Fabryka Domów. Dziś tak nazwać można modne studio architektonicznie, ale na początku lat siedemdziesiątych nazwę traktowano dosłownie. Nadchodziła epoka Gierka, apetyty społeczeństwa rosły, a w Polsce zaraz po najedzeniu się zawsze pierwszym pożądanym dobrem było własne mieszkanie. Dotychczasowe tempo tradycyjnego budownictwa zdecydowanie nie wystarczało, władza sięgnęła więc po sprawdzone na zachodzie modernistyczne prefabrykaty, rozpoczynając epokę Wielkiej Płyty.
Koncepcja prefabrykacji była zachodnia, ale myśl techniczna już nie. Jeszcze za rządów tow. Gomułki postanowiono kupić w Związku Radzieckim dokumentację, według której wybudowano cztery Fabryki Domów, w tym jedną w Warszawie – na Wyczółkach, na końcu ulicy Łączyny. Zakład postawiono w rok. 15 września 1971 uruchomiono produkcję – z niemałą pompą.
Owszem, otworzył się nowy etap. Od tej pory budownictwo się zuniformizowało. Pierwszym osiedlem stawianym z materiałów wyprodukowanych na Wyczółkach (ówcześnie mówiono raczej o Fabryce Domów na Służewcu) były Stegny, budowane z wielkiej płyty w systemie szczecińskim (to ta odmiana, która w oryginale miała kamyczki na elewacji – większość Ursynowa też jest zbudowana z takich płyt). Od razu dało się wyczuć powiew nowoczesności.
Kiedy Stegny były już na ukończeniu, rozpoczynała się właśnie budowa Ursynowa Północnego. Oczywiście z wielkich płyt, oczywiście z Fabryki Domów na Wyczółkach. Przez całe lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte zakład działał pełną mocą. Pracowników dowoziły dwie linie autobusowe: 331 z Dworca Południowego i 474 z Emilii Plater (istny ekspres, na całej trasie miał ledwie kilka przystanków).
I tak pięknie wszystko działało, aż tu nagle socjalizm przegrał walkę z kryzysem i padł. Siłą rozpędu (i przyzwyczajeń) postawiono jeszcze na Ursynowie kilka wielkopłytowych bloków – starsza część Osiedla Kabaty i zabudowa wschodniej strony Puławskiej, po czym architekci odwrócili się od monotechnologii. Okazało się, że taniej i lepiej buduje się z tradycyjnych materiałów. Nie mówiąc już o tym, że nieco ciekawiej. Na wielką płytę zabrakło chętnych.
A wystarczyło czytać proroczego Waldemara Łysiaka, który już w 1979 roku na łamach „Stolicy” (nr 38) w felietonie „Estetyczna zbrodnia wielkiej płyty” przewidywał:
Trzynaście lat później jak zwykle okazało się, że Łysiak miał rację. Fabryka Domów padła. W marcu 1991 roku skasowano dowożącą pracowników linię 474, w listopadzie 1992 ostatnie 331 wywiozło powietrze sprzed bramy zamkniętego zakładu. Na szczęście Fabryka nie podzieliła losu siostrzanej instytucji z Tarchomina, która do dziś straszy ruinami hal. Teren kupiła Poczta Polska i urządziła tu wielką, nowoczesną sortownię. Na Łączyny wróciło życie – ba, we wrześniu 2010 roku wróciła nawet linia 331, która dowozi nie tylko pocztowców, ale i pracowników okolicznych korporacji, które za siedzibę obrały sobie właśnie Wyczółki. Gdy tak popatrzeć na te siedziby, można dojść do wniosku, że architektoniczna monokultura wróciła – ale to tylko złudzenie. I to by było na tyle, dość już tej zgranej wielkiej płyty.
Gdzie można znaleźć więcej informacji, pracowałem tam pod koniec lat 70tych, potrzebne jest me świadectwo pracy (proszę o info na mgrabowski434@gmail.com, może ktoś coś wie, byłbym wdzięczny)