Podwórkowa baza. Klasyczna instytucja. Tylko gdzie ją umieścić? Może pod balkonem na parterze? Tak, balkon będzie świetny! Zapraszam więc, a właściwie – jak widać – dziewczyny zapraszają. Pod balkon na ZWM 8.
Rok 1983. Chociaż Ursynów ma już sześć lat, powietrze wciąż czuć świeżym betonem. Spomiędzy wielkich płyt można wydobywać całe pokłady lepkiego czarnego kitu, którym uszczelniano łączenia. Po deszczu kurz zmywany z mokrego asfaltu wydziela charakterystyczny zapach, którego dziś już nigdzie nie poczujecie. Wydeptana górka pod balkonem staje się doskonałym miejscem spotkań okolicznej dzieciarni. Patrzcie, nawet wiemy, jak te dzieci się nazywają. Podpisały się kredą na podłogowej płycie balkonu.
Jedno jest pewne. Mała bezpiecznie uwięziona za kratą bardzo chciałby dołączyć do starszych koleżanek zza barierki. Ech, też tak pobiegać, poskakać, poprzepychać się w wejściu do klatki schodowej. A może nawet zdobyć dach tego śmietnika?
Uwaga, przerywamy tę relację, bo dzieje się coś podejrzanego! Dym, pożar! Biegnijmy szybko na górę, na ten nasz balkon. Odsuńmy pranie i spójrzmy tam, za bloki przy ulicy Bacewiczówny. Gdzie się pali? Czy to nie na terenie bazy budowlanej po drugiej stronie Herbsta? Może zapalił się skład tego smolistego lepiku, którym kitują płyty? Zapytałem na FB i dowiedziałem się nawet od Andrzeja Piaseckiego, że „paliło się ogromne wysypisko, a raczej zakład przerobu elementów plastikowych na granulat z rożnych zakładów Unitry na ulicy Bocianiej – obecnie to na tyłach hotelu Arche na Puławskiej tak mniej więcej.”
Mijają dwa lata. Wciąż ten sam blok i ten sam balkon ale film w aparacie już kolorowy. Dziewczynka zza krat może już wyjść na podwórko, tylko oczywiście niech nie zapomni soku. Lato w roku 1985 musiało być dość ciepłe. Podpisy załogi bazy już dawno zmył deszcz, kit między płytami w kącie balkonu ma się dobrze. Zniknie dopiero za parę lat, przykryty warstwą styropianu i nowego tynku.
Weźmy już ten soczek i chodźmy, bo zabawa czeka. Ktoś porzucił większy rower przed fotografem (wystaje tylko kierownica) ale przecież do zwiedzania najbliższej okolicy wystarczy trójkołowiec. I butelka soku oczywiście. Przejedziemy się na drugą stronę uliczki Związku Walki Młodych. Mamy tu blok numer siedem z elewacją z płyt ozdobionych piękną mozaiką. Z bliska tracą trochę uroku, bo spomiędzy nich wystaje – co? Ten kit oczywiście.
Jest na tych zdjęciach coś bardzo ursynowskiego i nie jest to kit. Zwróciliście uwagę, że trawa występuje tylko sporadycznie a całe podwórko to raczej wydeptana ziemia, po której wiatr toczy tumany kurzu? To znaczy – toczyłby, gdyby wiał. Bo chwilowo nie wieje. Możemy więc spokojnie przysiąść w cieniu wejścia na klatkę bloku numer 8 i wypić resztę naszego soczku. Chyba był z marchewki. Bardzo zdrowy.
Ten krótki zestaw zdjęć to ledwie przedsmak tego, co mam do opublikowania. Kasia Jaronczyk, córka autora, przysłała mi czterdzieści fotografii z okolic ZWM i Bacewiczówny z lat 1983-85. Większość to zeskanowane slajdy w doskonałej jakości, więc jeszcze naprawdę sporo będzie się działo! Na razie jednak wracamy do bazy – czyli gdzie? Pod balkon oczywiście.
Więcej opowieści o różnych podwórkowych bazach i wojnach plus mnóstwo zdjęć znajdziecie w mojej książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Kto kupi w sklepie u wydawcy, dostanie w prezencie autograf i dedykację wedle życzenia.
Przejdź do sklepu