Życie było i się skończyło. Kiosk padł. Być może padł przez spadający obrót i dobiła go pandemia, a może były całkiem inne przyczyny – nie wiem. Odnotowuję jednak ze smutkiem, że najdłużej chyba działający ursynowski kiosk Ruchu został zamknięty i to (chyba?) na dobre.
Kartka na drzwiach kiosku na Puszczyka (przy dawnej Pszczółce Mai) obwieszcza, że punkt zamknięto w lipcu do odwołania. Wiem, to dawno – ale dawno też do niego nie zaglądałem. Lipiec jednak minął, sierpień i wrzesień również – kiosk wciąż zamknięty. W witrynie nadal wiszą reklamy pandemicznych akcesoriów – taka poszlaka, że może to wirus zabił interes?
Miałem do tego kiosku spory sentyment. Pamiętam go z dzieciństwa. Jaki tu był Ruch! Po lewej kiosk, po prawej – wejście do Pszczółki Mai. Kto zrobił w niej zakupy (albo nie zrobił, bo akurat nie było pepegów rozmiar 33) szedł tu po Życie Warszawy albo Express. Lub odwrotnie – najpierw gazeta, potem zakupy, aby było co czytać w kolejce. Skoro kiosk działał tu od 1980 roku (pawilon właśnie kończy równe 40 lat – tu więcej o jego otwarciu) to chyba nie ma w dzielnicy bardziej długowiecznej konkurencji? Bo takie klasyczne punkty, jak na kadrze poniżej, poupadały już dawno.
Niskie, niewygodne okienko, przed nim metalowa półka. Nad okienkiem zawsze wystawiony rządek papierosów. Na ladzie gazety lub czasopisma, w bocznych witrynach woda kolońska, zmywacz do paznokci i szampon Jacek i Agatka. A pod ladą?
Pod ladą podobno były teczki, do których sprzedawca wkładał „Express Wieczorny” dla stałych klientów. Podobno, bo ja się z taką instytucją nie spotkałem, aczkolwiek inni twierdzą, że była i świetnie się sprawdzała. Ciekawe, co jeszcze kioskarze chowali pod ladą? Panie, ja tu mięso mam?
Pamiętacie może ten zapach buchający przez okienko? Mieszankę papieru, farby drukarskiej, tytoniu z Klubowych i aromatów wszystkich możliwych kosmetyków? W kioskach stacjonarnych, działających w pawilonach handlowych, był nawet bardziej wyczuwalny. Do dziś go pamiętam. Czy w tym momencie pamięć nie podrzuca wam waszego ulubionego kiosku? Ja miałem taki w pawilonie przy Pasażu Stokłosy. Działał na piętrze. Później moim ulubionym stał się ten najbliżej domu – na zdjęciu poniżej.
Ikarus linii 195 trochę go zasłania, ale reklama „Życia Warszawy” i papierosów Prince nie pozostawia wątpliwości: tak, to tu! Wpadajcie, zapraszamy! Zapraszali dość długo – przynajmniej dopóki przystanek autobusowy był w tym miejscu. Kiedy go przeniesiono, kiosk padł. Buda stoi do dziś, ale to już tylko bida buda.
Może ktoś, kto prowadzi lub prowadził kiosk potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego te punkty przetrwały PRL, lata 90-te i nawet pierwszą dekadę dwudziestego pierwszego wieku, a w ostatnim dziesięcioleciu padają jeden po drugim? Spadło czytelnictwo? Ludzie nie kupują papierosów a bilety mają na karcie lub w komórce? Niedługo taki kiosk dzieciom pokazywać będziemy tylko w muzeum, o ile ktoś wpadnie na pomysł zorganizowania muzeum miejskiego.
Nie wygląda to najlepiej i nie wygląda też na to, aby było lepiej. „Express Wieczorny” dawno przeszedł do legendy, „Życie” też już wieki temu padło. Co mi tylko przypomina, że nie jestem najmłodszy, skoro jeszcze miałem przyjemność jakiś czas w nim pracować. Cała rodzina grzecznie wówczas po to „Życie” biegała. Do kiosku oczywiście.
Jeżeli macie ochotę na nieco więcej:
W kiosku też jest, ale tylko jednym na Ursynowie. Więc książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa” lepiej kupić u wydawcy. Dorzuci album „Witajcie na Ursynowie” a ja dedykację i autograf.
Przejdź do sklepu
Panie Macieju, kiosk przy ul. Puszczyka 18 również jest od dawien dawna. Wygląda co prawda w miarę nowocześnie, gdyż właściciel wymienił starą budę na nowszy model kilka lat temu, niemniej ponad trzydzieści wiosen przeżyłem przy ul. Puszczyka i kiosk ten był tam „od zawsze”.
Znam osobę (jeszcze) prowadzącą kiosk i przyczyny że jest ich coraz mniej są trzy: 1) ludzie mniej palą, więc dochód z papierosów jest mniejszy, 2) gazet sprzedaje się dużo mniej, bo ludzie w internecie czytają i 3) drobne środki czystości itp. kupuje się taniej w Biedronce przy okazji innych zakupów. Tak więc niestety instytucja polskich kiosków, o której jeszcze kilkanaście lat temu czytałem nawet w gazecie za granicą, powoli zanika przegrywając z „postępem”. Kiedyś do kiosku zaglądało się nawet kilka razy w tygodniu, dziś raz na kilka tygodni, co zresztą autor de facto sam potwierdził.
Z ciekawostek powiem, że jeszcze kilka lat temu tuż obok przystanku na Suroweickiego (vis a vis Megasamu) był kiosk, w którym do ostatnich dni można było dojrzeć w bocznej witrynie „Vademecum Zrób Sam” wydawnictwa Sigma. Trzytomowa seria wydana jakoś w połowie lat 80 stała za szybą wyblakła niczym zdjęcia Orwo Kolor z komunii. Były też inne papierowe skarby datowane na ubiegłe tysiąclecie, których tytułów niestety nie już pamiętam.
Wiele kiosków w moim rodzinnym Ciechanowie również zlikwidowano, ale nie ma w tym nic dziwnego, bo dziś w byle sklepiku można się natknąć na stoisko z prasą, a bilety kupić w automacie. Jeden z nielicznych działających kiosków na Ursynowie widziałem kilka miesięcy temu, niedaleko Multikina…
Kiosk ruchu przy ul. Puszczyka właśnie dostał nowe życie i już jest czynny.