Taki niby potężny prezes Spółdzielni a stał na baczność niczym zwykły szeregowy i pokornie spuszczał wzrok. No ale w sumie nic dziwnego. Z wojskiem nie ma żartów. 13 grudnia 1981 udowodnił to generał Jaruzelski. Teraz mamy 20 grudnia. Tydzień po wprowadzeniu stanu wojennego na Ursynów pofatygowała się lotna kontrola wojskowa i to w jakiej randze! Nie tam żaden szeregowy popędzany przez kaprala. Przyjechał sam major w towarzystwie milicjanta i przedstawiciela Urzędu Dzielnicowego.

Gdy władze cywilne nie dają rady, wojsko wkracza do akcji. Rozkazy prezesowi spółdzielni wydaje komisarz w randze majora. Kadr z DTV, 20.12.1981.
Major zaczyna akcję

Prezes od razu wyskoczył z domu (chociaż to była niedziela), przywdział palto, czapkę z lisa i najpierw pobiegł przez śnieg do siedziby spółdzielni wydać odpowiednie dyspozycje, a potem prosto na ulicę Malinowskiego, gdzie właśnie rozstawiała się telewizja. – Oj, niedobrze – pomyślał pewnie prezes. – Będzie teatr. I miał rację. Role zresztą już rozpisano. Major grzmiał, przedstawiciel urzędu gorliwie przytakiwał a dzielnicowy od czasu do czasu coś burknął. Prezesowi przypadła najgorsza rola. Przypomniał sobie jak to było w wojsku, kiedy koty grzecznie stoją a panowie oficerowie uczą ich życia. A o co poszło tym razem? O odśnieżanie. Wczoraj też była telewizja, nakręciła kilka obrazków jak mieszkańcy brną przez zaspy, no i dziś zamiast śniegu spadła prezesowi na głowę ta mało święta trójca z koszarowego piekła rodem w towarzystwie telewizji, która wszystko pokazała w wieczornym „Dzienniku Telewizyjnym” – stąd znamy dokładnie tę piękną połajankę.

Prezes Spółdzielni Ursynów tłumaczy się przed wojskowym komisarzem z marnych efektów odśnieżania. Kadr z DTV, 20.12.1981
Kto tu jest odpowiedzialny?!

– Przyjechaliśmy dzisiaj, żeby sprawdzić, jak wygląda sprawa odśnieżania osiedla Ursynów. Z tego co zaobserwowaliśmy, jednak jest nie tak, jak wszyscy by sobie wyobrażali właściwe odśnieżanie. Dlaczego jest taki stan rzeczy? – pyta groźnie major.

– Rzeczywiście, nie wszędzie odśnieżyliśmy skutecznie – przyznaje prezes. – Ale na osiedlu Jary jest bardzo dobrze i to, co pokazywała telewizja nie jest zbyt ścisłe. Natomiast tu, gdzie jesteśmy, na osiedlu Imielin, jest najsłabiej odśnieżone i w tej chwili jeszcze wiele do roboty mają dozorcy – tłumaczy prezes, ale major nie da się zwieść. Celnie uderza stwierdzeniem, że mało widać pracujących dozorców.

– Odwiedziłem jedną dozorczynię – próbuje tłumaczyć się prezes – która powiedziała: „proszę pana, jestem zmęczona, ja mogę pracować dwie, trzy godziny i muszę wrócić do domu, odpocząć i później znowuż wyjdę…”

Matka z wózkiem nie może przejechać, kolejny kamyczek do ogródka kontrolowanej spółdzielni. Jutro ma tu być porządek - rozkazuje wojsko. Ulica Dereniowa. Kadr z DTV, 20.12.1981.
Z wózkiem przez zaspy

– Ale to nie jest tłumaczenie! – przerywa major. – Ci ludzie biorą pieniądze, a wy tu jesteście odpowiedzialni, żeby był porządek – wojskowy się zniecierpliwił, bo na jednostce porządek jest zawsze. –  No i co? Czy kobiety z wózkami mogą przejść? Nie mogą! – wytyka, a akurat obok przez śnieg brnie kobieta z wózkiem. Co za zbieg okoliczności. – Kiedy będzie oczyszczone osiedle ze śniegu?!

– Ja sądzę, że na przełomie tego i następnego dnia wszelkie ciągi piesze i jezdne będą oczyszczone.

– Ale pan sądzi, czy będzie zrobione?

– Od tego tu jestem, żeby dopilnować – deklaruje prezes i już myśli, że mu się upiekło, ale nie.

– A ile osób z zarządu spółdzielni odpowiedzialnych za to jest w terenie? – pyta major.

– W tej chwili wszyscy, o godzinie ósmej rano wszystkich wysłałem w teren do nadzorowania prac i udziału przy odśnieżaniu – zapewnia prezes.

