Jeżeli jesteś z pokolenia w przedziale wiekowym 35-45, to na bank miałeś lub miałaś którąś z tych zabawek. Kasę? Wagę? Telefon? Lub może chociaż taką łopatkę? Dziś odwiedzimy podwórkowy sklep z zabawkami.
Miałem i kasę i wagę i łopatkę. Była zielona z drewnianą rączką. Służyła całymi latami. Kasa zresztą też. Miała taki sam napis KASA i pięć przycisków oraz szufladkę. Zabawa w sklep wydawała się jednak nieco bardziej beztroska, bo ci nasi bohaterowie ze zdjęcia wyglądają jak prawdziwy personel peerelowskiego spożywczaka dopytujący właśnie w centrali: co z obiecaną dostawą?
Zdjęcia Grażyny Rutowskiej udostępniane w Narodowym Archiwum Cyfrowym zrobiono w 1977 roku gdzieś na Jarach. Wygląda mi to na podwórka przy Końskim Jarze, ale głowy nie dam. Równie dobrze mogą być gdziekolwiek, bo przecież takie sceny i takie zabawy były wszędzie. I takie zabawki. Teraz coś dla chłopaków.
Kurczaki, taki czołg też miałem! Blaszany T-34 z plastikową lufą i prawdziwymi gumowymi gąsienicami. Był cudny. Dla równowagi – uwaga, dziewczyny. Poznajecie tego lekko przerażającego zająca?
To zdjęcie jest już starsze o dziesięć lat. Podwórko przy Mandarynki, wiecznie zepsuta karuzela a na niej – obok bohaterki – różowy zając. Prawie jak ten z kreskówki o Wilku i Zającu. Moim zdaniem to też był import ze Związku Radzieckiego. Podobne koszmary rozdawano w mojej zerówce na Gwiazdkę 1983 roku w ramach umacniania przyjaźni polsko-radzieckiej. Dla chłopaków były samochodziki. Zaporożce. Jeszcze kiedyś o tym napiszę. A teraz krótki przeskok geograficzny i czasowy.
Zdjęcie jest współczesne, zrobiłem je podczas tegorocznych wakacji w Muzeum Zabawek w Kudowie-Zdroju. Gdyby wyjąć maskotki EURO 2012, byłoby jak na mojej półce w pokoju dziecięcym w 1987. Tu też prawie się popłakałem:
Poloneza sterowanego kabelkiem z rejestracją CZZ też miałem. Niestety, nie działał, ale to szczegół. Materializował marzenia o takiej prawdziwej furze rodem z Żerania. To może jeszcze skoczymy do papiernika?
Kredki, pastele i „Płomyk”. Kilka innych elementów przypomina o niemieckim dziedzictwie Kudowy, więc wracamy na Ursynów. Gdzie to wszystko kupić na przełomie 1977 i 1978? W Kontenerach oczywiście ustawionych nad dzisiejszą stacją metra Ursynów. Po większe zakupy będzie można się udać do Pszczółki Mai, kiedy wreszcie ją otworzą. Jeżeli przegapiliście mój w miarę dokładny opis tego socjalistycznego raju dziecięcego, to znajdziecie go TUTAJ.
No dobrze, powoli kończymy. Jeżeli ktoś nie odnalazł w tym tekście żadnej swojej zabawki ani nawet złamanej kredki ołówkowej z misiem, to i tak niech się nie martwi. Dzieciom i dawniej i dziś do zabawy potrzebne jest tylko towarzystwo. Takie jak to, doborowe. Wtedy świetną zabawką jest nawet kawałek zwykłego kija.
Pamiętam na Ursynowie w latach około 92-95 obwoźny salon gier video z automatami, stał gdzieś w okolicach dzisiejszej stacji metra stokłosy. Ktoś coś ma podobne wspomnienia?
Pamiętam te kontenery handlowe SPHW. Były koło Domu Sztuki w miejscu dzisiejszego przejscia dla pieszych na ul. KEN. Chodziłem tam z moją Ś.P mamą na zakupy.