Partyzanci z płaskorzeźby „My ze spalonych wsi” zapewne nie czują się źle w towarzystwie płodów ziemi polskiej i obcej. Gorzej im tylko w tym różowym kolorze, którym jakiś łobuz ich obdarzył. Grunt jednak, że do pawilonu przy Wiolinowej 15 wróciło życie, bo bardzo długo straszył opustoszały.
Obrazek partyzantów nad pomidorami ujął mnie równie mocno jak śpiewny akcent pani sprzedawczyni zachęcającej do odwiedzenia świeżo otwartego warzywniaka. W środku czeka jeszcze więcej ziemniaków, pomidorów i fasolki a wszystko w lekko surrealistycznym otoczeniu resztek świetności tego pawilonu.
Resztki świetności pochodzą z czasów, gdy w tym lokalu urzędował optyk a resztki odpadających napisów przypominają nam, że poprzednim najemcą był salon odzieży używanej. A dawniej? Dawniej tu było, proszę Państwa, wielkie kino. Harlem.
„Czarodziej z Harlemu” – tak nazywała się polska komedia z 1988 roku, której spora część działa się na Wiolinowej. Nasz pawilon też się załapał, udawał Bar – co dziwne, bo przecież w latach osiemdziesiątych wnosił tu dosłowny powiew zachodu. W tym miejscu funkcjonowała drogeria Miss of Paris, której barwną historię już opisywałem. Z drugiej strony pawilonu też pojawił się najemca. W opustoszałym lokalu po pierwszym ursynowskim banku PKO urządził się sklep z odzieżą używaną – widać właściciel ma lepszy pomysł na biznes niż jego poprzednik, który też prowadził tu taki interes, ale padł. Co tam jednak odzież. Najciekawsze czeka na tyłach.
W podcieniach pawilonu, za ogrodzeniem parkingu wisi mocno zdewastowana ceramiczna płaskorzeźba. To „Honor i Ojczyzna” Edmunda Majkowskiego, autora też frontowych partyzantów. Tu również mamy batalistykę, chociaż obecnie to raczej walka z czasem – wygra sztuka czy wandale? Ceglane płytki są kompletnie pobazgrane, pędzących tam rycerzy trzeba się tylko domyślać. Może warto pomyśleć o renowacji i przeniesieniu tego dzieła w nieco lepsze miejsce? Bo powiedzmy sobie szczerze – ten cały pawilon to już raczej dożywa swoich dni. Od budowy mija czterdzieści lat. I tak bardzo długo przetrwał.
W planach Spółdzielni Jary od lat jest przywrócenie tego terenu do stanu jak na fotografii z 1977 a potem budowa okazałego kompleksu mieszkaniowo-usługowego. No ale na razie budowa idzie po partyzancku, co przywraca nas do punktu wyjścia. Cieszmy się, że skoro nie ma niczego lepszego, to przynajmniej jest to, co jest a nie ma niczego. Piękne zdanie, prawda?