Gdy major skończył, grilowanie prezesa spółdzielni przejmuje "przedstawiciel urzędu dzielnicowego". I zapowiada surowe kary dla nierobów. Kadr z DTV, 20.12.1981.
Przedstawiciel bierze na spytki

Ale to jeszcze nie koniec zimowego grillowania, bo oto włącza się do rozmowy niepodpisany z nazwiska „przedstawiciel urzędu dzielnicowego”. – Dlaczego w sobotę nie było żadnego z przedstawicieli spółdzielni, którzy biorą pieniążki za nadzór akcji „Zima” na terenie Ursynowa? Sprawdziłem pięć administracji osiedla, nie było nikogo odpowiedzialnego za odśnieżanie.

– Byli wyznaczeni dyżurni… – broni się prezes, ale nic z tego.

– Tylko hydraulicy, a nie osoby kompetentne!

– Eee… – prezes traci rezon, a przedstawiciel dociska.

– Poza tym, jeżeli pan pozwoli, to przed biurem do pana ciąg pieszy był wydeptany a nie odśnieżony! – trafiony, zatopiony. Albo prezes nie znalazł argumentów, albo ekipa Dziennika już go nie słuchała, bo oto akcja przenosi się kawałek dalej, pod wykop z krzywą barierką. Prezes idzie jak skazaniec.

– Kto za to jest odpowiedzialny?! – wskazuje wykop major. – Za niezabezpieczenie wykopu. Konkretnie, imiennie! – żarty zdecydowanie się skończyły. – Ja wyciągnę osobiście konsekwencje!

W relacji Dziennika czas na wystąpienie pana milicjanta. Za nim - zielony Robur, wóz Polskiego Radia i Telewizji. W końcu nagrywamy tu niezłe kino. Kadr z DTV, 20.12.1981
MO czuwa

– Kierownik robót przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego – schodzi z linii strzału prezes. Koniec? A gdzie tam! Teraz prezesa zastrzeli dzielnicowy MO.

– Nie wiem, czy pan wie, ale wczoraj przy budynku Pięciolinii 10 straż pożarna nie mogła dojechać i strażacy nieśli drabinę 40 metrów na piechotę, ponieważ nie było podjazdu – relacjonuje milicjant. Prezes już ostatecznie skruszony i pogrążony smętnie podąża za wizytatorami.

– Kiedy dowiem się o ostatecznym terminie? – pyta na koniec major.

– Do końca jutrzejszego dnia – melduje prezes. Jeszcze tylko musi zapewnić, że źle pracującym dozorcom pojedzie po premii, a wyjątkowych bumelantów zwolni i już sam jest wolny. No, prawie. Na odchodne „przedstawiciel urzędu dzielnicowego” pogrozi pociągnięciem członków administracji do kolegium za zaniedbania. Koniec? Koniec. Czas na morał, wracamy do studia Dziennika i redaktora w najmodniejszym w sezonie zimowym ‘81/82 zielonym mundurze. – Wobec tych, którzy nie przestrzegają zasad dyscypliny społecznej, opieszale wykonują podstawowe obowiązki, sankcje karne będą szczególnie zaostrzone – podsumowuje zmilitaryzowany redaktor Stefanowicz. Ech. A to dopiero minął jeden tydzień od przemówienia generała… Jeszcze osiemdziesiąt kilka i już po stanie wojennym.

Zasypany parking przy Dereniowej, jeden z obiektów krytycznej kontroli w wykonaniu władz wojskowych. Kadr z DTV, 20.12.1981.
Jak tu wyjechać maluchem?

Prezes spółdzielni stan wojenny oczywiście przetrwał na stanowisku. Więcej nalotów już nie było albo wojskowi nie zabierali ze sobą telewizji. Wiosną śnieg stopniał, zakwitły kwiaty i znów było prawie jak dawniej. Prawie, bo jednak na inteligenckim Ursynowie mieszkało sporo opozycjonistów. Kiedy Radio Solidarność zagłuszało sygnał Dziennika TV prosząc słuchaczy o potwierdzenie odbioru przez włączenie i wyłączenie światła w mieszkaniu, pół osiedla migało. A co z tym odśnieżaniem? Jak to, co? Gdy tylko wojsko poszło zdobywać inne przyczółki, wszystko wróciło do białej normy.

Tekst jest fragmentem książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Gdybyście mieli ochotę na więcej takich historii, lub uznali, że to całkiem fajny prezent może być – to poniżej macie przycisk kierujący do sklepu wydawcy. Trwa promocja i za 69 złotych możecie mieć „Czterdziestolatka” plus nasz wcześniejszy album „Witajcie na Ursynowie” plus podpis autora.

Przejdź do sklepu

 

Opisany fragment relacji Dziennika Telewizyjnego zaczyna się w 12. minucie materiału z TVP Historia udostępnionego (nie przez nas) na YouTube:

 

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?