Co to za futurystyczne rozwiązanie? To główny korytarz szkoły ponadpodstawowej o profilu technicznym. Wygląda jak szkic wyjęty z filmów science-fiction z lat siedemdziesiątych i prawdę powiedziawszy, trochę nim był. Dziś zapraszam na lekcję o wielkich projektach edukacyjnych.
Szkoła ponadpodstawowa miała powstać z grubsza naprzeciwko dzisiejszego kościoła Wniebowstąpienia, w kompleksie usługowym Pasażu Ursynowskiego. Supernowoczesna z rozwiązaniami, jakich żadna peerelowska tysiąclatka nie widziała. Poniżej szkic sal wykładowych.
Świetliki, ruchoma ścianka pozwalająca z dwóch klas utworzyć niewielką aulę, ten telewizor wiszący pod sufitem, kubikowe ławki lub krzesła ustawione w podkowę bez użycia dobrze znanych, klasycznych, żelazno-metalowych stołów, które wszyscy pamiętamy z podstawówek. Szkoła – jak już wiemy – miała mieć profil techniczny, więc w ramach zajęć praktycznych mogła świadczyć drobne usługi dla ludności. Zepsuł się mikser Predom? Naprawimy. Rubin nie wyświetla kolorów? No, zobaczymy, co da się zrobić. Poniżej punkt przyjmowania zleceń.
Szkoła nigdy nie powstała, bo kto by tam sobie zawracał głowę kosmicznymi wizjami edukacji ponadpodstawowej, gdy ta elementarna leży i kwiczy, a na młodym osiedlu jest znacznie więcej kilkulatków niż nastolatków. Ci drudzy dojadą sobie do miasta, tych pierwszych postaramy się upchnąć w miejscowych szkołach elementarnych i podstawowych. To też była rewolucja – założenie, aby młodsze dzieci z klas 1-3 oddzielić o szatanów z siódmej klasy i przygotować dwa typy szkół. Mniejsze – elementarne i większe – podstawowe. Z czterech planowanych podstawówek na Ursynowie Północnym wybudowano dwie, czyli 305 i 309. Szkoły na Puszczyka i Stokłosach pozostały na papierze. Ze szkołami elementarnymi poszło lepiej.
Chociaż tej na obrazku powyżej akurat nie zbudowano. Miała się rozgościć naprzeciwko sklepu spożywczego i Domu Rodzinnego (dziś siłownia S4) przy Końskim Jarze i pięknie schodzić w kierunku Kopy Cwila. Została ta wizualizacja, pusta działka i brakujący numer Koński Jar 5. Niżej mamy propozycję urządzenia sali plenerowej z betonowych tarasów.
Wnętrza szkoły podstawowej też zaplanowano z rozmachem. Zrezygnowano z tradycyjnego dla tysiąclatek piętrowego układu „korytarz-sale-schody-korytarz-sale”. Przede wszystkim: więcej światła – jak krzyknął patron liceum na Mokotowie. Na projektach poniżej mamy dobrze znane wnętrze z salami na różnych poziomach i świetlikami wpuszczającymi jak najwięcej światła dziennego. Ten dolny układ doskonale pamiętam z SP309. W piwnicy była szatnia, do której z korytarza nad nią można było wrzucać papierki. Obok korytarza – pracownie fizyczna i chemiczna, pół piętra wyżej i niżej – sale lekcyjne. Zastosowanie uchylanych okien zmniejszało prawdopodobieństwo wypadku. Dzielone ścianki już znamy, chociaż ze szkoły ich akurat nie pamiętam.
Kolejna wizualizacja też doczekała się przekucia w stal, szkło i beton. To przecież główny korytarz każdej szkoły elementarnej. Na lewo – forum i stołówka, na prawo – sale lekcyjne, na wprost zaplanowane przejście do sali gimnastycznej.
Szkoły podstawowe i elementarne miały się otwierać na mieszkańców. Po lekcjach biblioteka miała być ogólnodostępna, stołówka miała serwować obiady dla rodzin a sala gimnastyczna służyć krzewieniu kultury fizycznej. Sal gimnastycznych nie zbudowano, stołówka ledwie nadążała z wyżywieniem dzieciarni a bibliotek nie otwarto na zewnątrz nigdy, chociaż każda z nich była przygotowana. Przy dawnej bibliotece w SP 309 (dziś to sala do nauki judo) była nawet urządzona dodatkowa szatnia i zewnętrzny tarasik dla czytających w plenerze. Czytających oczywiście „Architekturę” z 1975 roku, z której wszystkie te projekty pochodzą.