Dudniąc po kocich łbach, trzęsąc się niemiłosiernie i telepiąc po dziurach, autobus linii 104 niestrudzenie pokonuje czas i przestrzeń na styku dwóch cywilizacji. Z jednej strony – baza budowlana i wielkopłytowe bloki, z drugiej – cicha wieś przycupnięta na skarpie wiślanej. W 1981 roku Wolicę portretuje Polska Kronika Filmowa.
Niby tylko krótka migawka w kronice wyświetlanej przed amerykańskimi filmami w kinach, ale z punktu widzenia historycznego – bezcenny zapis znikającej rzeczywistości. W 1981 roku stara wieś Wolica coraz bardziej jest spychana w niebyt przez postępującą wielkopłytową cywilizację. Wciąż – jak tuż po wojnie – można tu dotrzeć kursującą Nowoursynowską linią autobusową 104, chociaż Jelcze-ogórki zostały już wyparte przez Ikarusy niszczące zawieszenia na dziurach brukowanej kocimi łbami ulicy.
Kawałek za Nowoursynowską zaczyna się inny świat. Drewniane chałupy, polne drogi, krzyż na rozstajach. Kury w zagrodach, szczekające w obejściach psy i ta krowa, którą rolnik wciąż wyprowadza na łąkę na szczycie skarpy. Na horyzoncie już jednak widać miejską nowoczesność. Nad chałupami przy Kokosowej widzą bloki Ursynowa, nad polami za skarpą majaczą osiedla Wilanowa.
Sama kronika nie jest może jakimś reżyserskim arcydziełem a i wywód głównego bohatera wydaje się cokolwiek infantylny, ale pod względem historycznym – złoty pociąg. No, może autobus. Ikarus linii 104, pierwszy raz widoczny na ruchomych zdjęciach. Kronikę znalazł i podrzucił nam Kuba Mędrzycki. Wielkie dzięki! Film jest do obejrzenia na stronie WFDiF, to czwarty temat w tym wydaniu.
Dzięki za ten post!
~Wolica i okolica