To asfalt, synu. Uwielbiam zapach asfaltu o poranku – od razu mi się przypomniał słynny filmowy cytat z „Czasu apokalipsy”, gdy tylko rano przeszedłem ulicą Zaorskiego. Drogowcy akurat pichcili swoją ulubioną wiosenną zupę. Masę bitumiczną na gorąco.
Och, to jeden z zapachów dzieciństwa. Gorący dzień, traktor, za traktorem przyczepa w której gotuje się – darujcie uproszczenie – smoła. Niczym w kotłach średniowiecznych obrońców warowni. Czarny dym zasnuwa okolicę, przechodnie zasłaniają nosy a ja chłonę tę industrialną woń. W nowoczesnej wersji traktor zastępuje ciężarówka, smołę zastępuje gotowa masa na gorąco, ale zapach wciąż ten sam.
Usłużne pachołki pilnują kolejnych dziur, zupa już wrząca, można zalewać. Odór dymu miesza się z zapachem wylanej masy. Już dziury zalepione. Co jeszcze kiedyś tak charakterystycznie pachniało?
Zaprawa, którą robotnicy kleili płyty styropianowe, kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych spółdzielnia przeprowadzała wielką akcję ociepleniową bloków. Najpierw zapach tej zaprawy, potem woń świeżego tynku. Na osiedlu Stokłosy do wyboru były trzy kolory: biały, ciemnożółty lub klasyczny szary.
Na zdjęciu z 1987 roku mój blok na Koncertowej, w cieniu po prawej kryje się drewniana budka a w budce – styropian, masa i tynk. Wkrótce szara płyta zniknie pod warstwą ocieplenia i wejdzie w nową epokę. Cała na biało. Ostatnio, podczas Nocy Muzeów, przypomniał mi się jeszcze jeden zapach.
Zapach podróży Ikarusem. Na zwiedzanie kolejnych atrakcji podwoził zabytkowy Ikarus a krótką podróż wzbogacało połączenie dieslowskich spalin i gumy z autobusowego przegubu. Być może ta symfonia drażniła nieco młodsze nosy, ale dla mnie to jednak zapachy wspomnień.
Preludium do tego zapachu był poranek z dnia świra, ok. 7:00 rano obudził mnie dźwięk młota pneumatycznego. Oparłem się pokusie wygłoszenia monologu podobnego do tego który był w filmie. Niestety nie wypatrzyłem Pana z okna, może zdążył bym zejść z książką, poprzedniczką obecnej (Czasoprzewodnik), w celu pobrania autografu oczywiście. 🙂
Przypomina mi się cały zestaw zapachów z ursynowskich szkół lat 80. i 90. Zapach korytarzy, zdominowany przez kurz zalegający we wszechobecnych wykładzinach. Zapach (mówiąc delikatnie) szatni do WF. Zapach plakatówek podczas lekcji plastyki. Zapach stołówki. A z zapachów pozaszkolnych – aromat berberysu z żywopłotów pod blokiem.