Huczały ogromne suszary, ale klientki dzielnie trzymały w nich głowy. Mistrz uwijał się i gdy jedna suszyła, mył włosy innej, potem ciął, farbował, degażował. Patrzyłem na ten fryzjerski teatr trochę zafascynowany a trochę przestraszony.

Fryzjer mieścił się (salon chyba nadal tam jest, ale czy mistrz ten sam?) na parterze bloku przy Koncertowej 11. Przed wejściem słychać było huk trzech potężnych suszarek, a po wejściu atakował pomieszany zapach mokrych włosów, lakieru i farby. Niezapomniana woń damskiego salonu. W mieszkaniu przerobionym na atelier przyjmował mistrz. Czy był to pierwszy ursynowski fryzjer? Niewykluczone. Ja tam chodziłem z mamą chyba od 1981 roku, ale może to było ciut później? Mistrz musiał być mistrzem, skoro mama do niego wracała i nie zmieniła na żadnego innego maestro grzebienia. Dwie godziny spędzane w salonie (mycie-cięcie-farba-suszenie) dłużyły mi się niemiłosiernie, ale może właśnie temu wciąż ten zakład pamiętam?

Jeden z pierwszych i najdłużej działających salonów fryzjerskich na Ursynowie - Koncertowa 11. Fot. Maciej Mazur
Koncertowa 11. Zakład z historią! Rok 2006, fot. M. Mazur

Z mistrzem spotkałem się raz jeszcze w 2007 roku, gdy jako reporter TVN przyjechałem pytać jak to wyglądało, gdy wichura zerwała pół elewacji ze ściany szczytowej Koncertowej 11. Fryzjer opowiadał wyjątkowo barwnie, chociaż część jego wypowiedzi musiałem niestety pominąć jako zbyt okraszoną wyrazami ostrymi jak najlepsze niemieckie nożyczki.

Drugim filarem ursynowskiego fryzjerstwa bez dwóch zdań jest Pan Tadeusz. Mickiewicz swojego fachu, poeta szybkiego cięcia. Przyjmował (nadal chyba przyjmuje) w bloku przy Magellana 6. To też oczywiście mieszkanie przerobione tylko na salon, tym razem męski. – Kiedy byłem nastolatkiem, odnosiliśmy się z szaconkiem, mówiło się „Pan Tadeusz” – wspomina Paweł Perzyna. – Na początku lat ’90-tych byłem stałym klientem. Chciałoby się mieć na osiedlu więcej takich „perełek” – kończy i tu właśnie pozostawię was z pytaniem: czy jest takich perełek więcej? Znacie innych mistrzów fachu działających od lat?

Nie liczymy oczywiście żadnych nowoczesnych „stylistów fryzur”, żadnych francuskich salonów szybkiej obsługi, bo szybko to można w McDonaldzie a nie u fryzjera. Tu musi być czas na pogawędkę i na odpowiednie wykonanie usługi. Bo z włosami jest jak z kijkiem. Łatwiej pocienkować niż później pogrubasić.

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

4 KOMENTARZE

  1. Witam serdecznie! Zdecydowanie waznym i duzym salonem fryzjerskim byl ten na Dembowskiego pod numerem 12. Miescil sie odkad pamietam, czyli co najmniej od 1985-86, w piwnicy-przyziemiu tego budynku. Wejscie bylo z klatki 2. Prowadzil ten salon mistrz pan Chełstowski a w ostatnich latach tradycje rodzinna kontynuuje corka panstwa Chełstowskich. Z tego co pamietam to salon byl duzy z trzema stanowiskami dla mezczyzn i co najmniej czterema dla pan, a pan Chełstowski czesto przyjmowal nowych adeptow tej sztuki i praktykantow.

  2. O ile pamiętam to fryzjer na Koncertowej był 'od zawsze’ – wiem bo mieszkałem w tym bloku od 1978 roku. Ale u tego fryzjera byłem tylko raz w życiu – baaardzo negatywne doświadczenie; strzygłem się później w zakładzie na Symfonii 🙂 Może się zmienili po tych 30 latach…

  3. Ech… doskonale pamiętam zakład fryzjerski „Tadeusz”, mimo tego że był (jest) to fryzjer męski chodziła do niego moja babcia, mama, ja jak byłam mała (!) i mój syn :). Tadeusz jest (był – mama i babcia nie żyją) naszym długoletnim fryzjerem rodzinnym 🙂

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?