Znowu jesień, znowu pada, znowu nie wyjdziemy z domu. Przez pandemię? Nie. Przez brak gumofilców. Wszechobecne błoto oblepiające tak eleganckie pantofle jak i ocieplane Relaksy to jedno z pierwszych i najczęściej wspominanych doświadczeń mieszkańców Ursynowa początku lat osiemdziesiątych.
Tytułowe zdjęcie (autor: Tadeusz Sandura) to podwórko przy Bacewiczówny po deszczu. W wodzie i błocie utonęło wszystko. Wyjątkowo smętnie wygląda w tym krajobrazie placyk zabaw. Na końcu podwórka mamy klasyczną budkę ajencyjną, za nią schody i pawilon wielobranżowy, który kiedyś stanie się pierwszą Ikeą.
Gdzie jest to błoto z ikonicznego zdjęcia początków Ursynowa? A co za różnica? Mogło być wszędzie. Wraz z tą Syreną, czajnikiem i koleinami. Przez te kleiste koleiny na Ursynów sprowadziliśmy się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Było bowiem tak: jesienią 1979 roku rodzice przyjechali ze Śródmieścia – gdzie mieszkaliśmy – aby obejrzeć wykańczany właśnie swój ursynowski blok. Mama się odpaliła. Włożyła eleganckie czerwone kozaki. Zajechali kremowym dużym fiatem w okolice Koncertowej. Mama wysiadła i to był błąd, bo zamiast patrzeć na blok, należało patrzeć pod nogi. Czerwone kozaki wpadły w błocko i nieco straciły szyku oraz swojej czerwieni.
Mama zrobiła jeszcze parę kroków, po czym zakomenderowała: o, nie! Wracamy do cywilizacji! Wrócili więc, a do nowego mieszkania sprowadziliśmy się wiosną, gdy błoto wyschło, zmieniło się w pył i do domu dało się już dojść nawet w tych czerwonych kozakach a nie tylko klasycznie czarnych gumiakach.
Znalazłem nawet podobny obrazek w Kronice Filmowej z 1983 roku: oto nowy mieszkaniec Natolina brnie przez błocko pokrywające budowaną ulicę Lanciego. Bloki już stoją, ulicy wciąż nie ma – na co narzeka niezapomniany lektor kroniki.
Klasyczna i często powracająca w różnych wspomnieniach opowieść mówi o tym, że mieszkanki Ursynowa pracujące w centrum nosiły ze sobą dwie pary obuwia. Jedną „podróżną” służącą do przemieszczania się po zabłoconym osiedlu – najczęściej były to właśnie różne gumiaki lub inne odporne na przemakanie buty. Druga para to buty „wyjściowe” do chodzenia po pracy, bo jednak w tych kaloszach to trochę nie wypada. A w drodze powrotnej – znów gumiaki, znów błoto i chlupot stóp.
Oh je. Ja też na takim osiedlu, gdzie wszystko tonęło w błocie spędziłam swoje dzieciństwo. Przez około 3-4 miesięcy na jesień i do tego przez 2-3 miesięcy na wiosnę chodziło się tylko w kaloszeach. Dla nas dzieci był to może niezły fun, ale dla rodziców katastrofa. Ale przynajmniej polubiłam w tym czasie kalosze i szanuję ten rodzaj obuwia. Najlepszy wynalazek obuwniczy EVER. 🙂
Radom, osiedle Ustronie, także technologia W70. A że przez Ustronie płynęła ongiś rzeczka, to wkoło były bagienka. Na początku lat 70-tych towarzysze po dysze zdecydowali, że będzie nowe osiedle. Przez ładnych parę lat, jak nawet już bloki stały, można było podziwiać zmasowany off-road w wykonaniu pojazdów Transbudu. Nawet na rajdzie Dakar nie było tylu zakopanych i buksujących samochodów jednocześnie w całej jego historii. Masakra.