We don’t need no education – głoszą Pink Floydzi w swoim największym przeboju i kto by pomyślał, że ten przebój znajdzie taki posłuch wśród budowniczych Natolina z drugiej połowy lat osiemdziesiątych? Tak zasłuchali się w przesłanie „Another Brick In The Wall”, że żadnej Brick do żadnej edukacyjnej Wall nie dołożyli.
W połowie lat osiemdziesiątych zasiedlano już bloki południowego Natolina i – co było do przewidzenia – powtórzono wszystkie popełnione wcześniej błędy. Proszę bardzo, oto klucze. A gdzie sklep? Nie ma. Przedszkole? Nie ma. Szkoła? Nie ma. W 1987 otwarto pierwszą szkołę, czyli SP 330 na Mandarynki. Tysiąc uczniów, dwie zmiany a i tak wszyscy się nie pomieścili. Co teraz? Teraz oczywiście czas na rozwiązanie prowizoryczne. Macie gdzieś na składzie te blaszane kontenery? Takie żółto-brązowe, które stawiamy na co drugim osiedlu w charakterze tymczasowego przedszkola? Mamy. Dawajcie! Bo nam się tu druga szkoła kroi, ale chwilowo wykroiła się kątem w bloku i miejscowym klubie – usłyszały zapewne odpowiednie władze na początku lat dziewięćdziesiątych. Rzeczywiście, nowa szkoła – nr 340 właśnie – początkowo mieściła się w bloku. Dembego 28. Ale oto w wakacje przyjechał ciężki sprzęt i na pustym polu między Lokajskiego i Raabego ustawiono tymczasowe pawilony. Widzicie je na zdjęciu głównym. Ceglana budowla za szkołą to plebania kościoła Władysława z Gielniowa.
Nowy rok szkolny 1992/93 można było już zacząć we własnej siedzibie. Tymczasowej oczywiście, w żółto-brązowych barakach. W lecie upał, w zimie ziąb, ale najważniejsze, że szkoła wreszcie jest i nie trzeba dzieci upychać lub wozić gdzieś daleko od domu. Festyn szkolny (chyba) z okazji Dnia Dziecka 1993 pokazuje, że mimo nie do końca wymarzonych warunków humory dopisywały.
Kontenery edukacyjne były – jak wiemy – rozwiązaniem tymczasowym. Wkrótce po ich ustawieniu ruszyła budowa czegoś już konkretnego. Z betonu i cegieł a nie blachy falistej. Od strony Belgradzkiej powstał nowy budynek szkolny. Kontenerów jednak nie oddano, co okazało się posunięciem całkiem słusznym. Nowy budynek wkrótce okazał się zdecydowanie za mały dla ponad tysiąca uczniów.
W porównaniu z kontenerami to jednak był luksus. Na urzędowym filmie promocyjnym z 2002 roku znalazłem widok sali do informatyki. Sądząc po oknach, to chyba właśnie budynek gimnazjum (po drodze była pierwsza reforma edukacji) przy Lokajskiego. Nowoczesny sprzęt jest wyłączony, nie wiemy więc, czy szkolne komputery chodziły na Windows 98 czy też może na wchodzącym wówczas Windows XP?
Ciekawe też, czy kiedy nauczyciel nie widział, wesoła gimbaza instalowała na nich gadu-gadu? Chociaż nie wiem… Gadu-gadu to głównie uprawiały wtedy władze miasta, bo do nowego budynku wprowadzono starsze roczniki, a dzieciaki wciąż gnieździły się w barakach. Co robić? Co począć, gdy w kasie pustawo?
No nie wiadomo, co robić. Dyskusje trwały, trwały też kontenery. W piętnastym roku tymczasowego istnienia zapisały się w historii Polski. Otóż w baraku urządzono (jak zawsze) komisję wyborczą. Jak zawsze dowieziono określoną liczbę kart do głosowania. W 2001 wystarczyło, w 2005 wystarczyło a w wyborach 2007 roku – niespodzianka. Lokalny lud poczuł takiego obywatelskiego ducha, że kart zabrakło. Umyślny skoczył do PKW, ale to wszystko trwało. Głosowanie przedłużono. PKW przedłużyła ciszę wyborczą. I tak cała Polska czekała aż komisja w barakach przy Lokajskiego skończy głosowanie. Czekały media z podaniem wyników Exit Poll. Czekali też wciąż w kolejce wyborcy z Lokajskiego i okolic. Dopiero około godziny 23 zakończono głosowanie i Polska mogła odetchnąć.
Wkrótce odetchnęła też szkoła. W 2010 roku dzielnica postanowiła przesunąć pieniądze z planowanego centrum kultury na nowy budynek szkolny. Po osiemnastu latach prowizorki rozebrano blaszane baraki, na ich miejscu powstała wreszcie właściwa siedziba szkoły. Otwarto ją w 2012 roku. Dziesięć lat temu.
Dziesięć? No niemożliwe, jak ten czas leci. Ani się człowiek obejrzał a już szkole stuknęły trzy dyszki. Pink Floydów nadal słuchamy, aczkolwiek ich tekstów nie bierzemy już dosłownie.
W pierwszej pracowni mieliśmy Windows 98. Gadu-gadu uczniowie nie używali, ale zawsze przed świętami, albo po wystawieniu ocen prosili o „wolne lekcje” i chętnie grali w różne gry. Niewielu miało własne komputery w domach. 🙂
Bardzo dziękuję!
Szkołę 330 otworzyli w 1986 roku
Jako absolwent tej szkoły (ur. 1986), który zaliczył etapy nauki w każdym z tych budynków dodam ciekawostkę, że bodajże w 2 klasie nie mieliśmy lekcji w żółto-brązowych pawilonach, tylko za szkołę służyła nam widoczna na zdjęciu parafia, która była wtedy jeszcze nieukończona. Budynek był w stanie totalnie surowym, nawet nie był otynkowany. Pamiętam, że zimą siedzieliśmy w „klasach” w kurtkach, bo nie było absolutnie żadnego ogrzewania. Dzisiaj gdyby dzieci były uczone w takich warunkach byłaby afera na całą Polskę, wtedy nikt nie robił problemu 🙂
Witam.
Też jestem absolwentem tej szkoły (ur. 1987).
Nadmienię wszystkim, że SP 340 miała swoją filię na Kabatach (w bloku Dembego 28 na parterze zamiast 3 mieszkań). Były tam dwie klasy (C i D) oraz przedszkole (jedna grupa). Codziennie posiłki były dowożone takim metalowym termosem. Sama SP340 na Lokajskiego 3 była (jak na tamte czasy) nowoczesna-duża sala sportowa (w przeszklonym korytarzem na 2 piętrze), gabinet pielęgniarki (czynny codziennie), profesjonalna pracownia chemiczna (pamiętam jak by to było wczoraj: metalowe ławki z blatami z takich jasno niebieskich kafelków) z różnymi przyciskami, kontaktami i zaworami od gazu) czy też pracownia geograficzna (z dużą ruchomą makietą układu słonecznego). No i oczywiście sala od biologii z dużymi dwoma akwariami…
Co roku też w szkole organizowany był festyn z okazji Dnia Dziecka (głównym prowadzącym był nauczyciel WOS-u , Hitorii Arkadiusz S.)
Ach to były czasy. Aż się łezka w oku kręci…