Jest dobra wiadomość. Udało się odkręcić hydrant i podłączyć wąż. Dozorca już leje wodę, zaraz będzie świetne lodowisko. Zakładamy łyżwy i ślizgamy się po latach pełnych efektownych przejazdów, skoków i pupy bolącej po zderzeniu z lodem.
Zasypano już tunel metra. Pośrodku osiedla powstało puste pole, na tym polu zebrała się woda. Przyszła zima 1987 roku. Ścisnął mróz, woda zamarzła. Ja cię! Ale lodowisko! Okoliczna młodzież skoczyła po łyżwy i proszę bardzo – tak oto powstało zdjęcie tytułowe zrobione w miejscu, gdzie dziś mamy Aleję KEN obok wielkiego bloku z Galerią Ursynów. Ale pierwsze właściwe lodowisko było gdzie indziej. Cofamy się do samych początków osiedlowego osadnictwa. Pierwsza zima, przełom 1977/78.

W przestrzeni między Nutki i Końskim Jarem dominują hałdy przysypanej śniegiem ziemi, ale udało się wyrównać część tego placu, otoczyć wałem, nalać wody i niewysokim kosztem stworzyć nasze małe Rockefeller Center pod Kopą Cwila, która wówczas jest jeszcze tylko bezkształtnym składowiskiem ziemi. Co do samego lodowiska, to jego zarys widoczny są do dziś. W zagłębieniu stoi teraz siłownia i ścianka wspinaczkowa.

Szybko prześlizgujemy się na Dereniową. Sąsiad nakrył malucha plandeką i akumulator zabrał do domu (u mnie w mieszkaniu zawsze – nie wiedzieć czemu – akumulator zimował w toalecie) a na trawniku przed parkingiem powstała ślizgawka. Jeżeli ta wam nie odpowiada, to jest jeszcze taki lodowy jęzor z drugiej strony Hirszfelda, pod górką zwaną Rogalem.

Właściwie to chyba na co drugim podwórku powstawało takie lodowisko. I – jak widać – tętniło zimowym życiem. Dlaczego? No pomyślmy… Po pierwsze – nie było zbyt wielu innych rozrywek. Po drugie – było nieco więcej pustego terenu, w którym woda i tak sama się zbierała. Na kolejnym zdjęciu zabudowany dziś niby-trawnik przy Koncertowej obok stacji metra. Mieszkałem tuż obok i pamiętam, że każdej zimy funkcjonowała tam ślizgawka.

Przenosimy się na daleki Natolin. To górka przy Bażantarni w miejscu dzisiejszych bloków naprzeciwko kościoła. Obok górki też co zimę można było szlifować lód i umiejętności łyżwiarskie. Dla mniej zorientowanych: patrzymy w stronę Kabat, ten wysoki blok stoi już między Rosoła i Dembego.

Skoro tak wędrujemy na południe, to na koniec jeszcze obrazek z Parku Przy Bażantarni. Dzisiejszego parku, bo w 1996 roku była to raczej kupa chaszczy. Za kościołem w niewielkim zagłębieniu zbierała się woda, woda zamarzała, ciąg dalszy znacie.

No i patrzcie. Było i minęło. Dziś próżno szukać takich miejsc, a gdyby ktoś wpadł na pomysł lania wody zimą na trawnik, zaraz pewnie musiałby się tłumaczyć przed wezwaną dzięki sąsiedzkiej czujności strażą miejską. Także wiecie. Lodowisko – śliska sprawa.
Zdjęcie tytułowe: Przemek Stępień. Więcej zimowych historii znajdziecie w mojej książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Polecam na długie zimowe wieczory. Kto kupi bezpośrednio u wydawcy, dostanie autograf i dedykację na nowy rok.
Przejdź do sklepu
Na Koncertowej było jeszcze lodowisko w „dołku” za szkołą 303, obecnie jest tam sala gimnastyczna szkoły.
W lato zbierała się tam woda i można było pływać na tratwach z płatów styropianu, którym ocieplano okoliczne bloki 🙂
Ten dołek pamiętam głównie z tego, że na WF-ie kazali biegać w kółko po jego obwałowaniu 😉 Ale faktycznie, jeziorko tam występowało!
Były też dwa lodowiska na Imielinie. Jedno bardziej cywilizowane przy Szolc_Rogozińskiego (na obecnym boisku Szkoły Przymierza Rodzin) i drugie dzikie pod Psią Górką (było tam takie wielkie rozlewisko, które zamarzało).
Na tym lodowisku przy Kopie Cwila nauczyłem
się jeździć na łyżwach (pewnie 1984/85 rok) , pamietam tez ze na Cybisa na boisku szkolnym wylewali lodowisko