Pili, pili, pili. A potem się dziwili, że ich pili potrzeba chwili. I nie ma dobrego wyjścia z tej dość krępującej sytuacji. Bo w barze było całkiem sympatycznie. Pierwszy Król, drugi Król, trzeci Król – ale zanim wyjdzie tych króli kareta, człowiek sam musi wyjść. Do toalety. A w sympatycznym barze toalety nie ma niestety.
Bar Piwny w Pasażu Imielińskim 11 był dosyć ciekawą instytucją w jeszcze ciekawszym pawilonie. Wznoszono go chyba z sześć lat, otwarto w końcu w 1984 roku. Stoi do dziś – zaraz przy wyjściu ze stacji metra Ursynów w kierunku ulicy Wokalnej i Stokłosy. Wkrótce po otwarciu na pierwszym piętrze ulokowano grzeczną Jadłodajnię Stokłosy serwującą pierogi i pomidorową, a w niskim parterze pod jadłodajnią – bar piwny. Taki pub, ale socjalistyczny – bo w środku nie było ciężkich, drewnianych ław i stołów, kolekcji piw od lagera do portera ani skrzydełek w sosie BBQ. No i nie było toalety, co w pubie jest dosyć uciążliwe.
Wystrój przypominał raczej stołówkę FWP, ale nikomu to nie przeszkadzało, skoro bar i tak nie miał żadnej konkurencji. Sporą część klienteli stanowili robotnicy z budowy metra, którzy po skończonej zmianie z kuflami (chyba) Królewskiego zasiadali na okolicznych pagórkach, pijąc, paląc, bekając i sikając, bo – jak wiemy – toalety nie było. Okoliczni mieszkańcy słali skargi i petycje. Nasyłali reporterów i pisali listy do redakcji. W awangardzie walki z barem stanęła „Kobieta i Życie”, której sam Naczelnik Dzielnicy Mokotów, mgr Bąk, wyjaśniał w lutym 1987 roku: „Placówka – pierwsza na Mokotowie – jest krokiem w kierunku podniesienia kultury picia i zmiany struktury spożycia alkoholu”. Milicja też oficjalnie stwierdziła, że „bar piwny nie jest placówką uciążliwą i nie stanowi zagrożenia publicznego”. No ale jednak piwa sobie nawarzył i w końcu go zamknięto. Z kobietą w życiu przecież nie wygrasz, a po piwie to już zwłaszcza. Lokal po barze zajął „Gastrodom” oferujący – jak można wnioskować po nazwie – gastronomię domową, czyli mrożone pierogi, pyzy i salceson. Fuj!
Co ciekawe, pierwszy ursynowski pub zaplanowano tu już w połowie lat siedemdziesiątych, przy okazji kreślenia wielkich wizji centrum handlowego, które miało się zaczynać przy Koncertowej, ciągnąć wzdłuż Alei KEN i płynnie przechodzić na wysokości dzisiejszego kościoła Wniebowstąpienia na drugą stronę Alei, gdzie rozciągało się targowisko. Pawilon przy stacji metra Ursynów jest jedynym zrealizowanym elementem owego centrum. Stąd nieco dziwaczny adres: Pasaż Stokłosy (d. Imieliński, nie mylić z ulicą Stokłosy) to nazwa uliczki pieszej, która miała spajać ciąg kolejnych pawilonów, a numer 11 pokazuje nam tylko, ile jeszcze było do zbudowania.
W 1988 roku, kiedy wiadomo już było, że nic z tych wielkich planów nie wyjdzie, zaserwowano inną koncepcję, która wyglądała jak wymyślona po dłuższym posiedzeniu w barze piwnym: co z tego, że w epoce gnijącego PRL-u nie ma czym handlować, co z tego, że nie ma chętnych sprzedawców do pracy w ursynowskich sklepach – to nic, zbudujemy coś jeszcze większego: dziesięciotysięczniki! Opiszę je jeszcze w innym artykule. Straszna nazwa to orientacyjna powierzchnia gigantycznej hali, która miała stanąć między zasypywanym właśnie tunelem metra a uliczką Stokłosy. Blaszany gigant doczekał się efektownej makiety, którą ustawiono w Megasamie. Trafnie dobrane miejsce pokazywało, co chcą tu umieścić handlowcy: Megasam w dziesięciokrotnie większej skali. Wybuchła gigantyczna awantura, poruszono niebo, ziemię, kobietę, życie i pewnie niejedno ministerstwo.
W końcu z budowy dziesięciotysięczników zrezygnowano i dziś na ich miejscu stoi zgrabny ciąg kamieniczek KEN 88-98. Pawilon przy Pasażu Stokłosy dramatycznie podupadł. Zlikwidowano wszystkie charakterystyczne elementy dekoracyjne – daszki, latarenki, świetliki. Zostały tylko pobazgrane mury tonące w chaosie reklamowym. W miejscu dawnego pubu działa sklep z artykułami dla niemowląt, pub w klasycznej wersji działa z kolei na piętrze. A toaleta publiczna oczywiście nigdy nie została otwarta.
Cała ta opowieść pochodzi z mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Gdybyście szukali prezentu pod choinkę dla miłośnika dzielnicy, to serdecznie polecam. W sklepie osiedlowego wydawcy dostaniecie ode mnie dedykację i autograf.
Przejdź do sklepu
[…] się nieco lepiej. Serio. Na galerii gęsto stały latarenki, w dolnej części działał pub (tak, tak – opisałem go tu) i sklep wielobranżowy a w części górnej: […]