Czy to efekt epidemii? Kryzysu? A może po prostu nadchodzi koniec handlu budkowego, który padł przygnieciony wielką biedroną i innymi marketami? Widok pozamykanych budek handlowych nie nastraja zbyt optymistycznie.
Na zdjęciu tytułowym mamy rząd pawilonów przy Alei KEN obok stacji metra Ursynów. W pierwszym przez lata była kwiaciarnia, później krótko działał warzywniak, teraz stoi zamknięty na głucho. Następny był kiosk. Był, bo od lat już jest nieczynny. To akurat rozumiem, na stacji metra poniżej są dwa kioski, więc ten raczej nie miał szans. Może przypomnimy sobie, jak to wyglądało dawniej?
W 1995 roku handel w tych pawilonach nakręcał oczywiście przystanek autobusowy. Ten już lata temu przeniesiono, zresztą dziś odjeżdża z niego tyko 136. No dobrze, ale dlaczego padł też nocny sklepik?
Ten pawilon postawiono jeszcze w początkach lat osiemdziesiątych. Był budką z białej dykty, w której sprzedawano owoce i warzywa. Potem bywało różnie, ostatnio działał tam sklep nocny. Szumna nazwa „Delikatesy” jest może trochę na wyrost, ale handel jednak trwał. I już nie trwa. Zamknięte. Zupełnie jak to:
Budka przy bloku Nutki 1 przez lata oferowała pyszne pierogi, kopytka i inne dania ratujące leniwych kucharzy domowych. Padło. Potem chyba przez chwilę był tam punkt pralniczy, ostatnio ktoś wpadł na pomysł fast-fooda, ale zamiast fast-fooda jest pusta buda. Ten przykład klęski handlowej nie zniechęcił innego przedsiębiorcy, który niedaleko – przy Końskim Jarze – próbował gastronomii obwoźnej.
To nawet chwilę działało. Sprzedawali kurczaki z rożna. Ale już nie sprzedają a buda wygląda… No sami widzicie. Jak w tytule niniejszego tekstu. Naprzeciwko Megasamu stoi kolejny pusty pawilon. Kiedyś mięsny, potem bar ze zdrowymi daniami, ostatnio chyba Gruzin na wynos. Wyniósł się. Co się stało? Czemu ten cały pawilonowy interes – kiedyś podpora osiedlowego handlu – leży? Czynsze? Brak klientów? Korona? Nie wiem. Wygląda to jednak dość przykro.
Mysle, ze koronka…. A tak a propos handlu ursynowskiego….
Warzywniaczek z metalowym drogowskazem, na rogu Stryjenskich i Belgradzkiej. Pamietam budki ciemne i rzedowe na poletku przy Lasku Brzozowym. Wszyscy pamietaja bazarki Na dolku, Na skraju, przy Megasamie i Walbrzyskiej. A pawilony a la GS przy Belgradzkiej x2, Dereniowej, Cynamonowej x2? Eh. Młodość panie Macieju, młodość.
Na dołku… sprzedawałem tam dezodoranty Rexona kiedy stały zaledwie 4 łóżka i parę placht na ziemi..tak cirka po wakacjach ’89
Młodość.. ech , dawne dzikie czasy
To były czasy. A Na Dołku pan Paszteciaż cukierenkę w blaszaku pamiętasz? Niebieska chyba była. Chyba następna za skupem butelek alejka…
Zdecydowanie nie Koronawirus. Epidemia wręcz zwiększyła częstotliwość korzystania z zakupów w lokalnych sklepach (w tym zakupów na telefon dla emerytów) w wielu przypadkach celem unikania większych skupisk w dużych sklepach. Niestety, małe sklepiki mają często ceny 2-3 razy wyższe niż duże sieci (nie wszystkie), dotyczy to także osiedlowych supersamów. Przede wszystkim ceny i jakość produktów są tu problemem. Nie do końca przyczyny tych cen są takie jak deklarują właściciele, a już z pewnością nie ma usprawiedliwienia dla jakości towarów. W mojej okolicy wszystkie małe sklepiki (i budy) cieszą się teraz wyjątkowymi obrotami, do tego stopnia, że nie opłaca się im już pracować nawet w soboty bo przekroczą limit strat i nie dostaną zapomogi. Znam tych wszystkich właścicieli i wiem naprawdę co mówię. Pozdrawiam