Tego rogala nie powstydziłby się mistrz piekarskiego fachu. Równe rogi, idealna wypukłość i ile radości wśród zadowolonych klientów. Z tym, że to nie dzieło piekarzy tylko inżynierów. Co jak co, ale osiedlowe górki to im się rzeczywiście udały. Urozmaicają krajobraz i niezmiennie od czterdziestu lat są żelaznym punktem zimowego programu.
Tegoroczny sezon zimowy… Wróć. Sezon zimowy 1986/87 żegnamy serią zdjęć Państwa Szumowskich z Rogala właśnie i krótką gawędą o Krokodylu. Gotowi? Otóż – jak wiadomo – Zakopane ma swojego śpiącego rycerza, Ursynów ma śpiącego krokodyla. Bohater Podhala drzemie pod Giewontem, bohater Niziny Mazowieckiej – na Wiolinowej. Przyjrzyjcie się kiedyś uważnie kształtowi górki usypanej na skwerku między Wiolinową i Pięciolinii. Jest lekko zawinięty ogon, opadający grzbiet, długa paszcza i wyrastający na jej końcu nos. Krokodyl jak żywy! I tak też nazwali to wzniesienie okoliczni mieszkańcy.
Skąd takie fantazyjne kształty, kto to zaprojektował? O ile w przypadku Rogala można mówić o wizji projektanta, który chciał tą górką osłonić osiedle od hałasu skrzyżowania Pileckiego z Płaskowickiej, o tyle Krokodyl jest raczej cudownym dzieckiem niechlujstwa. Miała być górka – i jest. Wywrotki ziemi z wykopów pod kolejne bloki lądowały we wskazanym miejscu, spychacz równał i nadawał pożądane kształty.
Albo więc pożądanym kształtem był właśnie krokodyl, albo tak się po prostu ta ziemia wysypała. Cudowny kształt podwójnego gadziego nosa to przecież po prostu dwie pełne wywrotki piachu wysypane na końcu wyznaczonego terenu, których już spychacz nie splantował, bo albo się zepsuł, albo go odwołano do pilniejszych zadań niż formowanie podwórkowego pagórka.
Wszystkie te osiedlowe wzniesienia łączy sposób powstawania – z ziemi pod bloki. Zasadniczo plan zakładał, że nadmiaru ziemi nie wywozimy poza teren osiedla i staramy się ją zagospodarować na miejscu. Przypomina się historia sypania Kopy Cwila? I słusznie, ale Kopa Cwila nie Rysy, w górę już iść nie mogła, więc po prostu część urobku wykorzystywano na podwórkach, tworząc naturalne wały ograniczające place zabaw czy tereny szkolne. Z biegiem lat zarosły trawą, drzewkami i wrosły w lokalny krajobraz. A gdyby jakiś chciwy deweloper chciałby je pożreć jak chrupiącego rogala, niech drży przed gniewem obudzonego krokodyla.
Tekst jest fragmentem książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli chcecie poznać więcej ciekawostek z lokalnych podwórek, polecam kupno książki bezpośrednio u ursynowskiego wydawcy. W prezencie autograf autora i album „Witajcie na Ursynowie”.
Przejdź do sklepu
Niestety muszę wyprowadzić z błędu zwolenników teorii „krokodyla”
Zamieszkałem na Ursynowie jako dziecko w 1977/07/07 w bloku przy ul. Wiolinowej 3, czy przy samej górce. Patrząc z góry, z 7, 8 czy 9 pietra na tę górkę nie miało się absolutnie, żadnej wątpliwości, że ten kształt to po prostu Syrenka Warszawska. Wielokrotne awarie sieci cieplnej, remonty energetyczne na przestrzeni lat i wykopy w tym rejonie zdewastowały górkę i stopniowo jej kształt zniknął. Niestety nigdy nie spotkałem się z określeniem „krokodyl” na górkę przy której się wychowałem.
K.
Podobna górka była na Braci Wagów w okolicy dzisiejszego warsztatu Norauto
[…] – rzeźba pawia ustawiona jakieś pół roku wcześniej, w roli krokodyla – górka Krokodyl, dziś także (o ile śnieg pozwala) wykorzystywana saneczkowo. Skręcamy w […]