Wracaj, piesku, natychmiast! Ale pięknie uchwycona sytuacja jest na tym zdjęciu z magazynu „Motor”. Pies, pan i rozbity polonez. To łuk ulicy Surowieckiego – miejsce, które dziś jest rondem i nosi dumną nazwę „Budowniczych Ursynowa”. Wiecie, skąd taka ciekawa nazwa?
Zacznijmy od zdjęcia, które wyszperał i wrzucił na FB Paweł Starewicz. Stawiam na rok 1994, bo w tle właśnie kończy się budowa jednego z ostatnich ursynowskich wielkopłytowców, czyli bloku Surowieckiego 2. Dziś jest w nim na dole piekarnia, cukiernia i sklep elektryczny. Serdecznie polecam. Ale miało być o rondzie, prawda?
– Jam to, nie chwaląc się, sprawił – z czystym sumieniem mogę zacytować Pana Zagłobę i zwrócić waszą uwagę na śliczną tablicę pośrodku ronda na skrzyżowaniu Surowieckiego i Zaorskiego, głoszącą: Rondo Budowniczych Ursynowa. Przez wiele lat rondo było zwykłym bezimiennym klombem otoczonym asfaltem, aż władze dzielnicy (za kadencji Piotra Guziała) uznały, że czas nadać nazwy kilku takim rondom. Rozpisano konkurs dla mieszkańców, ci nadesłali propozycje, wybrano najlepsze (w tym właśnie Budowniczych), po czym obywatelska twórczość trafiła w tryby urzędowe Rady Warszawy, która oczywiście – jakżeby inaczej, radni zawsze wiedzą lepiej – połowę wybranych nazw uwaliła, bo albo się nie podobały, albo liche ronda niegodne były wspaniałych patronów.
Na szczęście Rondo Budowniczych, Rondo Geografów przy Romera i Rondo Bratanków na Kabatach w rejonie ulic „węgierskich” przetrwały mielenie urzędowe i zaistniały w formie tabliczek. Dlaczego tych Budowniczych zaproponowałem akurat tu? Bo stąd najbliżej do pierwszego zasiedlonego bloku na Puszczyka 5, bo to część ursynowskiej Starówki, bo cały teren osiedla Techniczna między Kopą Cwila i Puławską do końca lat osiemdziesiątych stanowił wielkie zaplecze budowlane wznoszącego Ursynów kombinatu KBM Południe. O, proszę bardzo, było tu:
Co autor chciał przez to powiedzieć – ktoś zapyta. Uczcić fachowca w zaplamionym waciaku, gumofilcach i czapce-uszance starającego się gonić za planem? Też, ale nie tylko. Ursynowska trójka murarska to: oczywiście budowlańcy w waciakach, ale też architekci, którzy mieli odwagę zaproponować zupełnie nowe podejście do osiedla z wielkiej płyty oraz inżynierowie, którzy starali się ambitne wizje łączyć ze skromnymi możliwościami. Na zdjęciu poniżej ekipa projektantów kroczy właśnie dawną ulicą Barwną. Po prawej wystaje Czerwoniak. Na końcu ulicy po latach powstanie nasze rondo.
Nie wszystko się udało? No pewnie, w ursynowskich historiach opisanych na tej stronie i w mojej książce znajdziecie setki razy powtórzone słowa ze zbioru: planowane, miało być, zaprojektowane, przewidziane. Ale powiedzmy sobie szczerze: standard tego osiedla, jak na późny PRL, wyszedł i tak niezły, a rozwiązań urbanistycznych mogliby się uczyć dzisiejsi planiści deweloperscy, którzy dobre pomysły mają głównie w zakresie nazw.