Zegar był piękny. Wytłaczana brązowa skóra dyskretnie skrywała niewielki mechanizm a srebrne wskazówki bezbłędnie pokazywały: najwyższy czas na zmiany w domu! To nic, że w państwowych sklepach meble i artykuły wyposażenia wnętrz można co najwyżej sobie pooglądać na ekspozycji (stałej), na szczęście są jeszcze prywaciarze.
Rzemieślnicy. Trudem własnych rąk dostarczają na rynek wszystko to, czego socjalistyczna gospodarka nie potrafi. Ławy, krzesła, obrusy, deskorolki i frotki do włosów. Lampy, lustra, mydelniczki i te zegary ścienne na skórze, czyli hit sezonu końca premiera Messnera. Ale gdzie to wszystko dostać? Po znajomości? Ależ nie! Wszystko czeka w er-de-te. Taki slogan mi się ułożył, chociaż wtedy RDT reklamy nie potrzebował.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych przy Zamiany 4 stanął żółty pawilon mieszczący Rzemieślniczy Dom Towarowy. Była to spóźniona o dziesięć lat realizacja założeń Podstawowego Ciągu Usługowego. Inżynierowie wykorzystali nawet stojącą od lat żelazną konstrukcję, która kiedyś miała dać początek zespołowi pawilonów przy Zamiany 1, 2, 3 i 4. Powstał tylko ten ostatni, ale lepsze to niż nic, prawda?
Oferta rzemieślników nie była może z najwyższej półki, ale wówczas i tak nikt przecież nie wybrzydzał. RDT oferował artykuły wyposażenia wnętrz, meble o hrabiowsko-pałacowym zacięciu i artykuły przemysłowe. W dziale zabawkowym tylko tam można było dostać marzenie każdego chłopaka – plastikową deskorolkę, której opanowanie wymagało o niebo wyższej klasy niż prezentują dzisiejsi YouTube’owi idole dorastającej młodzieży. Było też stoisko spożywcze z artykułami delikatesowymi, za jakie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych uchodziły napoje w puszkach i czekolady z całymi orzechami. Po większe zakupy z oferty rzemieślniczej trzeba było już jednak opuścić Ursynów i udać się na Puławską, gdzie u wylotu Odolańskiej mieścił się spory, piętrowy pawilon RDT uzupełniony bazarem na tyłach sklepu.
Ursynowski RDT przetrwał ledwie kilka lat. Po upadku PRL podupadło bowiem rzemiosło, które nie wytrzymało starcia z importem, czyli najpierw rosyjską tandetą za bezcen, a później zalewem chińszczyzny. Dom Towarowy zniknął. W pawilonie powstał sklep spożywczy. Po kilku latach ustąpił miejsca pierwszemu ursynowskiemu salonowi samochodowemu – Fiat Autorex.
Minęło chyba dziesięć lat (może trochę więcej) i Fiat również odjechał, a opuszczony sklep zajęły delikatesy i restauracja włoska Va Bene. Ta była nawet całkiem popularna aż niestety w 2013 roku włoskiej kuchni powiedziano: basta. Działkę z pawilonem kupił deweloper i postanowił na niej wybudować biurowiec. Tak, tak. Biurowiec. W tym miejscu. Coś mu jednak nie szło albo do sprawy nie podszedł jak prawdziwy rzemieślnik, w każdym razie poprzestał na wyrzuceniu knajpy oraz sklepu spożywczego i zamknął budynek na cztery spusty. No, teoretycznie. Praktycznie z zamknięciami szybko poradzili sobie złomiarze oraz bezdomni i pawilon rozkradziono. Odtąd raczej straszył niż zapraszał.
Taki stan rzeczy miał jednak pewne plusy – oto wiosną 2015 roku, po łagodnej i wilgotnej zimie, z opuszczonego budynku zaczęła odchodzić farba. Oczom przechodniów ukazał się – niczym duch dawnych czasów – od frontu beżowy szyld „Rzemieślniczy Dom Towarowy” a na bocznej elewacji wyszła reklama asortymentu oferowanego przez dawno już odeszłych rzemieślników: meble, antyki, artykuły gospodarstwa domowego i pamiątki. I to niestety była już ostatnia pamiątka po RDT. Wkrótce nadjechał ciężki sprzęt i pawilon zrównał z ziemią, pozostawiając pusty plac. Zupełnie to niezgodne z budowlanym rzemiosłem, które karze przecież burzyć tylko wtedy, gdy mamy co budować.
Tekst jest fragmentem książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Więcej historii czeka w formie drukowanej. Książka z autografem i w zestawie z albumem „Witajcie na Ursynowie” dostępna tylko w sklepie ursynowskiego wydawcy:
Przejdź do sklepu