Klapa, ale zdecydowanie nie „kompletna”. Niekompletna, bo w śmietnikowym komplecie brakuje klapy właśnie, czyli pokrywy zamykającej klasyczny pojemnik na śmiecie z lat osiemdziesiątych. W sumie nie wiem, dlaczego prawie zawsze jej brakowało?

Synku, wyrzuć śmiecie – wołała mama. Więc synek brał z kuchni plastikowy kubeł z „Życiem Warszawy” wyściełającym dno i grzecznie maszerował do śmietnika. Na miejscu zawsze czekał klasyczny zestaw blaszanych pojemników oraz aromat, który zimą był jeszcze do zniesienia, ale latem jednak mocno dawał się we znaki. Pewnie byłoby trochę lepiej, gdyby te kontenery się zamykały, ale jakoś właśnie się nie zamykały. Projektanci obmyślili nawet ciekawy system z samozamykającą się klapą na sprężynie, ale ów system niestety nie wytrzymywał konfrontacji z życiem. A może to pracownicy MPO stali za znikającymi klapami? Ci przyjeżdżający beżowym czeskim Liazem z napisem E-2?

Śmieciara MPO z napisem E-2 na Bacewiczówny, w tle ulica Jastrzębowskiego. Piękny czeski wóz typu Liaz a w krzakach niestrudzeni zdobywcy dachów śmietników. Fot. Adam Myśliński.
E-2, czyli śmieciara. Ul. Jastrzębowskiego. 1986, fot. Adam Myśliński

Może ta klapa im przeszkadzała w sprawnym opróżnianiu zawartości? Opróżnianiu, po którym zawsze uliczka była wyściełana porozrzucanymi śmieciami? Liaz jechał dalej, pojemnik wracał do altanki, synek wracał do domu a wczorajsze „Życie Warszawy” wracało na dno kubła. Swoją drogą, spora część życia tamtej Warszawy toczyła się właśnie wokół śmietników. Ursynowski projekt altanek zakładał ażurową konstrukcję przykrytą betonową płytą. Powiedzcie sami – czy taka altanka nie zaprasza wręcz do wspinaczki? Wejście po kratach na dach nie było takie trudne, a na dachu człowiek czuł się niczym zdobywca podwórkowego Everestu.

Jedno idzie, drugie zostaje z wózeczkiem. Scena podwórkowa z ZWM, w tle klasyczny śmietnik. Fot. Cezary Jaronczyk
Altanka śmietnikowa na podwórku przy ZWM. 1986, fot. Cezary Jaronczyk

Takich altanek dziś już chyba nigdzie nie ma. Zastąpiły je solidne budki. Blaszane kontenery z odpadającą klapą też zniknęły z krajobrazu, zastąpione plastikiem. Śmietnik jako element towarzyskiego życia podwórka także już trafił na śmietnik historii – razem z jego nieodłącznym towarzyszem, czyli trzepakiem. Zamykamy więc temat nieistniejącą żelazną klapą.

Zdjęcie tytułowe autorstwa Macieja Beliny Brzozowskiego.

A jeżeli chcecie więcej opowieści ze śmietnika historii, to polecam zakup makulatury. W sklepie osiedlowego wydawcy dostępna jest jeszcze moja książka „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Nakład powoli się kończy, więc warto się pospieszyć. W prezencie autograf i dedykacja.

Przejdź do sklepu

 

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

4 KOMENTARZE

  1. A propos trzepaków z przełomu lat 70. Ai 80. – jeszcze pojedyncze są na Ursynowie, np. przy bloku przy Zamiany 9.

  2. Synek przede wszystkim pukał szyfrem w kaloryfer żeby kumple z bloku też zeszli z kubełkami u mnie to był raczej Expresiak

  3. Jedna z klap śmietnikowych (ze śmietnika przy Końskim Jarze) służyła do … zjazdu z Kopy Cwila. Na lekcjach WF-u w Sz.P. nr 309 czasami zimą chodziliśmy na Kopę Cwila. Tam wciągaliśmy klapę na sam szczyt, po czym w kilka osób wsiadaliśmy do środka i zjeżdżaliśmy na dół. Rekord to chyba 8 osób w klapie. Im klapa nabierała większego rozpędu tym więcej osób z niej wypadało po drodze. Najlepszym udawało się dojechać do końca. W końcu zimą 1984/85 ktoś złamał rękę i nauczyciel zabronił nam tych zjazdów.

  4. Klapy były wtedy po prostu niepraktyczne, ponieważ śmieci w pojemnikach piętrzyły się tak, że klapa się nie zamykała – śmieci często walały się wszędzie, bo śmieciarki MPO opróżniały śmietniki rzadko i nieregularnie. Poza tym np. drobne i starsze osoby nie miały siły takiej klapy otworzyć. Stąd często pojemniki pozbawione były klap.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?