Lata dziewięćdziesiąte na jednym obrazku. Błoto, bałagan, kościół, przy kościele magiel, na ulicy jeszcze stare Skody i maluchy. Rok 1993, ulica Przy Bażantarni i budowa kościoła pw. Władysława z Gielniowa.
Wielkie zamierzenia duchowe wymagają mocnych podstaw materialnych – wiadomo nie od dziś. Budowa kościoła kosztuje, parafianie starają się jak mogą, ale to wciąż trochę za mało. Z pomocą warstwie duchowej od lat przychodzi small-business, w naszym przypadku jest to magiel otwarty akurat w budynku plebanii kościoła, którego jeszcze nie ma. To znaczy kościół jest, tylko nie ma swojej właściwej siedziby. Wiernych widzimy po prawej stronie zdjęcia, spora grupa stoi przed tymczasową kaplicą. Kaplica mała, nie wszyscy się zmieszczą. Priorytetowe otwarcie usług dla ludności było bardzo palącą potrzebą, nie ma dwóch zdań.
Coś zaiskrzyło. W składziku za kaplicą. Sądząc po zaawansowaniu budowy to ten sam rok, tylko widok z nieco szerszej perspektywy. Żółto-brązowe baraki to blaszana tymczasowa siedziba szkoły SP 340, bliżej fotografa trwa już budowa jej murowanej siedziby. A gdzie jest reklama magla? Spokojnie, jest! Wisi teraz na drewnianej szopie, za którą bucha żar. Zgaśmy ten ogień, będzie ją lepiej widać.
A przed nami już analogiczna sytuacja syntezy duchowo-materialnej. Parafia Św. Tomasza przy Dereniowej. Tam też stała niemal identyczna tymczasowa kaplica, tylko tak bliżej Wasilkowskiego.
Mury właściwej świątyni powoli pięły się do góry a w budynku na tyłach już od początku lat dziewięćdziesiątych na sukces pracował pierwszy (chyba pierwszy?) w okolicy fitness club. Nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywał, ale pamiętam, że wejście było od strony dzisiejszego centrum kultury. Kawałek przez plac budowy, potem schodami w dół i już witała nas siłownia w kościelnej piwnicy. Chodziłem tam przez rok, może półtora, z kolegami z liceum na Hawajskiej. Liceum nie miało własnej sali gimnastycznej, więc w siłowni na plebanii zaliczaliśmy WF.
Nowoczesny sprzęt, żaden tam garage-gym. Szatnia, łazienka, kultura i elegancja. W doskonałym miejscu. Już starożytni Grecy wiedzieli przecież, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Nie wiem, jak długo siłownia u księdza się utrzymała – może Państwo coś dorzucą? A ja się już powoli żegnam budującym widokiem udanej inwestycji. Sześć lat po otwarciu magla mury kościoła bł. Władysława z Gielniowa już zwieńczone są imponującą kopułą. Tak działa na wyobraźnię, że nawet robiący zdjęcie (to i tytułowe również) Józef Przetakiewicz w podpisie wspomina o „bazylice”.
A tak swoją drogą – ciekawe, co sprzedawano w białym kontenerze przed frontem budowanego kościoła? Może przeniósł się tam nasz magiel?
Skoro już łączymy warstwę duchową z biznesem. Nie szukacie może oryginalnego prezentu pod choinkę? Polecam swoją książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Nakład powoli się kończy, do każdego egzemplarza dorzucam piękną dedykację wedle życzenia. Takie cuda tylko w sklepie wydawnictwa:
Przejdź do sklepu
W białym kontenerze były sprzedawane ciasta. Jako kilkulatek chodziłem tam z mamą, pamiętam pysznego mazurka z masą orzechową z tej budki!
Jestem prawie pewien że w kontenerze były też żelki oprócz ciast:)