Zastrzyk w pupę nie jest zbyt miłym przeżyciem i to niezależnie od wieku. A właśnie zastrzyk w kilkuletnią pupę jest dla mnie jednym z mocniej wrytych w pamięć obrazów z bliskich spotkań z ursynowską ochroną zdrowia. Nie mam tylko pewności, gdzie ów zastrzyk zrobiono – czyli gdzie tę swoją pupę wystawiałem na bolesne ukłucie.
Może to było w IZIS na Pasażu Imielińskim (dziś Stokłosy), wszakże przychodnia egipskiej bogini funkcjonowała tam bardzo długo? Coś mi się właśnie jakoś kojarzy ów ból z tym pawilonem, chociaż czasami wydaje mi się, że gabinet dziecięcych tortur mieścił się w późniejszej Baltonie – obecnie restauracji (indyjskiej, do niedawna Stajni w Passage Club). A może jednak to było na Wiolinowej?
Życie Warszawy z lipca 1979 roku opisuje nam właśnie przychodnię na Wiolinowej 6 – pierwszą przychodnię internistyczną na osiedlu. Z artykułu dowiadujemy się, że budynek przewidziano na dyskotekę, ale jednak ochrona zdrowia miała pierwszeństwo przed ABBĄ i Boney M. Chodzi o ten budynek z tarasem – na zdjęciu poniżej w początkach lat dziewięćdziesiątych.
Z bolesnych wspomnień dzieciństwa niejeden ursynowianin przywoła też zapewne wizyty w przychodni dziecięcej na Puszczyka 14. Dzieci chore wejściem na lewo, dzieci zdrowie wejściem na prawo. I nie wiadomo, co gorsze – bo te chore będą badać pakując szpatułkę do gardła, a zdrowe wpadają tu głównie na szczepienia. Auć, nie w szczepionkę!
Lektura archiwalnej prasy przypomni nam też, że kłopotem było nie tylko dostanie się do lekarza, ale również wykupienie recepty. Pieczątka – artefakt dokumentuje działalność prowizorycznej apteki w zaadaptowanym mieszkaniu w bloku przy Końskim Jarze 10. Kurier Polski z listopada 1980 zapowiada też, że już na dniach ruszy apteka w pawilonie na Puszczyka. Istnieje zresztą do dziś.
Do tematu ochrony zdrowia jeszcze będziemy pewnie wracać – życzę miłej lektury pożółkłej prasy, no i na koniec taki wniosek: witając pierwszych mieszkańców, władze zdecydowanie powinny im życzyć dużo zdrowia.