przed posterunkiem na Belgradzkiej 42. Fot. "Stołeczny magazyn policyjny"
Skoda prewencyjna. 2009, fot. „Stołeczny magazyn policyjny”

Może nie był to inteligentny pasożyt z serialu „The Last of Us”, ale okazał wystarczająco groźny, aby skupić na sobie uwagę Sanepidu. Inspektorzy odwiedzili posterunek raz i drugi, przyjrzeli się, nakazali natychmiastowy remont. Ale jaki remont? Dresiarze grasują a wy nam tu o pracach budowlanych? Na remonty nie mamy czasu a poza tym – pieniędzy nie ma i nie będzie. Inspektorzy się zmartwili, grzyb za to ucieszył po cichu, zatarł trujące rączki i rozsiewał się po ścianach, coraz śmielej anektując policyjną przestrzeń.

Nad skrzyżowaniem KEN i Belgradzkiej powoli wznosi się wielka bryła Centrum Natolin, później przemianowanego na Galerię Ursynów. Ruch tu jednak wciąż niewielki. Fot. Bartosz Rożeński.
Centrum Natolin w budowie. 2000, fot. Bartosz Rożeński

Był już jednak wiek dwudziesty pierwszy. Po drugiej stronie skrzyżowania rosła potęga lśniącego gresem Centrum Natolin, naprzeciwko biedna policja gnieździła się w tej zagrzybiałej, wilgotnej budzie. Grzyb stał się panem sytuacji i ścian posterunku. Przerażony rozwojem sytuacji Sanepid w 2009 roku zarządził: dość tego, ewakuacja!

Aż żal serce ściska. Ile świątecznych dni i nocy przez te wszystkie lata spędzili tam funkcjonariusze? Mimo wielu niewygód, nie narzekali. Za cały budynek Policja nie ponosiła wielkich kosztów. Czynszu nikt nie żądał, a z mediów policjanci korzystali oszczędnie. Wiele do życzenia jednak pozostawiała kwestia samych warunków. Brak wystarczającego oświetlenia, obdrapane, brudne ściany, podłoga wołała o pomstę do nieba. Nawet żółto-brązową wodę w kranie mundurowi znosili bez grymasu. Ostatecznie z ostatnim dniem marca, ulica Belgradzka i okolice straciła najczujniejszych sąsiadów. Po tylu latach, zaledwie kilka dni dostali na wyprowadzkę, a roboty nie ubywa. Pomiędzy interwencjami, a wizytami w domach mieszkańców, pakowali do kartonowych pudeł służbowe dokumenty. Z pomocą przyszła im Straż Pożarna, która na Janowskiego przewiozła najcięższe sprzęty i meble.'Stołeczny Magazyn Policyjny', nr 2/2009

Roniąc łzę wraz z autorką tekstu z policyjnej gazety zważmy jednak, od prawie piętnastu lat, na ponad 150-tysięcznym Ursynowie, mamy tylko jeden jedyny komisariat. Nie wiem, czy to są właściwe proporcje.

Działał ponad 25 lat i go zamknięto. Posterunek policji przy Belgradzkiej tak długo nie był remontowany, że przestał spełniać jakiekolwiek normy. Zapadł wyrok, apelacji się nie przewiduje. Zdjęcie: Kuba Łuszczewski.
Dołek zamknięty. 2009, fot. Kuba Łuszczewski

Kiedy policjanci się wyprowadzili, grzyb nagle przestał być problemem. Przyszła ekipa, skuła tynki, pomalowała ściany, wymieniła te przegniłe podłogi i rach-ciach do byłego komisariatu wprowadziła się… Lecznica. Nic tak dobrze nie uzdrawia z wszelkich pasożytniczych dolegliwości, jak bliskość ochrony zdrowia. Pocztowcom urzędującym od frontu budynku też jakoś grzyb nie zagrażał. A i spółdzielnia była zadowolona, bo w końcu mogła naliczać czynsz i zarabiać na pawilonie. A może by tak zarobić więcej? Zburzyć tę budę, wykorzystać atut doskonałej lokalizacji i wystawić tu bloczek?

Zaczyna się rozbiórka pawilonu poczty przy Belgradzkiej. Fot. Sławek Kińczyk, HaloUrsynow.pl
Koniec pawilonu. 2023, fot. Sławek Kińczyk, HaloUrsynow.pl

Jak pomyślano, tak zrobiono. Zebrano oferty od chętnych spółdzielców, wzorem klasycznych lat osiemdziesiątych przeprowadzono losowanie i szczęśliwcy dostali możliwość zapłacenia prawie 15 tysięcy złotych za metr kwadratowy w nowym bloku plus – to prawdziwe Bingo w tej spółdzielczej loteryjce – 56 tysięcy za miejsce garażowe (te informacje podaję za stroną FB niezastąpionej pani Hanny, uważnie śledzącej wszystkie wydarzenia w Spółdzielni Wyżyny – a więc trudno o bardziej wiarygodne źródło). Blok ma wyglądać tak, jak na poniższej wizualizacji opublikowanej w „Halo Ursynów”, a jeżeli spółdzielnia szuka jakiejś fajnej nazwy swojej inwestycji, to ja bym proponował porzucić banalne „Zielone Natoliny”, „Rytmy Metra” i podobne deweloperskie badziewie – jedyną godną nazwą tego miejsca wydaje się Rezydencja Fungus.

Tak ma wyglądać blok przy Belgradzkiej 42. Źródło: HaloUrsynów, SM Wyżyny
Wizualizacja bloku przy Belgradzkiej. Żródło: HaloUrsynow.pl
Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?