Mało osób o nich wie, jeszcze mniej je widziało, ale wciąż tam są. Urządzenia zmieniające tunel metra w prawdziwy schron.
Nie, nie mówimy o grodziach zainstalowanych przy wejściach do stacji metra. Te wielkie, żelazne bramy to żaden sekret. Uruchamiane podczas nawałnic szczelnie odizolowują środek stacji, uniemożliwiając wtargnięcie wody. Mogliście je widzieć w akcji. Podczas większych ulew zamykają wejścia choćby do stacji Stokłosy, pierwszej ofiary letnich nawałnic. Mówimy o bramach, które są w tunelach. Z punktu widzenia maszynisty wyglądają tak.
Ten kwadrat betonu to jest właśnie brama. Za nią do ściany tunelu przywierają żelazne wrota zamykające sekcję. Jest ich co najmniej pięć między wjazdem z powierzchni na stację Kabaty i stacją Wierzbno, ostatnim elementem tego systemu.
Wrota są wyposażone w silniki i szyny, po których przesuwają się na tor, wjeżdżając w betonową bramę. Po zamknięciu odizolowują fragment tunelu. Pierwsza para chroni stację Kabaty przed falą uderzeniową z zewnątrz. Kolejne są między stacjami Natolin i Imielin, następne między Ursynowem i Służewem, ostatnia zamyka system za stacją Wierzbno. Dalej już ich nie instalowano. Kończyła się zimna wojna a budowniczowie zaczynali liczyć pieniądze.
Powyżej mamy zdjęcie tunelu pod Smródką, na wysokości zamykającej przejazd grodzi. Dorabianie legendy do zwykłego wyposażenia tunelu? Nie. Oto oficjalne stanowisko metra:
Solidny to on jednak jest, chociaż trudno powiedzieć że przeciwatomowy. Odkrywszy ten znany maszynistom, strażakom i służbom technicznym sekret, wracamy na powierzchnię. Poszerzone ściany tunelu obok grodzi prowadzą do wyjścia, które wiedzie przez wentylatornię. Wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej. I to koniec wycieczki. Wytężcie wzrok i sprawdźcie sami, gdy pociąg będzie akurat powoli przejeżdżał przez któryś z wymienionych odcinków tunelu.