Stańcie w tej trawie, tylko uważajcie, żebyście sobie tych strojów nie pobrudzili! O, tak będzie dobrze. Uśmiech! No, załóżmy, że mamy uśmiech. Pamiątkowe zdjęcie gotowe i nawet kościół w całości się załapał. Jest maj 1985 roku.
Słońce przygrzewa, w pobliżu kościoła pachnie zielskiem i świeżym betonem. Beton leją na budowie kościoła Wniebowstąpienia Pańskiego, zielsko porosło ogromną łąkę, która ów kościół otacza. Prawie otacza, bo z tyłu – tam, gdzie wystaje dźwig – trwa budowa metra i zamiast łąki jest wielki wykop.
Komunia 1985 roku na Ursynowie Północnym odbywała się już nie w tymczasowej kaplicy kościoła, ale w dolnej części głównego gmachu. Opatrzność bowiem nad parafią czuwała i budowa ogromnego zamierzenia autorstwa Marka Budzyńskiego sprawnie posuwała się do przodu. Gdyby budowniczowie naszego kościoła stawiali Sagradę Familię, już dawno byłaby gotowa. U nas na razie najbardziej charakterystyczną część świątyni okrywają rusztowania, więc – trochę zgodnie z duchem epoki – msze odprawia się w kościele podziemnym.
Co w 1985 z okazji Pierwszej Komunii można było dostać? Rozkręcała się już era zegarków elektronicznych, więc pewnie taki zegarek był bardzo oczekiwanym prezentem. Liczył czas, wygrywał melodyjki w liczbie siedmiu i zasadniczo można było szpanować. A gdzie zaprosimy rodzinę po uroczystości? No cóż, tu jest pewien kłopot. Teoretycznie nie tak wcale daleko działa nawet jedna restauracja. „Ursynowska” oczywiście.
Praktycznie jednak standardem przypomina raczej stołówkę FWP, więc może lepiej chodźmy już do domu. Wczoraj w mięsnym udało się wystać schab. Rozbije się cieniutko i będziemy udawać, że to sznycle wiedeńskie.
Zdjęcie tytułowe: Cezary Jaronczyk. Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego widziany od strony dzisiejszego parku. W miejscu, gdzie stoją dzieci, wesoło tryska dziś fontanna. I nadal jest to ulubione miejsce do robienia pamiątkowych komunijnych zdjęć.