– Zobacz! Skrzydeł nie ma, paliwo się skończyło, więc lądował między blokami – wyjaśnili rodzice małemu Karolowi, skąd nagle pośrodku Ursynowa znalazł się kadłub samolotu pasażerskiego Ił-18 w barwach Polskich Linii Lotniczych LOT. W zasadzie mieli rację. Skrzydeł nie było, paliwa też i samolot stał między blokami. Nie było to jednak lądowanie, tylko raczej start. Start bardzo ambitnego projektu rozrywkowo-gastronomicznego.
Samolot pojawił się na placyku obok pętli autobusowej Natolin w lutym 1991 roku. Ił-18 SP-LSE, wycofany właśnie ze służby w PLL LOT. Według portalu oldwings.nl, był to już wówczas model nieco przechodzony – maszynę wyprodukowano w 1965 roku. Ostatni przegląd odnotowano w 1986 i miał wylatane ponad 28 tysięcy godzin. Latał głównie po Europie – zdjęcia dowodzą, że bywał w Londynie, Paryżu i Amsterdamie.
W PLL LOT nosił dumne imię „Lenino” (dla młodszych czytelników: miejscowość, gdzie zaczyna się szlak bojowy 1. Armii Wojska Polskiego). Pod koniec grudnia 1989 ostatecznie uziemiony, rok później został sprzedany. I tu zaczyna się właśnie jego ursynowski epizod.
No dobrze, ale po co komu stary radziecki samolot obok pętli? Otóż właściciel miał bardzo ambitne plany. Zamierzał w nim urządzić restaurację. Stoi kilka takich przy różnych polskich drogach – jedna na przykład niedaleko Płońska – to dlaczego nie miałaby powstać też na Ursynowie? Nad samolotem ciążyło jednak fatum nazwy i biznes wyszedł tak, jak bitwa pod Lenino: wielkie plany, spore straty i legenda na długie lata.
Restauracja nie wystartowała, bo władze miasta odmówiły zgody na parkowanie Ił-a na swoim terenie. Samolot przebazowano w okolice Stadionu Dziesięciolecia. Tam już w owych czasach było wszystko wolno, więc i rozkręcono podniebny bar na poziomie ziemi. Działał nawet jakieś cztery lata, skończył we wrześniu 1995 roku, gdy wandale wzniecili pożar i Ił-18 ostatecznie przyziemił, przechodząc do odlotowej legendy. I nie jest to legenda miejska, wszystko to prawda!
Ta odlotowa historia jest częścią mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli macie ochotę na więcej, to służę uprzejmie książką z autografem a w prezencie dorzucam jeszcze album „Witajcie na Ursynowie”. Na Mikołajki jak znalazł. A wszystko oczywiście w sklepie osiedlowego wydawcy.
Przejdź do sklepu
Panie Macieju, pod Płońskiem już od co najmniej 3 lat nie ma tego samolotu – restauracji.
A przy szosie katowickiej jeszcze się ostał? Był taki w okolicach zjazdu na Radomsko, między Piotrkowem i Częstochową.
Tam jeszcze stoi i ma się dobrze.
Bar „Odlot”
[…] tego samolotu już opisywałem tutaj, ale mogę jeszcze raz streścić. Pewnej lutowej nocy, między pętlą autobusową i płotem budowy […]
[…] O tych pierwszych latach nowej Polski często mówi się, że wszystko było wolno. No i faktycznie, coś w tym jest. Wyobrażacie sobie, że dziś pewnego dnia budzicie się, a na pętli autobusowej pod blokiem ląduje samolot? No, nie sam ląduje – przywieziono go na kołach, ale jest. Ił-18 z demobilu LOT-u na pętli Natolin. Można? Można, choć jednak nie do końca. Właściciel chciał w nim otworzyć restaurację. Postawienie samolotu metodą faktów dokonanych było jednak zbyt grubym numerem, nawet jak na 1991 rok. Władze odmówiły zgody na jego parkowanie, maszynę więc przebazowano – gdzie? No zgadnijcie. Najbardziej ikoniczne miejsce tej dekady w Warszawie to przecież Stadion Dziesięciolecia. Tam naprawdę wszystko wolno, więc samolocik przejechał na drugi brzeg Wisły. Dalsze jego losy opisywałem tu. […]