Wczesną wiosną 1983 roku wielkopłytowe bloki wdzierają się w przestrzeń dotychczas zarezerwowaną tylko dla pałacowych oczu. Zabudowa Natolina dotarła do ulicy Przy Bażantarni i gdy już wydawało się, że to koniec świata arystokracji… Nie, nic bardziej mylnego.
Zorientujmy się w tym terenie. Po lewej stronie powstaje blok z adresem Raabego 1. Na wprost, między drzewami, wyziera Pałac Natoliński. Fotograf Andrzej Kubik stoi w dzisiejszym Parku Przy Bażantarni. Ulicy o tej nazwie jeszcze nie ma. Pięć lat wcześniej ta okolica wyglądała tak, jak na poniższym zdjęciu zrobionym podczas pikniku projektantów Ursynowa.
Tereny urokliwe, od dwustu lat są otoczeniem równie urokliwego Pałacu w Natolinie. Nie wiem, jak było dwieście lat temu, ale w czasach nieco nam bliższych pałac i otaczający go park trzymają się od ursynowskiego plebsu z daleka. Ba, nawet administracyjnie – mimo, że w nazwie mają Natolin – to należą do królewskiego Wilanowa. Arystokracja! A teraz przypomnijmy sobie klasyczną scenę filmową.
– Pani Ewo, można? – genialny wynalazca Krzysztof Manc nieśmiało ujął panią Majewską za rękę. – Może to nie zabrzmi zbyt przekonywująco… – Manc nieco śmielej przytulił Ewę i już-już zabierał się do pocałunku…
– Przepustka! – przerwał amory nie znoszący sprzeciwu głos. Głos wydobywał się spod daszka czapki strażnika przemysłowego.
– Co?
– Przepustka, mówię – rzucił starszy brzuchacz w mundurze.
– Jaka przepustka, przecież to jest park – zaoponował Manc pokazując wokoło. A wokoło kwitły drzewa owocowe, gromadka dzieci bawiła się na trawie, starsi grali w kometkę.
– To nie jest żaden park! To jest… – strażnik poprawił przewieszony przez ramię karabinek.
– Co?
– Tajemnica państwowa! No, nie robić zbiegowiska, rozejść się. No już, prędzej! – ponaglał strażnik Ewę i Manca wychodzących przez dziurę w płocie, którą kilka chwil wcześniej dostali się na teren Tajemnicy Państwowej.
Znacie? Na pewno znacie. To scena z ósmego odcinka serialu „Alternatywy 4”, gdy zakochany konstruktor robota kolejkowego zabiera panią Majewską na spacer do rządowego parku. Minęło prawie 40 lat od nakręcenia tej sceny i prawie nic się nie zmieniło. Za płotem sielanka i maj, po tej stronie zazdrosne spojrzenia mieszkańców Ursynowa. W początkach lat osiemdziesiątych zakazany teren ogrodzony płotem posadowionym na solidnym murze ciągnął się od Płaskowickiej na południe, zajmując cały obszar między Rosoła i Nowoursynowską. Tam właśnie chcieli się dostać bohaterowie Barei. Pod koniec PRL-u oazę spokoju z kometką i kwitnącymi drzewami rozparcelowano. Drzewa wycięto, w miejscu sielankowego sadu powstały osiedla. Za płotem, a jakże. W jednym mieszka Leszek Miller. Tak się złożyło. Resztki wielkiego muru odgradzającego od świata rajski ogród komunistycznych prominentów można podziwiać w miejscu, gdzie Nowoursynowska łączy się z Rosoła.
Płot jednak nadal ma się świetnie, nawet jest solidniejszy i bez dziur. Dziś odgradza od plebsu rajski ogród prominentów europejskich wykładających w kolegium natolińskim. Flaga tam łopocze unijna, ale w kwestii zasad to od PRL-u nic się nie zmieniło. Kolegium zajęło podupadający po dekadach socjalistycznego zaniedbania Pałac Natoliński. Sprawnie wyremontowano budynek, dostawiono kilka kolejnych i na terenach Skarbu Państwa uruchomiono uczelnię – kuźnię eurokratów.
Zasad dostępu nie zmieniono. Do płotu dołożono monitoring, nowoczesną recepcję a straż przemysłową z archaiczną fuzją zastąpiła profesjonalna ochrona. Sto hektarów ciszy i nieskalanej natury zapewnia spokój uprzywilejowanym studentom i wykładowcom. Na terenie państwowym – powtórzmy może. Kilka razy do roku uczelnia wydawała po dwadzieścia wejściówek dla uczestników wycieczek organizowanych przez Urząd Dzielnicy. Zapisać się trzeba kilka tygodni wcześniej, poczekać, na bramie podać dokumenty i już można podziwiać bogactwo przyrody romantycznego parku, akwedukty, sarkofag Natalii z Potockich (to na jej cześć nazwano Natolin) i świątynię dumania.
W świątyni każdy może przez trzydzieści sekund (zanim przewodnik popędzi dalej) usiąść i podumać, dlaczego mimo zmiany władzy, ekipy, epoki a nawet klimatu, pewne zasady wciąż są niezmienne. Potoccy odeszli a zarządzający tu jaśnie Państwo ciągle w formie.
Ktoś zapyta: dlaczego nie można otworzyć Parku Natolińskiego? Powtarzana od lat oficjalna odpowiedź wspomina o konieczności ochrony przyrody rezerwatu. A studenci Kolegium jej nie niszczą? Nie, bo są dobrze wychowani i europejscy. Brzmi przekonująco? Nie do końca? No cóż. W takim razie musi wystarczyć odpowiedź z czasów Barei. Nie możecie tu wejść, bo to nie jest żaden park. To jest Tajemnica Państwowa.
Opowieść o parku i pałacu pochodzi z mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Serdecznie polecam pod choinkę – do każdego egzemplarza wpisuję dedykację wedle życzenia. Arystokratom, mieszczanom, chłopom, świeckim i duchownym. O ile tylko książkę kupicie u mojego wydawcy, ale to żaden kłopot, wystarczy kliknąć poniżej.
Przejdź do sklepu
A przypadkiem to nie siedziba loży masońskiej rytu francuskiego??? Historycznie pałac miał konotacje z masonami. Warto przypomnieć tzw. walkę natolinczykow z pulawianami po śmierci Stalina a dojściu Gomułki do władzy w 1956 r.