„Gdzie jest Linia K / Co na Grochów tak pięknie szła?!” Kto w początkach XXI wieku słuchał Radiostacji, ten doskonale musi znać przebój kapeli „Transmisja” pod tytułem „Gdzie jest linia K” – muzyczny hołd złożony nieistniejącym już pospiesznym liniom autobusowym. K rzeczywiście leciało z Bemowa przez centrum na Olszynkę Grochowską. Nam bliższe będą jednak dwie inne litery alfabetu komunikacji miejskiej: A oraz U.
Pierwsze było U. U jak Ursynów – tu ówcześni zarządcy komunikacji wykazali się polotem omijając kilka liter alfabetu (ostatnią wykorzystaną była M kursująca na Bródno) aby uzyskać odpowiednie skojarzenie. 28 maja 1978 otwarto linię łączącą Plac Komuny Paryskiej (dziś: Wilsona) z Ursynowem Północnym przez Marszałkowską i Puławską.
Koncepcja była prosta. Na terenie Ursynowa autobus stawał na każdym przystanku, ale gdy już skończył rundę po osiedlu, szofer dodawał gazu i gnał w stronę centrum zaliczając tylko przystanki węzłowe. Ruch był zdecydowanie mniejszy niż dziś, ze światłami też nie przesadzano. Do Śródmieścia docierało się w pół godziny. Całkiem niezły wynik, porównywalny z dzisiejszym metrem. Jedyne co przeszkadzało, to niemiłosierny tłok. No ale co robić – każdy chciał jakoś dotrzeć na tę naszą wioskę.
Czas podróży z Żoliborza skracały atrakcje miasta. Autobus mijał Dworzec Gdański, Intraco, pomnik Dzierżyńskiego, Pałac Kultury, Domy Centrum ze ślicznie migającym neonem w kształcie wiatraka, Plac Konstytucji z kolejnymi świetlnymi reklamami firmy Zeiss oraz linii KLM. Przejeżdżał obok awangardowego Supersamu na Placu Unii. Na kinie Moskwa można było podziwiać wielką płachtę z aktualnym hitem. Potem tylko szybki sprint Puławską z trzema przystankami i już jesteśmy w domu. Zimą marne ogrzewanie Ikarusów i nieszczelne okna rysowały na szybach piękne mroźne obrazy. Trzeba było mocno chuchać i przez wyskrobaną w lodzie dziurkę sprawdzać, jak daleko jeszcze do końca.
A do końca daleko. Podróż dopiero się rozkręca. Wraz z rozbudową Ursynowa trasa linii U coraz bardziej się przedłużała. W końcu w 1983 roku postanowiono ją podzielić. U skierowano na Ursynów Południowy i Natolin (tam też miało pętlę) a na północną część osiedla pojechała przedłużona z Dworca Południowego linia A.
Ona też gnała Puławską i Marszałkowską, ale dalej – aż do Huty. Czyli już zupełnie jak metro. Po drodze niestety planiści wymyślili zawijas przez Wałbrzyską i Służew nad Dolinką, więc korzyści z ekspresowej podróży z centrum ginęły tuż przed wjazdem na Ursynów, ale w sumie nikt nie narzekał.
Taki piękny stan rzeczy trwał do 1992 roku, kiedy kolejna ekipa zarządzająca komunikacją wymyśliła kolejną rewolucję. Ponieważ z biegiem lat liniom pospiesznym przybywało kolejnych przystanków, ktoś zauważył, że już wcale nie są pospieszne tylko właściwie lekko przyspieszone. Zlikwidowano więc literowe oznaczenia i w zamian dano czerwone numerki. Jak zwykle przyzwyczajenia pasażerów zarządcy mieli gdzieś, trzeba więc było się dostosować do nowej sytuacji, w której linię A zastąpiło 515 z Huty na Natolin przez Służew i 516 o nieco skróconej trasie z Ursynowa Północnego na Muranów.
Linii U zmieniono tylko oznaczenie na 514, trasę zostawiono bez zmian. Trzy lata później otwarto metro, które w szybkości i komforcie podróży do centrum zdeklasowało naziemną konkurencję. W efekcie w 2001 roku spadkobierców autobusów pospiesznych odesłano na zawsze do zajezdni. Zostały wspomnienia ikarusowych odlotów do centrum. Spokojnie możemy więc do przeboju zespołu „Transmisja”:
Gdzie jest linia K / Co na Grochów tak pięknie szła?!
dopisać własny wers: „Gdzie jest linia U, czy może jeszcze wróci tu”. Niestety, nie wróci. Dziś z całego komunikacyjnego alfabetu musi nam wystarczyć literka M. M jak Metro. Szybciej i nowocześniej, ale widoki już zdecydowanie gorsze.
Tekst jest fragmentem mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Gdybyście chcieli nieco więcej takich opowieści do poczytania w metrze lub autobusie, to serdecznie polecam. Do każdego egzemplarza kupionego w sklepie osiedlowego wydawcy dorzucamy autograf, dedykację wedle życzenia i w prezencie album „Witajcie na Ursynowie”. Do kupienia tu:
Przejdź do sklepu
Trochę przekierowania to wszystko bo autobusem na Ursynów z Centrum jechałem 40 do 45 (Megasam). Aktorki na Puławskiej były i to spore. Rozumiem sentyment do tamtych czasów i linii upośledzonych ale warto być precyzyjnym.
Strasznie poprzekręcało tekst. Chodzi o to, że rozumiem sentyment do linii pośpiesznych ale warto być precyzyjnym. Z Centrum pod Megasam jechałem około 45 min. A korki były, podobnie jak dziś, tyle, że pojazdy nieco inne 😉
Trasa 514 na Ursynowie nie była dokładnie taka jak U. 514 pojechał na Natolin bezpośrednio Cynamonową, a U zaliczało jeszcze Dereniową (od Płaskowickiej do Gandhi). Wtedy też z Cynamonowej wycofano 505 (pojechało bezpośrednio Dereniową).
Dodam jeszcze, że A zatrzymywało się co drugi przystanek ale i kosztowało dwa bilety zamiast jednego. Nie pamiętam jak w U czy M bo mniej jeździłem. Czasem jak się jechało tylko do Megasamu to nie wsiadaliśmy w A bo zaraz był inny autobus, tańszy. Nie pamiętam jak było z miesięcznymi. Czy działały w A?
Czy ktos zna numer linii, ktora z Natolina (Lanciego) na Mokotow Pulawska-Niepodleglosci? Bylo to przed otwarciem metra. 13x?
A inne linie, 505 i stare 504 albo 412, 436? Stare czasy…
To 134 z Okęcia na Natolin. Najpierw na pętlę Wyżyny, potem Wolicę.
Dziwne, bo z wykazu ulic wynika, że ta linia skrecala z Niepodleglosci w Woronicza, a doskonale pamietam ze wysiadalem pod komenda glowna WOP/SG.