Stanęliśmy tuż przy dzisiejszym skrzyżowaniu Przy Bażantarni i Alei KEN. Spojrzeliśmy na północ. Po prawej budowały się bloki przy Raabego, po lewej wciąż szumiał ogromny sad. Metra jeszcze nie zaczęto nawet kopać. Stawiam, że było to przedwiośnie 1983 roku.
W miejscu sadu wkrótce wyrosną domy przy Żabińskiego. Z drzew owocowych zostanie tylko niewielka kępa, którą po latach okoliczni mieszkańcy nazwą „Sadkiem” i będą bronić przed zakusami deweloperskimi. Tak, chodzi o teren z placem zabaw i siłownią między Żabińskiego i Małcużyńskiego. Tyle z tych sadów dziś zostało. No ale my przecież mieliśmy mówić nie o tym, co dziś, tylko o tym, co wtedy. Wracamy do 1983.
Bażantarnia dziś jest u księdza (proboszcza od Władysława z Gielniowa) a dawniej była u księcia. Czartoryskiego. Zbudowano ją za czasów króla Jana III Sobieskiego w parku prześwitującym na zdjęciu u góry. Zgodnie z nazwą – mieszkały tam bażanty i inne ptactwo, do którego książęta lubili sobie postrzelać na okolicznych polach. Bażantarnię zlikwidowano pod koniec XVIII wieku i wystawiono na jej miejscu stojący do dziś pałac, którego nazwę wkrótce zmieniono na Natolin, aby upamiętnić Natalię Potocką. Nazwa drogi dojazdowej na osi pałacu jednak została i istnieje do dziś. Ale o prehistorii poczytacie w innych książkach, tu mówimy raczej o historii najnowszej, w której ulica Przy Bażantarni to wieloletni koniec miejskiej cywilizacji.
Tu od maja 1989 roku dojeżdżał ostatni miejski autobus, 177. Przystanek końcowy miał obok budowy metra – dziś nazywa się on „Raabego”, wówczas był to „Natolin Południowy”. Pasażer wysiadający z autobusu za sobą, od strony Natolina, widział równą linię ostatnich bloków (Żabińskiego i Raabego), pawilon ze sklepem PHS i tymczasową kapliczkę miejscowej parafii. Na terenie dzisiejszego Parku Przy Bażantarni działała baza budowlana Energomontażu, za nią widok przecinała Aleja Kasztanowa, a dalej to już tylko hektary pól i łąk aż po budowaną pod lasem zajezdnię metra.
W planach zabudowy Natolina nakreślono tu dwa wielkie osiedla: Kabaty i Moczydło. Teoretycznie powinny już stać od trzech lat, ale w 1989 roku moce przerobowe przedsiębiorstw budowlanych były na wyczerpaniu. Budowę zaczęto, a jakże. Postawiono tę bazę i zaczęto dźwigać pierwsze wielkopłytowe budynki od strony ulicy Rosoła.
Prace posuwały się w ślimaczym tempie, a przyszli lokatorzy z niepokojem śledzili, jak hiperinflacja pożera ich wpłacone na poczet mieszkania pieniądze. Ten model budownictwa już się kończy. Puste pola Kabat będą polem do popisu dla nowych deweloperów zaczynającego się kapitalizmu.
A na razie na polach trwają normalne prace: orka, wykopki, sianokosy. W lipcu między zagonami uwijają się kombajny koszące zboże. Wioska o nazwie Kabaty przytulona jest do Nowoursynowskiej, wioska Moczydło to przycupnięta pod lasem ulica Wełniana z rzędem chałup. I tylko wystające z ziemi między polami wyjścia z przyszłej stacji metra zdają się mówić, że to już ostatnie chwile tego krajobrazu.
Zdjęcie tytułowe przekazał Andrzej Kubik. Opowieść o Przy Bażantarni zamieściłem w książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Gdybyście mieli ochotę na więcej, to serdecznie polecam – każdy egzemplarz kupiony u mojego wydawcy sygnuję i dorzucam dedykację oraz mniejszy album „Witajcie na Ursynowie”. Kupić można tu:
Przejdź do sklepu