Jadą kolarze. Ktoś może już nawet uciekł do przodu, ale peleton zgodnie pedałuje ulicą Rosoła u podnóża Górki Imielińskiej. Rok jest 1988, więc to raczej na pewno nie Wyścig Pokoju, chociaż Wyścig to w latach osiemdziesiątych pierwsze skojarzenie z grupą facetów w lycrach na kolarzówkach.
Wyścig Pokoju w 1988 roku wygrał Uwe Ampler, Halupczok był szósty a Jaskóła – trzynasty. Ale na zdjęciu Andrzeja Kubika z wiosny ’88 to żaden z nich, bo – jak przynajmniej wskazuje Wikipedia – w owym roku kolarze ominęli Warszawę. W którymś wcześniejszym jednak jechali przez Ursynów. Ulicą Rzymowskiego i Doliną Służewiecką. Było to spore wydarzenie i sam też stałem na tyłach spożywczaka przy Koncertowej wśród kibiców chcących na żywo zobaczyć NRD-owskie maszyny do wygrywania wyścigów i naszych dzielnych kolarzy walczących – jak w dowcipach – z Ruskiem i Niemcem. Może ktoś pamięta, w którym to mogło być roku? A może ktoś zrobił zdjęcie i się podzieli? Na razie wróćmy do rolki filmu Andrzeja Kubika. Widoczny na zdjęciu spacer prowadzi w dół skarpy.
I już jesteśmy w Wilanowie. Jeżeli zejdziemy schodami z Kokosowej i skręcimy w lewo wzdłuż strumienia, wkrótce dojdziemy do wierzby z mogiłą powstańczą. Leży tu pięciu żołnierzy AK, którzy 2 sierpnia 1944 próbowali pewnie przebić się do swoich, a może właśnie odwrotnie – widząc klęski pierwszego dnia Powstania chcieli z wieloma innymi oddziałami wyjść z miasta? Dwóch z nich to żołnierze „Parasola”, trzech innych nikt nie rozpoznał. Zginęli w tym miejscu, pochowano ich – jakże symbolicznie – pod wierzbą płaczącą.
Rolka filmu z wiosny 1988 zawiera jeszcze jedno ciekawe zdjęcie – klasyczną fotografię komunijną zrobioną na podwórku przy Szolc-Rogozińskiego. Ej, nie macie przypadkiem podobnych zdjęć we własnych archiwach? Bo ja mam. Dokumentowanie wyprawy na Pierwszą Komunię ma u nas bogatą tradycję.
A co z tymi kolarzami? No cóż. Pamiętam z dzieciństwa jeszcze taką przyśpiewkę podwórkową:
Lato, lato, już po lecie
A Szurkowski już na mecie
Tyle tylko, że w osiedlowym wydaniu Szurkowski najczęściej wyglądał tak.
A wyścig pokoju w okolicach maja rozgrywał się przecież na każdym podwórku, gdzie tylko na chodniku można było kredą narysować tor, wyciągnąć kapsle z butelek po piwie ozdobione flagą wyciętą z atlasu lub profesjonalną naklejką kupioną w papierniku, tudzież w sklepie „Sindbad” za Megasamem i ogrywać NRD-owców tak, jak Janek Kos Szwabów w „Czterech Pancernych”.
Zrobiło się trochę nostalgicznie – więcej podobnych historii znajdziecie w książce „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”, a ponieważ za pasem Dzień Babci i Dzień Dziadka, to każdej babci i dziadkowi z przyjemnością machnę osobistą dedykację w książce. O ile oczywiście kupicie ją wysyłkowo w sklepie mojego ursynowskiego wydawcy:
Przejdź do sklepu