Ręka do góry, kto nigdy tak nie zaglądał przez płot na budowę. Dziękuję, nie widzę, można opuścić ręce. Budowy to przecież tak stały element naszego krajobrazu, że nie ma pokolenia, które ich nie doświadczyło. I to Budowy przez duże B, nie chodzi o drobną deweloperkę.
Na początku była budowa. Wszystko było budową i budowa była wszystkim. Potem z tej budowy wyłoniły się pierwsze wyspy osiedlowego życia. A wraz z nimi pierwsze zabawy. Na placu budowy oczywiście. Takie, jak te poniżej – uchwycone na Zamiany w cyklu „Mieszkanie” Mariusza Hermanowicza.
Wśród tej ogólnej wiecznie trwającej budowy bywały też budowy szczególne, one właśnie przyciągały najwięcej uwagi. Każdy powie: „metro” i spojrzy na zdjęcie tytułowe ze szkrabami patrzącymi na plac budowy stacji Ursynów. Tak, metro też. Ale potem. Bo wcześniej zaczęto stawiać na przykład kościół Wniebowstąpienia Pańskiego. I to była budowa, że hej! Jakiś kontakt z nią miało chyba każde dziecko dorastające na Ursynowie Północnym w latach osiemdziesiątych.
W 1983 zaczęła się największa budowa naszych czasów, czyli właśnie metro. I to dopiero było ciekawe! Obserwacja ruchu koparek, wielkich suwnic, robotników pociągających ukradkiem piwo i inżynierów uganiających się Ładami Niwami po ogromnym placu. A po 16 i w weekendy, kiedy terenu doglądał tylko znudzony stróż, zaczynała się wielka eksploracja. Jedna taka załapała się nawet na zdjęcie. 1986 rok, okolice wznoszonej stacji Natolin.
Te wyprawy były ekscytujące, ale i niebezpieczne. Nie chodziło tylko o to, że stróż się obudzi. W 1984 zabawa w ścianie wykopu metra niedaleko Hawajskiej skończyła się tragicznie, gdy osuwająca się ziemia przysypała chłopaka. To jeden przypadek, o którym wspominają kroniki. W sumie aż dziwne, że więcej ich nie było zważywszy na fakt bardzo łatwego dostępu do wszelkich budów, składów i baz materiałowych pełnych porozrzucanych elementów. Poniżej krajobraz Alei Kasztanowej w 1991 roku. W miejscu dzisiejszego parku była wielka baza budowlana Energomontażu. Świetny teren do zabawy w wojnę.
Tak się zastanawiam, czy dziś jeszcze jakieś dzieci wpadają na tak niebezpieczne pomysły? Chyba nie. I chyba te place budowy są zdecydowanie lepiej strzeżone. Poniżej więc – na koniec – odpowiedź na pytanie, co widzą nasi tytułowi obserwatorzy spoglądając na plac budowy obwodnicy na wysokości Kazury.
Wspomnienia z takich i podobnych wypraw podwórkowych znajdziecie w mojej książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli chcecie ją dostać jeszcze przed świętami z okolicznościową dedykacją w prezencie, to takie rzeczy tylko w sklepie wydawnictwa.
Przejdź do sklepu