Trzy drewniane domki, piaskownica otoczona palisadą i dziecko starające się nabić na drewniany pal – oto wielka przygoda na Placu Wielkiej Przygody w centrum osiedla Stokłosy w 1981 roku. Wiecie, skąd taka ciekawa nazwa tego miejsca?
Nazwa pochodzi od przygody, która rzeczywiście miała być wielka. Teren między ulicami Stokłosy (po prawej), Zamiany (po lewej) i Wokalną (za fotografem) miał być nie tylko zwykłym placem zabaw, ale czymś zdecydowanie większym. Rozpoczęto jednak klasycznie, czyli od drewnianych domków i piaskownicy.
Gdy jednak spojrzeć od drugiej strony, czyli od Wokalnej, widać piękny portal wejściowy – proszę bardzo, oto on. Zaciekawiony czekającymi atrakcjami młody człowiek (zdjęcia nadesłał Stefan Sosnowski) wchodzi przez niego na plac – co to będzie? Co czeka na tej łące między blokami?
Sięgnijmy do materiałów źródłowych. „Zostaną zbudowane boiska do kometki, ringa, dwóch ogni, siatkówki i piłki nożnej. Projektanci myślą też o niewielkim zbiorniku wodnym, zaplanowali również wymarzony przez dzieci kosmodrom” – informuje „Życie Warszawy” z lipca 1980 roku.
Nie, na tym zdjęciu, to nie kosmodrom. To karuzela, która rozstawiła się niedaleko – przy Wokalnej i Beli Bartoka. Jeszcze najwyraźniej nie ruszyła tu budowa pawilonu handlowego, który do dziś stoi przy wyjściu ze stacji metra Ursynów. Ale wróćmy do prasowych rewelacji, które wieszczą na Placu Wielkiej Przygody także samolot i „ogródek spadochronowy”. Proszę bardzo, poniżej artykuł z „Życia”. Polecam również lekturę ogłoszeń drobnych i zdziwienie, jakie wywołało pojawienie się lokomotywy, która zagrała w serialu „Alternatywy 4”.
Skoro już jesteśmy przy Barei – to faktycznie, wielkie wizje ogródka spadochronowego, kosmodromu i samolotu Wilga wpisały się w ducha epoki. Zamiast Wilgi na Placu Wielkiej Przygody pojawił się Koń. I to dopiero wielka przygoda – spotkać takiego konia w środku betonowego osiedla.
Wówczas Plac był naprawdę ogromny. Potem zbudowano korty, uczelnię (aczkolwiek szkołę rzeczywiście tam planowano – tyle, że podstawową) i już-już wydawało się, że ostatnią, północną część chapsnie deweloper – a tu niespodzianka. Uchwalono plan zagospodarowania i teren przeznaczono na rekreację. Może czas wrócić do ambitnych planów sprzed czterdziestu lat?
Jeżeli przygoda z placem wam się spodobała i chcecie więcej, to na gwiazdkę serdecznie polecam moją książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Święty Mikołaj kupuje tylko u osiedlowego wydawcy, bo wie, że przy okazji dostaje dedykację, autograf i w prezencie album „Witajcie na Ursynowie”. Nie trzeba jechać do Laponii, wystarczy tu:
Przejdź do sklepu
Hmmmmm ….Mój plac zabaw !
🙂
Mieszkałem od początku na Zamiany 18. Plac widzialem z okna i był moim placem zabaw przez 14 lat 🙂 Te 3 domki, te dwa drzewa do wspinaczki ach aż się łezka w oku kręci 😉 Zaraz obok bliżej mojego bloku piaskownica i kilka drzew jako bramki mini boiska 😉 Obok 2 huśtawki i nasyp zejścia do przejścia podziemnego pod Bartoka, nasyp idealny zimą do jazdy na sankach i jabłuszkach 😉 Zaczarowane lata dzieciństwa…
Obok PWP( mniej więcej tam gdzie teraz stoi szkoła i przedszkole na Wokalnej) była jeszcze świetna , sztucznie usypana górka ( a może pozostałość po wykopach pod bloki )…zimy wtedy bywały prawdziwe, więc dzieciaki jeżdzły na sankach do upadłego ! Górkę potem zniwelowano i została tylko jazda na łyżwach na zamarzniętych, ogromnych kałużach wzdłuż ulicy Stokłosy . Szkoda , że uwczesne fotografie upamietniały raczej roześmiane buzie dzieci, my rodzice nie przykładaliśmy wtedy większej wagi do dokumentowania betonowych bloków i ich otoczenia…
A na placu zabaw (chyba trochę wyniośle to brzmi) przy Dunikowskiego 6 i 8 też stały takie domki. Zabawa w chowanego wtedy miała sens. I zakopywanie sekretów (mała roślinka lub kawałki kilku, tworzące swoisty obrazek pod kawałkiem szkła, a to wszytko umieszczone w wykopanym dość głęboki dołku). To były czasy… Łza się w oku kręci.