Pocztówka z przeszłości i oczywiście to nie zbieg okoliczności, że akurat wrzucam ją 13 grudnia. Pocztówka pochodzi z kroniki pierwszego ursynowskiego przedszkola, w której obejrzymy sobie Świętego Mikołaja ze stanu wojennego oraz chór zielonych elfów z pagonami.
– Pani Lucynka zadbała o wygląd milusińskich, więc w przedszkolu od rana jest bardzo wesoło – głosi wpis z przedszkolnej kroniki datowany na grudzień 1981 roku. A za oknem jak pięknie! Biało i trzaska mróz, bo w owym roku nie tylko generał chłodno powitał grudzień, także grudzień chłodno powitał generała. I zasadniczo wszystkich Polaków też.
No ale co tam generał, jest już Mikołaj. Przyszedł jak zwykle z wielkim worem prezentów. Co tam było w 1981 – nie wiem, może pamiętacie? Ja pamiętam Mikołaja z 1983, który przyszedł do mojej zerówki na Symfonii. Historycznie był to rok zniesienia stanu wojennego i władza sporo robiła, aby pokazać dużym i małym obywatelom, że wracamy do normalności i wszystko idzie ku dobremu. W zerówce zorganizowano choinkę. Przyszły prezenty, ale chociaż przyniósł je Święty Mikołaj, to w zasadzie powinien być Dziadkiem Mrozem. Bo te prezenty były ze Związku Radzieckiego.
Najfajniejszy był wielki model niebieskiego Zaporożca – to taki ówczesny samochód z bocznymi wlotami powietrza upodabniającymi go trochę do samolotu myśliwskiego. Podobnie jak w samolocie, w tym produkcie motoryzacyjnym było też ciasno, smrodliwie i piekielnie głośno. Ale o tym wiedzieli starsi, nam oczy zaświeciły się do Zaporożca. Abyśmy się nie pozabijali, panie wychowawczynie wybrały wyjście zgodne z duchem epoki i pochodzeniem auta: zostało skomunalizowane, czyli trafiło na półkę w naszej sali. Dziewczyny dostały ze Związku Radzieckiego chyba takie paskudne plastikowe lalki – jakieś zające czy coś podobnego. Wyglądało mniej-więcej tak, jak na zdjęciu poniżej.
Poza Zaporożcem i lalkami sowiecka paczka pełna była długich i grubych jak cygara cukierków, które dorosłym przypomniałyby pierwsze doświadczenia z komunizmem: opakowanie zachęcające, pierwsze kęsy obiecujące, a zawartość zdradliwa. To nie były najwyższej klasy słodycze, to pewne. Ale po dostępnych w sklepach wyrobach czekoladopodobnych ruskie cuksy smakowały znakomicie. Chociaż szczerze mówiąc, to ten szczególny przypadek, gdy niektóre wspomnienia po latach nie wydają się już takie słodkie.
A to już pierwsza choinka w nieco cieplejszych czasach. Dziadek Mróz dostał temperatury i z tej gorączki zaraz zejdzie. Jak w tym wierszyku z zajęć języka rosyjskiego:
Wosiem gradusow tiepła, niewiesołyje dieła!Podręcznik do jęz. rosyjskiego, klasa V (1988)
Na imprezie choinkowej w grudniu 1989 roku – co przekazuje nam kronika pierwszego ursynowskiego przedszkola – maluchy tańczą oczywiście „Lambadę”. A szło to tak:
Fragment o prezentach od Dziadka Mroza pochodzi z książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli chcielibyście szepnąć prawdziwemu Świętemu Mikołajowi aby podrzucił egzemplarzyk z dedykacją pod choinkę, to nie krępujcie się. Do oficjalnej naszej księgarni prosimy tędy:
Przejdź do sklepuCałość udostępnionej Kroniki Przedszkola nr 283 znajdziecie w tym wpisie.