Jeżeli chcecie dzieciom pokazać, jak się budowało za PRL-u, to koniecznie weźcie je na rower wzdłuż Doliny Służewieckiej. W grudniu rozpoczęto tu remont chodnika i drogi dla rowerów. Trwa do dziś. Pół roku na kilometr – to jest tempo!
Zaczęto późną jesienią, z przytupem. Ciężki sprzęt zerwał stary asfalt, choć tak szczerze to nie jestem do końca przekonany, czy ten poprzedni rzeczywiście trzeba było wymieniać. Wytrzymał 40 lat. Był miejscami dziurawy, ale w porównaniu na przykład ze ścieżką w Alei Kasztanowej to i tak był luksus. Przejazd zamknięto i oficjalnie zamknięty jest do dziś.
Tak to wygląda od strony Nowoursynowskiej. Ten gładki asfalt to – wbrew pozorom – stara nawierzchnia. A to wylewające się chropowate coś to ta nowa. Pięknie położona. Remont objął odcinek od wiaduktu Alei KEN do Nowoursynowskiej właśnie. A ponieważ od pół roku nic tu się nie dzieje, barierki w czynie społecznym usunięto i oczywiście wszyscy jeżdżą, mając w nosie znaki.
Nowa nawierzchnia, dziurawa i bez krawężników, wystaje dobre 15 cm ponad poziom starej i ponad poziom ziemi. Ktoś mógłby zauważyć: co się Pan czepiasz, to przecież tylko pierwsza warstwa asfaltu, wszystko się uzupełni! Serio? To jeżeli położymy na tą fuszerkę jeszcze jedną warstwę, to będzie już wystawało na 20 centymetrów i kto spadnie z takiej ścieżki, temu biada. Dzieciom zwłaszcza. A miało być pięknie. Proszę bardzo:
„Równy jak stół asfalt” można sobie obejrzeć na miejscu. Co gorsza, kompletnie nic tam się nie dzieje. Zostawiono zakazy, zostawiono barierki, zresztą stawiano je gęsto – zagrodzono na przykład nieczynny od 30 lat dawny przystanek 195, aby nikt na pewno tu nie wysiadł.
Ten przystanek wyłączono z użytkowania w 1989 roku. Taka symboliczna data. Możecie na nim wysiąść i poczuć się jak za PRL-u. Wtedy takie inwestycje, rozpoczynane i porzucane, nikogo przecież nie dziwiły.
EDIT, 16 maja 2019: Temat podchwyciła Gazeta Wyborcza. I stał się cud. ZDM przypomniał sobie o budowie i nawet zamierza to dzieło skończyć.