Skajowy tornister jest, drugie śniadanie jest, plastikowy bidon z nakrętką i kubeczkiem jest, dzienniczek na uwagi jest, dwustronny plastikowy piórnik też jest. I – co najważniejsze – szkoła wreszcie jest, bo rozpoczynamy właśnie rok szkolny 1977/78.
– Drrryń – 1 września 1977 zadzwonił pierwszy dzwonek w pierwszej ursynowskiej szkole na Puszczyka 6. Dziś ktoś powie: „szkoła jak szkoła”, ale wtedy to była placówka rewolucyjna, wywracająca do góry nogami dotychczasowe myślenie o szkole. Bo do tej pory było tak: klasyczna peerelowska podstawówka to dwupiętrowy budynek z szatnią w piwnicy, długimi korytarzami i rzędem takich samych sal. Gdziekolwiek pójdziecie, takie znajdziecie. Na Mokotowie, Żoliborzu, w Gdańsku, Lublinie a nawet w Studziankach Pancernych. Wiem, bo sprawdziłem. A tu, na Puszczyka – cud.
Żadnych długich korytarzy, tylko kilka lekkich, jednopiętrowych pawilonów połączonych w całość z przedszkolem na zapleczu. Podcienia, zewnętrzne schodki, murki, altanki. W środku – przy każdej sali mały aneks na pomoce naukowe. Klasy wyłożone wykładziną, część z nich z ruchomymi ściankami umożliwiającymi dzielenie lub łączenie powierzchni.
Większość klas zbudowano też w nietypowej formie pięciokąta – ścięcie jednej ze ścian nie dość, że wprowadziło trochę ludzkiej skali, to jeszcze podobno miało działanie tłumiące hałas. Do tego żywe kolory. Pełno światła wpadającego do budynku przez duże okna i umieszczone w dachach świetliki (wtedy jeszcze były one nawet otwierane). Żadnych niewygodnych ławek rodem z kościoła. Zamiast nich – lekkie stoły i krzesełka dopasowane do wzrostu dzieci.
Meble akurat musieli skręcać rodzice w ostatnim tygodniu wakacji, bo budowlani gonili terminy i ledwo zdążyli oddać szkołę na czas. Na zewnątrz, w szkolnym ogrodzie, otwarto wielki, ogólnodostępny plac zabaw i miejsce do prowadzenia lekcji plenerowych. Przetrwało do dziś, chociaż stan jego zapuszczenia wskazuje, że w naszym klimacie lekcje plenerowe nie do końca się sprawdzają. W centralnym punkcie szkoły – Forum, wielofunkcyjna aula chwilowo robiąca za salę gimnastyczną, bo tę uda się zrealizować dopiero za 25 lat. Do szkoły tłumnie przyjeżdżają wizytacje oglądające ten cud edukacyjno-architektoniczny. Dostaje tytuł „Mistera Warszawy” dla najlepszej realizacji architektonicznej 1977 roku.
Szkoła nr 81 staje się rozwiązaniem modelowym. Identyczny układ podstawówki dla klas I-III połączonej zapleczem techniczno-kuchennym z przedszkolem na tyłach zastosowano w pozostałych szkołach: na Koncertowej, Dembowskiego, Cybisa, ZWM i w najpóźniej wybudowanej szkole, na Wokalnej. Nie udało się postawić placówki na Końskim Jarze.
Opowieść o pierwszej ursynowskiej szkole pochodzi oczywiście z mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli chcecie więcej, to serdecznie polecam kupno książki w sklepie osiedlowego wydawcy. Dorzucam autograf, dedykację i w prezencie całkiem ciekawy album z 2012 roku „Witajcie na Ursynowie”. A to wszystko tu:
Przejdź do sklepu
Szkoła nawet dziś robi wrażenie. Co prawda zatraciła nieco ze swojego pierwotnego charakteru, bo została rozbudowana, ale nadal jest to ciekawy gmach. Chodziłem do tej szkoły we wczesnych latach 90. i bardzo dobrze ją wspominam. Prosto ze świetlicy było wyjście na podwórko, które wówczas (zanim wybudowano salę gimnastyczną) było ogromne i pozwalało na prawdziwe szaleństwa.
Ja chodziłem do sp. 303 i 309 w latach 1981-89.Super szkoły a jeszcze lepsi nauczyciele. Szczególnie pani Janina Lach moja wychowawczyni.
Czesc Jacku, myślę że chyba bylismy razem w klasie ,bo Pani Janina Lach była też moja wychowawczynią. Pozdrawiam Cie serdecznie .
Pamiętam chłopca z mojej klasy Jacka Rowickiego…Może to Ty?
Tak. To ja.A Ty jesteś Joasia Jagiełło. Pozdrawiam Cię Asiu gorąco.