Po latach starań, narzekań i klasycznego niedasizmu na początku 1993 roku otwarto wreszcie ursynowską stację pogotowia. W przychodni na Romera oczywiście, o czym z dumą donosi Życie Warszawy.
Plany jak zawsze były wspaniałe. Planowano sieć przychodni, pogotowie a może nawet i szpital. Jak zawsze, z planów nic nie wyszło. Przychodni nie udało się zbudować, a jak już się udało, to zawsze brakowało lekarzy. Własna stacja pogotowia w stutysięcznym osiedlu? Zapomnij! Przez lata na Ursynów karetki dojeżdżały więc z centrum, aż w końcu w 1993 roku się udało. Dwa duże fiaty w wersji kombi już czekają na pacjentów. Zawsze się zastanawiałem, jak w tym fiacie mieścił się chory, kierowca i jeszcze lekarz? Ale spokojnie, już rok później flota się unowocześniła.
Nie wiem, czy dzieci w piaskownicy przed przychodnią bawią się w doktora. Wiem za to, że za nimi stoi karetka i z pewnością nie jest to duży fiat. Chyba raczej jakieś Renault? W każdym razie: duże i zachodnie. Także jest postęp. Następny przełom za jakieś 27 lat, gdy wreszcie uda się też wybudować, wyposażyć i otworzyć ursynowski szpital.
Pamiętam dobrze te karetki – Fiaty 125p combi. Raz widziałem, jak z jadącej takiej właśnie karetki, wystawała przez okno ręka lekarza, który trzymał w górze kroplówkę. Pewnie wieźli właśnie chorego.